Rok 2022: Spadek urodzeń i wzrost przepływu danych

Spowolnienie gospodarki Chin, pułapki zadłużenia wielu państw, "zielona inflacja" - czyli wzrost cen niektórych metali czy rynkowe bańki, z których kilka może pęknąć - to ekonomiczne trendy, które czekają świat w 2022 roku, twierdzi "Financial Times".

Zwiększające się przez cztery dekady globalne zadłużenie, napędzane przez pożyczki zaciągane przez rządy, w czasie pandemii nabrało tempa. To zaś - ostrzegają eksperci - wpędzi wiele państw w pułapkę. Już teraz długi dwudziestu pięciu krajów, w tym Stanów Zjednoczonych i Chin, przekraczają 300 procent ich PKB. Sytuację pogarszają pieniądze dodrukowywane przez banki centralne. "Jest oczywiste, że społeczeństwom uzależnionym od długu z obawy przed bankructwem trudno jest zmniejszyć zadłużenie" - czytamy w "Financial Times".

O Chinach będzie głośno

Zdaniem ekspertów, w 2022 roku wciąż będzie malała na świecie liczba urodzeń, co - podkreślają - spowoduje dalsze zmniejszenie liczby globalnej siły roboczej. Jak wynika z danych, 51 krajów ma malejącą liczbę ludności w wieku produkcyjnym - to o 34 kraje więcej niż było w 2000 r. Przykładem są Chiny, gdzie na tysiąc mieszkańców rodzi się statystycznie 8,5 dzieci - czyli tyle, co w 1978 roku. "Pary nie chciały wprowadzać dzieci do zamkniętego świata" - podsumowuje "Financial Times" i przypomina, że malejące wskaźniki urodzeń spowolniły globalny wzrost gospodarczy. 

Podobnie jak wcześniej, również w 2022 roku o Chinach będzie głośno. Przed pandemią Państwo Środka odpowiadało za 33 proc. globalnego wzrostu PKB. W 2021 r. liczba ta zmniejszyła się do 25 proc., a w tym roku będzie prawdopodobnie jeszcze mniejsza. Wśród przyczyn eksperci wyliczają: rosnące zadłużenie, powstrzymywane przez kryzys narodziny dzieci czy uzależnienie rozwoju gospodarczego od eksportu. "Pogłębiające się przejście Chin z handlu na "samowystarczalność" rozluźnia ich kontakty z innymi państwami. Być może Chiny osiągnęły już swój szczyt jako motor światowego wzrostu" - zastanawia się "Financial Times".

Reklama

Drogie metale i pękające bańki

W 2022 roku czeka nas “zielona inflacja", czyli wzrost cen ekologicznych metali przyszłości, takich jak miedź i aluminium. Powszechnie wiadomo, że walka z globalnym ociepleniem powoduje wzrost popytu na te metale. Na przykład wykorzystanie miedzi przyczynia się do zmniejszenia światowego śladu węglowego. Równocześnie, w dobie dekarbonizacji, spada podaż na surowce kopalne. "Zielone metale" bez których nie może się dokonać transformacja ekologiczna, będą coraz droższe - prognozuje "FT". W ciągu najbliższych 20 lat popyt na nie wzrośnie co najmniej o połowę. 

W 2022 roku trzeba będzie uważać na bańki, z których wiele może stracić na sile a niektóre pękną. Eksperci przypominają, że o bańkach mówi się w kontekście kryptowalut, czystej energii, budownictwa, firm technologicznych czy SPAC (Special Purpose Acquisition Company) -  spółek zajmujących się zbieraniem kapitału z rynku w celu przejmowania firm. "Klasyczne bańki, to takie które podwajają ceny w ciągu 12 miesięcy" - definiuje zjawisko "Financial Times". I wskazuje, że w ciągu ostatniego roku niemal wszystkie doświadczyły spadków średnio o 35 proc. "Trzeba pamiętać, że wiele z nich pęknie, ale ocaleje kilka potencjalnie gigantycznych baniek" - wskazuje gazeta.

Wzrost przepływu danych i spadek produktywności

W 2022 roku przyspieszy internet. Po uderzeniu pandemii, na świecie zmalał przepływ handlu, pieniędzy i ludzi. Wzrósł natomiast przepływ danych. Z prognoz wynika, że w 2022 roku wielkość komunikacji online przewyższy cały ruch od początku powstania internetu do 2016 roku. Jednak - ostrzega "FT" - nie ma co liczyć, że sieć rozwinie się poza kontrolą rządów i władze dopuszczą do swobodnego przekraczania granic przez dane. Przybywa krajów, które wprowadzają restrykcyjne przepisy dotyczące korzystania z sieci. Są nimi m.in. Chiny, Arabia Saudyjska i Indie,. W 2022 roku lista tych krajów może się wydłużyć. 

Rok 2022 ma ostudzić też nadzieje, że szybkie wprowadzanie usług cyfrowych w czasie pandemii zakończy długotrwały spadek globalnego wzrostu produktywności. W 2020 roku wzrost ten był ograniczony do Stanów Zjednoczonych, ale nie utrzymał się przez cały rok, spadł w ostatnim kwartale. Z danych wynika, że mimo najlepszych chęci pracujący zdalnie dalej spędzać będą przed komputerami więcej godzin nie podnosząc swojej wydajności. O dziwo, nie zwiększa się ona mimo przyspieszenia zmian technologicznych.

Ewa Wysocka, Financial Times 

INTERIA.PL/materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: gospodarka | gospodarka światowa | Chiny | inflacja | pandemia | kryptowaluta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »