Rada UE nie zgodziła się na rozszerzenie czarnej listy krajów piorących brudne pieniądze

Przedstawiciele 28 krajów członkowskich w Radzie UE odrzucili w tym tygodniu propozycję Komisji Europejskiej z 13 lutego, by rozszerzyć czarną listę krajów, gdzie istnieją warunki do prania brudnych pieniędzy. Na liście 23 krajów miała się znaleźć Arabia Saudyjska.

Zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej na liście miało od 14 lutego figurować siedem nowych państw, które nie angażują się wystarczająco w walkę z praniem brudnych pieniędzy lub gdzie istnieją luki prawne umożliwiające taki proceder.

Oprócz Arabii Saudyjskiej Komisja chciała umieścić na liście Panamę, Samoę i cztery terytoria amerykańskie - Wyspy Dziewicze Stanów Zjednoczonych, Samoa Amerykańskie, Terytorium Guamu i Portoryko.

"Unijna 28-ka straciła okazję, by zademonstrować światu swoje zaangażowanie w walkę z praniem brudnych pieniędzy i światową korupcją" - ocenił Carl Dolan z Transparency International, organizacji zaangażowanej w działalność antykorupcyjną, która wraz z innymi NGO optowała za wpisaniem nowych państw na unijną czarną listę.

Reklama

W liście przesłanym w przededniu głosowania do rządów państw organizacja kierowana przez Dolana przypomniała szereg skandali korupcyjnych, które zostały szczegółowo opisane w opublikowanym niedawno raporcie OCCRP - stowarzyszenia łączącego media i banki domagające się wyjaśnienia przypadków korupcji i zorganizowanej przestępczości (Organised Crime and Corruption Reporting Project).

Jak zaznaczają media, kroki podjęte przez organizacje pozarządowe okazały się słabsze niż presja, jaką na państwa członkowskie starały się wywrzeć Stany Zjednoczone i Arabia Saudyjska.

Jak przypomina AFP, cztery terytoria amerykańskie, podobnie jak Panam i Arabia Saudyjska, które nie figurują też na liście międzynarodowej Grupy Specjalnej ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (GAFI), nie ryzykowały wiele.

Wpisanie ich na unijną czarną listę nie pociągnęłoby za sobą jakichkolwiek sankcji, a jedynie zobowiązałoby banki w Europie do stałego kontrolowani związanych z nimi operacji finansowych.

Ambasador USA przy UE, Gordon Sandland powitał decyzję Rady z radością. Jak podkreślił, zdrowy rozsądek państw członkowskich przeważył, "zwyciężając nad dogmatycznym stanowiskiem Komisji Europejskiej".

Decyzja Rady UE spotkała się też z przychylnym przyjęciem władz Arabii Saudyjskiej.

Pozytywnie odniosło się do niej też kierownictwo międzynarodowej Grupy Specjalnej ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (GAFI), które obawiały się podważenia centralnej roli tej struktury w walce z praniem brudnych pieniędzy.

Oprócz wymienionej siódemki państw, które ostatecznie nie zostały uznane za kraje, gdzie istnieją warunki sprzyjające praniu brudnych pieniędzy, na czarnej liście UE znajdują się już m.in.: Afganistan, Bahamy, Botswana, Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna, Etiopia, Ghana, Iran, Irak, Libia, Nigeria, Pakistan, Sri Lanka, Syria, Trynidad i Tobago, Tunezja i Jemen. KE od dawna alarmuje o "strategicznych brakach w ramach prawnych" w tych krajach.

Celem wykazu jest ochrona systemu finansowego UE poprzez skuteczniejsze zapobieganie praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. W wyniku przyjęcia listy banki i inne podmioty objęte unijnymi przepisami dotyczącymi przeciwdziałania praniu pieniędzy będą miały obowiązek przeprowadzania większej liczby kontroli operacji z udziałem klientów i instytucji finansowych pochodzących z tych państw.

Komisja oszacowała stopień zagrożenia w przypadku każdego z tych państw oraz oceniła ramy prawne i kontrole wprowadzone w celu zapobiegania praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, a także skuteczność ich wdrożenia. Uwzględniła też prace Grupy Specjalnej ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy - międzynarodowego organu wyznaczającego standardy w tej dziedzinie.

Zastosowana przez KE metodologia była krytykowana przez grupy interesu jako mała przekonująca.

Komisja przyjęła wykaz w formie rozporządzenia. Zostało ono przekazane Parlamentowi Europejskiemu i Radzie do zatwierdzenia w terminie jednego miesiąca. Weto Rady UE uniemożliwia przyjęcie tej dyrektywy.

.............................

Widzimy wysiłki prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro, który stara się wyprowadzić i ukryć pieniądze na zagranicznych kontach - wskazał w tym tygodniu w rozmowie z agencją Reutera wysoko postawiony urzędnik USA. Banki, które w tym pomagają, narażają się na sankcje - dodał.

Ludzie z otoczenia Maduro "starają się obecnie rozdysponować i ukryć te pieniądze w różnych miejscach" - powiedział amerykański dygnitarz. "Niektóre banki, zwłaszcza banki zagraniczne, przykładają rękę do tego procederu" - ujawnił.

Zapowiedział zarazem, że nazwy tych instytucji finansowych zostaną upublicznione w niedługim czasie. - W nadchodzących dniach i tygodniach można się spodziewać nałożenia na nie amerykańskich sankcji - powiedział przedstawiciel administracji, którego słowa cytuje agencja Reutera.Byłaby to kolejna seria restrykcji nałożonych przez władze USA na reżym prezydenta Nicolasa Maduro.

Na początku stycznia USA nałożyły sankcje na Wenezuelę, które objęły m.in. prywatną stację Globovision Tele i ponad 20 innych podmiotów. Podobne restrykcje zostały też nałożone na Kubę i Nikaraguę, które doradca prezydenta Trumpa ds. bezpieczeństwa John Bolton zakwalifikował jako "trojkę tyranii" i nazwał "nikczemną kolebką komunizmu na Zachodniej Półkuli".

Resort finansów podał wówczas na swych stronach, że obywatele USA mają czas do 8 stycznia 2020 roku na zakończenie współpracy z Globovision.

Wśród osób, na które nałożono restrykcje, był szef Globovision, miliarder Raul Gorrin Belisario i była minister skarbu Claudia Patricia Diaz Guillen.

Amerykański minister finansów Steven Mnuchin napisał w opublikowanym przez resort oświadczeniu, że osoby biorące udział w tym oszustwie walutowym ukryły swe dochody w USA oraz w bankach i inwestycjach w Europie.

Według Bloomberga amerykańscy prokuratorzy federalni oskarżyli Gorrina w sierpniu w związku z podejrzeniami o korupcję i pranie pieniędzy. Miliarder w 2013 roku kupił jedyną w Wenezueli telewizję Globovision, zwolnił dziennikarzy i zlikwidował wiele programów informacyjnych, by przypodobać się obozowi władzy. Dzięki politycznym koneksjom i łapówkom, jakie zapłacił Diaz Guillen i jej mężowi, zdobył licencję na handel walutami - relacjonuje Bloomberg.

Poprzednią rundę sankcji, polegającą na zakazie handlu wenezuelskim złotem, Waszyngton nałożył na Caracas na początku listopada.

Według przedstawicieli amerykańskiej administracji, Maduro, aby obejść wcześniejsze sankcje, wyeksportował nielegalnie do Turcji 21 ton złota, w nadziei na podreperowanie zrujnowanej wenezuelskiej gospodarki.

Pod koniec grudnia Wenezuela zaskarżyła te restrykcje oraz "dyskryminacyjne traktowanie wenezuelskiego długu i transakcji w walucie cyfrowej" jako złamanie przepisów Światowej Organizacji Handlu.

Administracja prezydenta Donalda Trumpa nałożyła już wcześniej wiele różnych restrykcji na prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro, jego otoczenie oraz wenezuelskie firmy, aby wywrzeć presję na coraz mniej demokratyczne władze w Caracas, które doprowadziły kraj do załamania gospodarczego.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2018

PAP
Dowiedz się więcej na temat: pranie brudnych pieniędzy | sankcje USA | raj podatkowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »