Pozbądź się egoizmu i pokochaj niepewność, czyli o sukcesie w biznesie

Parafrazując tytuł znanego filmu, Polska to nie jest kraj dla młodych ludzi. Na początku lat 90. byliśmy napędzani transformacją ustrojową, poczuliśmy wolność, nabraliśmy wiatru w żagle. Oczywiście duża ilość czasu spędzonego w pracy odbiła się kosztem czasu spędzonego z rodziną, wychowania dzieci, itd.

Dorota Sierakowska: Czy według Pana Polacy to przedsiębiorczy naród?

Jeremi Mordasewicz: Jeśli chodzi o przedsiębiorczość Europejczyków, to jesteśmy trochę ponad przeciętną, tzn. różnego rodzaju badania pokazują, że Polacy, podobnie jak Brytyjczycy, częściej zakładają własne firmy niż obywatele innych europejskich państw. Jeżeli jednak wejdziemy głębiej i przeanalizujemy motywy prowadzenia działalności gospodarczej, to widzimy, że sporo osób otwiera firmę dlatego, że nie ma dostępnej ścieżki pracy na etacie. Oczywiście nie ma w tym nic złego, ale motywacja ma wpływ na prowadzenie działalności. Jeżeli ktoś uważa, że prowadzenie własnej działalności jest najszybszą drogą do sukcesu, to postępuje inaczej niż osoba, która chętnie poszłaby na etat, ale nie może.

Reklama

- Dlatego nie podzielam opinii, że jesteśmy wyjątkowo przedsiębiorczy. Powiedziałbym inaczej: gdyby Polacy byli wyjątkowo przedsiębiorczy, to nasz dochód na mieszkańca nie byłby taki, jaki jest. Nasza produktywność dzisiaj stanowi ok. 60% produktywności w Unii Europejskiej i około 55% produktywności w USA.

Czy zauważył Pan, że ostatnio, gdy o ten etat jest szczególnie trudno, Polacy wykazują zwiększoną chęć do zakładania przedsiębiorstw? Ostatnio popularnością cieszą się różne programy dotacji.

- Osobiście uważam, że dotychczasowy system dotacji, obejmujący bezzwrotne granty, zrobił nam wiele szkód. Rozumiem, że możemy przedsiębiorcom rozpoczynającym działalność gospodarczą pomóc, ułatwiając dostęp do kredytu - ale pod warunkiem, że oni również muszą inwestować swoje środki i ponosić ryzyko. Natomiast bezzwrotne granty zakłócają konkurencję na rynku, powodują nieracjonalne gospodarowanie środkami. Wiele ludzi, dostając takie granty, wydaje je w gruncie rzeczy na konsumpcję, a nie na inwestycje.

Ale czy faktycznie można zaobserwować, że te przedsiębiorstwa, które otrzymały bezzwrotne granty, krótko utrzymują się na rynku?

- Niekoniecznie, ponieważ część tych przedsiębiorstw i tak by powstała. Znaczna część osób, które chcą założyć działalność gospodarczą, założy ją niezależnie od przyznania im grantów z UE. Jeżeli ktoś chce prowadzić firmę - być sobie sterem, żeglarzem i okrętem - i niedobrze się czuje w strukturze hierarchicznej, korporacyjnej, w której jest jednym z trybików w maszynie, to poradzi sobie tak czy inaczej - pożyczy pieniądze od rodziny lub zarobi je za granicą. Środki unijne powodują jedynie, że łatwiej jest zrobić ten pierwszy krok.

- Ale są też tacy, którzy bez środków UE nie mieliby wystarczająco dużo determinacji, by założyć działalność gospodarczą. To według mnie nie są prawdziwi przedsiębiorcy, bo przedsiębiorczość nie polega na zbieraniu dotacji. W przedsiębiorczości chodzi o inwestowanie swoich pieniędzy, ale też swojego czasu, swojej energii.

- Dlatego bezzwrotne granty są według mnie złym pomysłem - lepiej ułatwić dostęp do kapitału początkującym przedsiębiorcom. Zresztą, taka infrastruktura się rozwija - mamy fundusze venture capital, mamy inicjatywę unijną Jeremy, która za pośrednictwem BGK będzie umożliwiała skorzystanie z kredytów, są fundusze poręczeniowe, fundusze pożyczkowe, itd.

A czy przedsiębiorcy ze względu na słabą kondycję gospodarki mają obecnie trudności z zaciągnięciem kredytu?

- Moim zdaniem to nie jest takie proste. Badania pokazują, że generalnie firmy mają sporo środków, ale nie inwestują ich, ponieważ pesymistycznie oceniają przyszłość. Tymczasem banki mają środki, ale boją się udzielać kredytów, tym bardziej że nastąpiła centralizacja decyzji w bankach, np. w Warszawie decyduje się o kredytach w województwie lubuskim. To powoduje, że jeśli cała branża będzie oceniona negatywnie, to przedsiębiorca funkcjonujący w niej automatycznie nie dostanie kredytu (np. branża budowlana), nawet jeśli firma ma dobry standing. A więc i przedsiębiorcy źle oceniają przyszłość, a banki niechętnie udzielają kredytów - a jeśli już, to w zasadzie tylko tym przedsiębiorstwom, które i tak mają środki.

- Zawsze tak było i zawsze tak będzie, że przedsiębiorcy startujący mają trudniejszy dostęp do kredytu, bo nie mają zabezpieczeń i nie mają historii kredytowej. Ale zawsze można wtedy skorzystać ze środków funduszy VC czy aniołów biznesu. Chociaż doświadczenie pokazuje, że środki na start firmy to najczęściej środki własne pochodzące z oszczędności, a także środki od rodziny i znajomych. Dopiero potem przedsiębiorcy sięgają po kredyty czy fundusze inwestorów zewnętrznych.

Czy zgadza się Pan ze stwierdzeniem, że Polacy są w biznesie niecierpliwi i liczą na szybki, spektakularny sukces, podczas gdy np. Niemcy są skłonni budować swój biznes latami?

- My, wychodząc z gospodarki centralnie planowanej do gospodarki rynkowej, wyszliśmy z gospodarki niedoborów do gospodarki nasyconego rynku i konkurencji. Na początku rzeczywiście można byłoby zrobić interes na wszystkim. Była to premia pioniera: jeśli ktoś się odważył założyć jakiekolwiek przedsiębiorstwo, to odnosił sukces. Pokolenie dzisiejszych 40- i 50-latków miało więc dużo łatwiej niż pokolenie dzisiejszych 20-latków. Co prawda poziom życia się podniósł, ale nie jest tak łatwo odnieść sukces w biznesie. Taka sytuacja jak w latach 90. XX w. już się nie powtórzy. Dzisiaj działamy w innych warunkach i na czym innym musimy opierać swój biznes.

Czy można wymienić jakieś inne charakterystyczne cechy Polaków-przedsiębiorców?

- Polski biznes jest nadmiernie rozproszony, bo Polacy nie mają umiejętności współpracy. Niestety należymy do państw, w których istnieje ogromna podejrzliwość we wzajemnych relacjach - i są do tego powody.

- Na przykład, w Polsce tylko jedna trzecia przedsiębiorców płaci faktury na czas. Z tych, którzy nie płacą, 60% przyznaje się, że mogłaby to zrobić, ale w ten sposób poprawia sobie płynność. Co więcej, niesolidność firm powoduje konieczność ustanawiania gwarancji. Warto też przytoczyć tu przykry wskaźnik, który pokazuje, że w Europie Polacy są najbardziej skłonni do odnoszenia sukcesu za wszelką cenę, nawet z naruszeniem prawa i zasad etycznych.

- Tymczasem wiemy o tym, że uczciwość pozwala zwiększyć naszą efektywność. Społeczeństwo, w którym funkcjonują uczciwi ludzie, może ponosić mniejsze koszty transakcyjne, dzięki czemu korzysta z efektu skali i efektu specjalizacji.

Brak zaufania do kontrahentów to spora przeszkoda dla polskich przedsiębiorców. A na jakie inne przeszkody skarżą się przedsiębiorcy w Polsce? Czy dostrzega Pan jakieś główne obszary, w których jest pole do poprawy?

- Są dwa typy przedsiębiorców. Są tacy, którzy uskarżają się na wszystko: im się nie wiedzie, bo nie potrafią prowadzić biznesu i chcą przerzucić odpowiedzialność za porażkę na otoczenie. Są też tacy przedsiębiorcy, którzy prowadzą z sukcesem swój biznes i wskazują przeszkody, które utrudniają im funkcjonowanie. Ale oni narzekają znacznie mniej i raczej szukają w sobie problemów, pola do poprawy.

- Samych barier jest sporo, jednak nie są to bariery bardzo istotne dla małego biznesu. Jeżeli ktoś mówi, że barierą jest to, że trzeba składać przez 3 dni papiery, to pewnie ten ktoś nie poradzi sobie później z prowadzeniem firmy. Takie drobiazgi nie są kluczową barierą i nie są one przyczyną porażek.

- To, na co słusznie uskarżają się przedsiębiorcy, to jest niestabilność przepisów. O ile w dużych firmach są służby podatkowe, księgowe, personalne itd., które analizują zmiany w prawie, to mali przedsiębiorcy muszą się tym często sami zajmować. Do tego dochodzą regulacje w niektórych branżach (np. energetyka) oraz niska sprawność administracji publicznej. Wielokrotnie winy szukamy w przepisach, a tymczasem często jest tak, że przepisy wcale nie są złe, tylko urzędnicy je niewłaściwie interpretują. Nadal dużym minusem pozostaje niska sprawność sądów - obecnie nieuczciwi przedsiębiorcy czują się bezkarni.

Czy barier dla przedsiębiorców jest coraz mniej? Czy jest lepiej niż 10-20 lat temu?

- Przede wszystkim, dużo się zmieniło na plus przez wejście Polski do UE - oznaczało ono bowiem nie tylko wejście na ogromny rynek ze swoimi produktami, ale także podniesienie cywilizacyjnych standardów.

- Czy jest lepiej czy gorzej? Możemy być niezadowoleni z tego, że drogi są budowane zbyt wolno albo że w Warszawie jest tylko jedna linia metra, a druga się dopiero buduje. Ale nie przesadzajmy. Standard życia i warunki prowadzenia biznesu się w Polsce szybko poprawiają.

Jakich rad udzieliłby Pan młodym przedsiębiorcom?

- Osoba prowadząca działalność gospodarczą powinna przede wszystkim pracować nad sobą. Często za biznes biorą się osoby, które się do tego nie nadają i wcale nie chcą się tego nauczyć. Ktoś, kto ma małą dyscyplinę wewnętrzną, ktoś, kto chciałby zrobić natychmiastową karierę, nie ponosząc żadnych wyrzeczeń, prawdopodobnie się rozczaruje.

- Prowadzenie biznesu wymaga także odporności psychicznej - bo przecież są pewne wahania wyników i czasem znajdujemy się pod kreską. Trzeba być odpowiedzialnym za to, co się robi, a także mieć wiarę w to, co chce się osiągnąć. Nie nadają się do tego ludzie, którzy wymagają poczucia bezpieczeństwa. Trzeba przyzwyczaić się do niepewności.

- Duże poczucie wolności związane z prowadzeniem biznesu musi się wiązać z dużym poczuciem odpowiedzialności. Wolność i odpowiedzialność są nierozerwalnie powiązane. W korporacji mamy bezpieczeństwo za cenę usztywnienia swojej pozycji w strukturze - tymczasem prowadzenie przedsiębiorstwa to zupełnie inny sposób na życie. W korporacji też można sporo zarobić - ale wielu polskich przedsiębiorców, których znam, nie wykonuje swojej pracy głównie dla pieniędzy.

- Jest też druga kwestia - styl zarządzania przedsiębiorstwem. Jeśli człowiek chce być osobą samozatrudnioną, to wystarczy, jak jest specjalistą w jakiejś dziedzinie. Ale jeżeli chce stworzyć przedsiębiorstwo, to tworzy zespół, więc musi być liderem. Polscy przedsiębiorcy są w dużej mierze autorytarni. Tymczasem dziś potrzebujemy innych liderów, umiejących zorganizować harmonijną współpracę w zespole. Oznacza to, że przedsiębiorca musi się cały czas uczyć postępować z ludźmi.

- To jest ciężkie zadanie, ale satysfakcja z tego może być ogromna. Żałuję, ze w Polsce rola przedsiębiorców nie jest doceniana - a przecież przedsiębiorca jest twórcą miejsc pracy oraz inwestorem, więc powinien cieszyć się szacunkiem.

Jakie błędy najczęściej popełniają polscy przedsiębiorcy?

- Przedsiębiorcy to ludzie o ponadprzeciętnych aspiracjach, którym nie brakuje motywacji. Jednak czasem jest w nas za dużo egoizmu. Często myślimy tylko o sobie - o tym, co my chcielibyśmy robić w życiu. A tymczasem trzeba równie dużo myśleć o tym, jakie inni ludzie mają potrzeby, za co skłonni byliby zapłacić. Ci, którzy nie są zamknięci w tych egoistycznych roszczeniach, osiągają sukcesy. W wielu dziedzinach można odnieść sukces, ale trzeba robić coś potrzebnego innym. Warto się zastanowić, co mogę zrobić lepiej, taniej, czego ludzie jeszcze nie widzieli.

- Na polu innowacyjności w Polsce mamy problem. Do pewnego momentu możemy korzystać z rozwiązań państw bardziej rozwiniętych, ale później trzeba już liczyć na własną innowacyjność i produktywność. A ostatnio widać, że wzrost produktywności w Polsce wyhamowuje - za bardzo idziemy utartymi ścieżkami. Polacy nie są skłonni do ryzyka i zakładają firmy, które są kopią rozwiązań zachodnich.

- Nie bez znaczenia pozostaje to, że w Polsce niestety mamy niski wskaźnik oszczędności i inwestycji, a wysoki konsumpcji. Niestety wielu przedsiębiorców dość szybko zaczyna konsumować sukcesy, kupując drogie samochody, najlepsze wycieczki, tym samym ograniczając swoje możliwości rozwoju.

- Poza tym, samo oszczędzanie niewiele daje, bo trzeba jeszcze umieć sensownie te pieniądze zainwestować. Problem w Polsce polega na tym, że po pierwsze mało oszczędzamy, a po drugie nieracjonalnie inwestujemy. To widać nie tylko w gospodarstwach domowych, ale także wśród przedsiębiorców. Przedsiębiorcy często bardzo dużo pieniędzy wydają na ładne samochody, biura i budynki, zamiast inwestować relatywnie więcej w nowe maszyny. Skupiają się na rzeczach pobocznych, zamiast inwestować w to, co jest najważniejsze, w sam trzon działalności.

...tyle się słyszy, że Polacy są z natury oszczędni, tylko często nie mają z czego oszczędzać.

- Nie zgadzam się z tym. Polacy mają większe mieszkania od Japończyków, mimo że Japończycy są od nas bogatsi. Mamy tendencje do życia ponad stan, do życia na kredyt. Dziwi mnie to, jak wiele młodych ludzi bierze kredyt na mieszkanie, mimo że wiedzą, że ich ten kredyt dużo kosztuje. Denerwuje mnie to, gdy opowiada się o utrudnianiu młodym dostępu do kredytów, np. jak nie mają umowy o pracę na czas nieokreślony. Ale dlaczego taki młody człowiek miałby brać ten kredyt? Mamy taki nierozsądny model funkcjonowania w społeczeństwie.

Skoro już mówimy o młodych ludziach - chciałabym porozmawiać chwilę o tych, którzy nie mają w sobie żyłki przedsiębiorcy i marzą o pracy na etacie. Czy Polacy to są ogólnie dobrzy pracownicy?

- Na tle Europy Polacy mają stosunkowo silną motywację do pracy. Jesteśmy na dorobku i jesteśmy stosunkowo biedni w porównaniu do krajów Europy Zachodniej. W tych krajach przez lata gromadzone były zasoby bogactwa, zbudowana została infrastruktura - i tam pieniądze mogą już być wydawane na konsumpcję. Ale my jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. W Polsce długo jeszcze będziemy musieli to nadrabiać. Jeśli ktoś nie chce czekać na lepsze warunki tutaj, to zawsze może wyjechać na Zachód.

- Motywacja do pracy wynika przede wszystkim z chęci lepszego życia, robimy to z pobudek materialnych. Dlatego Polacy są stosunkowo pracowici. Problem polega na tym, że leżymy w Europie i jeździmy do państw bogatych, mamy możliwość skonfrontowania się z nimi. Chcielibyśmy tak żyć, jak oni, a mamy niższą produktywność. A przecież nie możemy zwiększyć wynagrodzeń szybciej niż wzrost produktywności, bo wtedy przestalibyśmy być konkurencyjni. Tak było w Grecji, Hiszpanii, Włoszech czy Portugalii - tam wynagrodzenia rosły nieproporcjonalnie do wzrostu produktywności i te kraje stały się niekonkurencyjne, zalał je eksport z Niemiec i Chin.

Młodzi ludzie w Polsce mają więc trudniej niż na Zachodzie.

- Tak. Parafrazując tytuł znanego filmu, Polska to nie jest kraj dla młodych ludzi. Na początku lat 90. byliśmy napędzani transformacją ustrojową, poczuliśmy wolność, nabraliśmy wiatru w żagle. Oczywiście duża ilość czasu spędzonego w pracy odbiła się kosztem czasu spędzonego z rodziną, wychowania dzieci, itd. Teraz wiele osób nie chce poświęcać się już całkowicie pracy. Ale to, co się będzie dalej działo w naszej gospodarce, będzie zależało od tego, jaką postawę teraz przyjmiemy - czy jesteśmy gotowi intensywnie pracować i czy potrafimy mądrze pracować.

Wiele osób ma jednak problem nie z produktywnością pracy, ale z jej znalezieniem na samym początku ścieżki zawodowej.

- To wynika z faktu, że struktura kształcenia jest niedopasowana do realiów: nie jesteśmy jeszcze gospodarką na tyle rozwiniętą, aby zapewnić pracę aż tylu osobom z wykształceniem wyższym. Jeżeli potrzebujemy spawaczy, to przecież nikt nie będzie zatrudniał specjalistów od aeronautyki. Musimy być świadomi, że co drugi z nas nie będzie menedżerem. Nie wiem, skąd się wzięło przekonanie u młodzieży, że można studiować kierunki społeczne, a potem mieć przyjemną pracę i żądać za nią przyzwoitych pieniędzy. Kształcimy zbyt wielu nauczycieli, podczas gdy jest niż demograficzny.

- Polacy są idealistyczni - chwalą się wyższym wykształceniem, znajomością trzech języków, itd. Nie jesteśmy tak pragmatyczni jak Amerykanie, dla których liczą się konkretne umiejętności, a nie tylko piękny umysł. Śmiejemy się, że nasze dzieci mają lepsze rezultaty w szkole niż Amerykanie - ale to w USA buduje się rakiety i to Amerykanie dostają większość nagród Nobla.

Co więc doradziłby Pan tym, którzy jednak wybrali studia na kierunku, który obecnie okazał się mało praktyczny?

- Według mnie, na początku trzeba znaleźć jakąkolwiek pracę, żeby dać się pracodawcy poznać. Trzeba pokazać, że jest się przydatnym, coś z siebie dać. Czasem dana osoba jest przyjęta na niskie stanowisko, ale potem okazuje się dobra i awansuje. Ci, którzy mają pomysł na siebie i lubią szybko się uczyć, odnajdą się na rynku pracy. Pracownicy są skłonni dużo płacić osobom, które są dla nich cenne, których praca daje wymierne efekty. Ważne jest także to, aby umieć dogadywać się z innymi członkami zespołu.

- Nawet jeśli nasza pierwsza praca nie jest satysfakcjonująca, to zawsze można w niej nawiązać relacje, które przydadzą się później. Poza tym polecam nie patrzeć na początku na konkretne stanowisko, lecz zwracać uwagę na firmę jako całość - czy jest to dobra firma, czy ma perspektywy rozwoju.

TREND - Miesięcznik o sztuce inwestowania
Dowiedz się więcej na temat: Biznes | kryzys | Polska | sukces | strefa euro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »