Powinniśmy promować oszczędzanie i inwestycje, a nie konsumpcję

Część polityków i związkowców proponuje podniesienie świadczeń socjalnych i wymuszenie szybszego wzrostu wynagrodzeń tłumacząc, że spowoduje to wzrost konsumpcji i w konsekwencji wzrost produkcji i zatrudnienia. - Biorąc pod uwagę niską skłonność Polaków do oszczędzania rząd powinien raczej promować oszczędzanie i inwestycje a nie konsumpcję - uważa Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacja Lewiatan.

O przeznaczeniu dochodów na konsumpcję lub inwestycje decydują przede wszystkim obywatele, ale polityka rządu ma wpływ zarówno na stopę oszczędności jak i na ilość oraz efektywność inwestycji.

- W państwie takim jak Polska, które ma duże zasoby pracy i skromne zasoby kapitału, a mieszkańców cechuje silna skłonność do konsumpcji i słaba do oszczędzania, rząd powinien promować oszczędzanie i inwestycje. W Chinach sytuacja jest odwrotna i zachęcanie do zwiększenia konsumpcji jest zrozumiałe - mówi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.

Reklama

W Polsce oszczędności stanowią zaledwie 15% PKB a inwestycje około 20%. To zdecydowanie zbyt mało, biorąc pod uwagę nasze potrzeby modernizacji przedsiębiorstw i jednocześnie zwiększenia liczby stanowisk pracy. Niemieccy przedsiębiorcy dysponują 5 razy większym kapitałem na jednego pracownika niż polscy przedsiębiorcy i bez akumulacji kapitału nie sprostamy ich konkurencji. W państwach, które się rozwijały szybko w długim okresie, na przykład w Korei, oszczędności i inwestycje stanowiły około 30% PKB.

- Zwiększenie stopy oszczędności krajowych jest potrzebne z trzech powodów: żeby umożliwić finansowanie inwestycji służących modernizacji gospodarki, żeby zysk z tych inwestycji pozostawał w kraju i żeby zmniejszyć uzależnienie od nastroju inwestorów zagranicznych i zmniejszyć ryzyko wstrząsów. Jeżeli inwestycje finansujemy oszczędnościami zagranicznymi, to dywidenda wypłacana właścicielom trafia za granicę. Oszczędności zagraniczne mogą stanowić uzupełnieniem oszczędności krajowych, ale nie powinny ich zastępować - dodaje Mordasewicz.

Zwiększenie emerytur i zasiłków, wymaga zwiększenia opodatkowania osób pracujących, co powoduje wzrost kosztu pracy. Podobnie administracyjne wymuszenie szybszego wzrostu wynagrodzeń (poprzez szybkie podnoszenie minimalnego wynagrodzenia oraz zwiększanie zatrudnienia i płac w sektorze publicznym) powoduje wzrost kosztów produkcji, a co za tym idzie wzrostu cen produktów krajowych. W efekcie konsumpcja rośnie, ale coraz większa jej część zaspokajana jest importem. Grecy i Portugalczycy mając większe dochody kupowali coraz więcej sprzętu gospodarstwa domowego i samochodów z zagranicy.

Wzrost gospodarczy w krótkim okresie można również przyspieszyć zwiększając konsumpcję na kredyt zaciągany przez gospodarstwa domowe lub rząd. Ale to prowadzi do wzrostu zadłużenia i ponadproporcjonalnego zwiększenia kosztów obsługi długów. Czym większe bowiem zadłużenie państwa lub rodziny, tym większe ryzyko niewypłacalności, więc kredytodawcy żądają wyższych odsetek. W efekcie po latach tłustych w czasach konsumpcji na kredyt, muszą przyjść lata chude w czasie spłaty kredytu. Grecja jest najlepszym tego przykładem.

- Wzrost gospodarczy w długim okresie wymaga wzrostu produktywności i utrzymania wysokiego wskaźnika zatrudnienia. A jeżeli chcemy zwiększyć jednocześnie wydajność pracy i zatrudnienie, musimy więcej i mądrzej inwestować. Tymczasem Polskę cechuje niska stopa oszczędności i inwestycji. W takiej sytuacji priorytetem powinno być zwiększenie oszczędności i inwestycji a nie konsumpcji - podsumowuje Jeremi Mordasewicz.

Konfederacja Lewiatan

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »