Recesja. Bezrobotni zajmują nieużytki wokół Buenos Aires. Skutek ​pandemii koronawirusa

Najubożsi mieszkańcy Buenos Aires, głównego miasta Argentyny, którzy utracili w szczycie pandemii koronawirusa źródła zarobkowania i zostali eksmitowani z prymitywnych lokali w dzielnicach biedoty, zwanych "villas miseria", zaczynają zajmować nieużytki - opuszczone tereny pod miastem.

20 lipca kilka rodzin wycięło zarośla na leżącym na południe od Buenos Aires dawnym, 100-hektarowym wysypisku śmieci w miejscu zwanym Guernika. Ustawiło tam szałasy z gałęzi i płacht plastiku. Po tygodniu były już w tym miejscu tysiące nielegalnych osadników z rodzinami.

Dwa i pół tysiąca rodzin, jak napisał argentyński dziennik "La Nacion", "rzuciło wyzwanie argentyńskiemu wymiarowi sprawiedliwości", osiedlając się na dawnym wysypisku.

Ta grupa bezdomnych znajduje też naśladowców w innych miejscach.

Pomocy prawnej udzieliła im grupa prawników, m.in. z Uniwersytetu Katolickiego Argentyny (UCA). Za ich radą, nielegalni osiedleńcy wznoszą na dawnym wysypisku śmieci szałasy bez użycia łopat, ponieważ zgodnie z argentyńskim ustawodawstwem "bezprawne naruszenie gruntów" upoważniałoby policję do natychmiastowej interwencji.

Kiedy nie zachodzi taka okoliczność, eksmisja wymaga - zgodnie z argentyńskim prawem - wyroku sądowego.

Prawnicy twierdzą, że wiele z terenów zajmowanych przez "nielegalnych" nie posiada w świetle prawa swych właścicieli, ponieważ zmarli oni bezpotomnie, nie pozostawiając testamentu.

Według danych ogłoszonych w tych dniach przez UCA, w następstwie pandemii koronawirusa bezrobocie w Argentynie, szóstym kraju Ameryki Południowej najsilniej zaatakowanym przez koronawirusa, wzrosło pod koniec czerwca do 15,5 proc. Na początku trzeciego kwartału tego roku liczba bezrobotnych wzrosła z 2,2 mln do 3,3 mln osób.

Większość spośród "nowych bezrobotnych" pracowała bez umowy; tylko 300 tys. było ubezpieczonych - wynika z danych UCA.

74 proc. "villas miseria" znajduje się w liczącej 2,9 mln mieszkańców argentyńskiej metropolii i zarazem najbogatszym mieście kraju, Buenos Aires oraz w odległej o 90 km nadmorskiej stolicy Argentyny - La Plata.

Axel Kiciloff, gubernator prowincji Buenos Aires, w wywiadzie dla wielkiego chilijskiego dziennika "La Tercera" przedstawia mechanizm masowych zakażeń koronawirusem w jego mieście i innych wielkich metropoliach Ameryki Południowej: "Do wykrycia 29 proc. przypadków koronawirusa dochodzi w dzielnicach nędzy. W naszym mieście jest 40 takich +nieformalnych osiedli+,  w całej prowincji Buenos Aires - 1,8 tys. +villas miseria+, w których mieszka 423 tys. rodzin, a w skali całego kraju jest takich osiedli 4,6 tys.".

40 proc. ich mieszkańców nie ma żadnych umów o pracę, zarabiają na życie "w strefie gospodarki nieformalnej".

Z zasady nie ma tam zorganizowanej opieki zdrowotnej - przyznaje Kiciloff.

"Jesteśmy pełni niepokoju o to, co się tam dzieje, ponieważ jak już przeprowadzamy testy na koronawirusa, okazuje się często, że dziewięć na 10 badanych osób jest nosicielami" - dodaje.

Tylka niewielka część domów w tych dzielnicach biedy, z których wobec braku pieniędzy na opłatę czynszów coraz częściej eksmitowani są ich lokatorzy, ma wodę bieżącą i kanalizację.

Po wykryciu pierwszych przypadków kornawirusa, centrolewicowy rząd prezydenta Alberto Fernandeza zareagował wprowadzeniem daleko idących ograniczeń i środków ostrożności, które mają zapobiec rozprzestrzenianiu się pandemii. Podobnie, jak - na przykład - w 7-milionowej stolicy Chile, okazały się one niezbyt skuteczne wobec sytuacji pandemicznej, utrzymującej się w najuboższych dzielnicach, których mieszkańcy udawali się codziennie do pracy w pozostałych częściach Buenos Aires i innych miastach.

O rozmiarach problemu świadczy m.in. prognoza UNICEF, która głosi, że pod koniec bieżącego roku aż 63,9 proc. argentyńskich dzieci będzie "żyło poniżej linii ubóstwa".

Wobec sytuacji w jakiej znalazła się wskutek pandemii znaczna część ludności kraju rządząca argentyńska koalicja centrolewicy Front Wszystkich przedstawiła w piątek w Kongresie projekt ustawy, która miałaby zapewnić dodatkowe środki finansowe na "pomoc nadzwyczajną" dla ludności. Miałby to być jednorazowy podatek nałożony na obywateli argentyńskich, których majątek obliczany jest na co najmniej 200 mln peso argentyńskich (2,56 mln dolarów).

Uzasadnienie ustawy brzmi: w ciągu czterech lat rządów Mauricio Macriego (2015-2019) zaprzestano ściągania podatków od kwoty majątku najbogatszych osób i przedsiębiorstw przekraczającej  równowartość 7 pkt procentowych argentyńskiego PKB. Odzyskanie 1 pkt procentowego tej nadwyżki, według projektu ustawy, pozwoliłoby odzyskać 3,846 mld dolarów.

Rząd zapowiada, że ta kwota zostanie przeznaczona na zakup leków i wyposażenie szpitali do walki z pandemią koronawirusa oraz poprawę sytuacji w "villas miseria", dzielnicach nędzy.

Reklama
PAP
Dowiedz się więcej na temat: Argentyna | koronawirus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »