Prąd ani ciepło nie będą drożeć?

Mimo wzrostu stawek za dostęp do infrastruktury kolejowej, ceny przewozu węgla dla energetyki spadają. To efekt ostrej konkurencji pomiędzy przewoźnikami. Przynajmniej z tego powodu prąd ani ciepło nie powinny więc drożeć. Niestety, niewykluczone, że tak, jak w końcu ubiegłego roku, mogą być kłopoty z terminowymi dostawami.

Prywatni przewoźnicy oceniają, że rynek staje się coraz bardziej wolny i otwarty, ale dzieje się to powoli. Zdaniem Pawła Pucka, członka zarządu PTK Holding, od pewnego czasu rośnie wolumen przewożonego węgla, który dostarczany jest przez firmy wybrane poprzez przetargi lub konkursy ofert. Najwięksi odbiorcy, którzy otworzyli rynek, to między innymi Elektrownia Ostrołęka, Elektrownia Dolna Odra, Elektrownia Kozienice.

- Wielu klientów posiada jednak jeszcze umowy zawarte z PKP Cargo, których zapisy uniemożliwiają zakończenie realizacji zlecenia - zastrzega Paweł Pucek. Zdarza się też, że w umowach zawarte są np. gwarancje, że PKP Cargo przewiezie określoną liczbę ton węgla, co równie skutecznie trzyma odbiorców przy państwowym przewoźniku.

Reklama

Dobrym przykładem, pokazującym to, że rynek nie otwiera się z dnia na dzień, lecz że jest to proces rozłożony na lata, są dawne Elektrociepłownie Warszawskie, czyli obecnie Vattenfall Heat. Głównym dostawcą zużywanego tam węgla jest PCC Coaltran - spółka, która wcześniej należała do elektrociepłowni, a w 2005 roku została sprzedana holdingowi PCC.

- Na mocy podpisanej przez nas umowy do końca 2008 roku 2/3 węgla będzie transportował PCC. Na pozostałą część był zorganizowany przetarg, który w zeszłym roku wygrała firma PTK Holding - mówi Marcin Zięba, rzecznik Vattenfall Heat. Choć Marcin Zięba nie zdradza warunków kontraktów, przekonuje, że mimo długoterminowej umowy transport węgla odbywa się po korzystnej cenie.

Tanie PKP Cargo ?

Oprócz powolnego uwalniania się rynku, niektórzy jego obserwatorzy zwracają uwagę na inne niepokojące zjawiska, które na nim ostatnio zachodzą. Zdaniem Adriana Furgalskiego, eksperta Zespołu Doradców Gospodarczych Tor, powodem do niepokoju jest np. nasilona aktywność PKP Cargo w zdobywaniu kontraktów dla energetyki. PKP Cargo, żeby wygrać przetarg, musi dać niższą cenę.

Skala upustów to 60-70 proc. poniżej oficjalnych stawek. Samo w sobie mogłoby to oczywiście odbiorców cieszyć, gdyby nie pojawiające się przy tej okazji wątpliwości. Po pierwsze, zdumiewa ogromna skala nowych kontraktów, które pozyskał państwowy gigant (według ocen ZDG Tor ok. 10 mln ton) po drugie - zadziwiająco konkurencyjna cena.

- Firmy prywatne mają trzy razy niższe koszty niż PKP Cargo i trzy razy wyższą wydajność na pracownika, więc jeżeli Cargo pozwala sobie na takie upusty, to prawdopodobnie jest to dumping. To działanie na krótką metę - można w ten sposób postępować miesiąc, dwa - ale jeśli będzie to trwać dłużej, kolejne przetargi dadzą do myślenia Komisji Europejskiej albo Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumenta - uważa Furgalski.

Poza tym pojawia się pytanie, czy PKP Cargo będzie w stanie się z tych zobowiązań wywiązać. W ślad za wygrywanymi przetargami nie pojawił się bowiem żaden impuls inwestycyjny, PKP Cargo nie zwiększyło zamówień u firm remontujących czy budujących wagony.

Ekspert ZDG Tor przypomina sytuację z grudnia zeszłego roku, kiedy to Kompania Węglowa alarmowała, że miliony ton węgla zalegają na hałdach, a jednocześnie węgiel nie docierał na czas do klientów. Obawia się, że podobne problemy mogą się zdarzyć i w tym roku.

Zdaniem Bogdana Tofilskiego, członka zarządu PTKiGK Rybnik, jednym z głównych powodów tego, że w zeszłym roku występowały problemy z węglarkami, był jednak nie tyle ich brak, co tragiczny stan sieci kolejowej na Śląsku. To on powoduje, że wagony "utykają" gdzieś w trasie, a przejechanie kilkunastokilometrowego odcinka potrafi zająć kilkanaście godzin.

Prowadzi to do tego, że mimo iż poziom wykorzystania sieci kolejowej w ogóle jest niski - ok. 40 proc., jednocześnie wciąż istnieją wąskie gardła, które uniemożliwiają lepsze wykorzystanie torów.

Niezależnie od powodów zagrożenie, że zakontraktowane dzisiaj wagony węgla nie będą dojeżdżać do odbiorców wtedy, gdy będą potrzebne, jest jednak poważne. W tym roku uchroniła nas przed tym łagodna zima, czy powinniśmy liczyć, że następna również będzie krótka i ciepła?

Dostęp podrożał

Najważniejszym wydarzeniem na rynku przewozów kolejowych w ogóle, a więc i przewozów dla energetyki, było wprowadzenie od początku tego roku nowych, wyższych stawek za dostęp do infrastruktury kolejowej.

Zdaniem Adriana Furgalskiego, mają one znaczący wpływ na przewoźników. Jednak rozmawiając z samymi przewoźnikami widać, że przynajmniej na razie nie wywołały one dramatycznych konsekwencji. Wszyscy potwierdzają, co prawda, że koszty wzrosły. Z drugiej strony zgodnie zapewniają, że nie zamierzają kosztów tych przerzucać na klienta.

- Podwyżka zapowiadała się dramatycznie, ale okazało się, że nie była taka straszna - mówi Tofilski.

W przypadku jego firmy doprowadziła ona w sumie do kilkuprocentowego wzrostu ogólnych kosztów. Zmienił się na niekorzyść system obliczania opłat - jest bardziej skomplikowany i wymaga więcej pracy, zarówno po stronie przewoźników, jak zarządzającego infrastrukturą PKP PLK.

- Wzrost stawek za korzystanie z torów PKP PLK odbił się na rentowności usług przewozowych prywatnych przewoźników - potwierdza Paweł Pucek. Według jego oceny stawki wzrosły o ok. 10 proc.

Wpływ podwyżek na ogólne koszty przewoźnicy próbują minimalizować - chociażby poprzez inną organizację pracy taboru (co czasem prowadzi do absurdów - np. odchodzenia od kontraktowania długoterminowego na rzecz zamawiania dostępu do torów w systemie "ad hoc", po to, by uniknąć konieczności ponoszenia opłaty za rezerwację torów w przypadku, gdy się ich nie wykorzysta) oraz współpracę ze spedytorami.

Tańszy transport = tańszy prąd?

Wygląda na to, że podwyżki cen transportu odbiorcom węgla w najbliższym czasie nie grożą. Z drugiej strony jednak, biorąc pod uwagę fakt, że liberalizacja rynku jest powolna, a koszty przewoźników rosną, na to, że ceny transportu będą nadal spadały tak szybko jak w ostatnich trzech latach, chyba również nie ma co liczyć. Może natomiast warto się zastanowić, co wynika z dotychczasowego uwalniania rynku?

Adrian Furgalski szacuje, że z perspektywy kupujących węgiel elektrowni czy elektrociepłowni koszt transportu stanowić może do 15 proc. jego ceny. Przyjmując, że średnio cena transportu spadła w ciągu ostatniego roku o 10 proc., można łatwo wyliczyć, że zakłady energetyczne dzięki konkurencji na rynku przewoźników kolejowych zaoszczędziły ok. 1,5 proc. kwot, jakie wydały na jego zakup. Czy przełoży się to na sytuację konsumentów energii?

- Na spadek cen energii z tego tylko powodu raczej nie ma co liczyć. Ale prawdopodobnie, gdyby nie konkurencja na tym rynku, podwyżki cen energii czy ciepła byłyby większe - uważa Furgalski.

Krzysztof Orłowski

Dowiedz się więcej na temat: PKP | prąd | cargo | elektrownie | przewoźnicy | ciepło | infrastruktura | firmy | wagony
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »