Rosja szykuje energetyczny atak na Europę

Rosyjski przemysł atomowy odniósł spore korzyści w wyniku budowy reaktorów w krajach rozwijających się, takich jak Indie, Chiny czy Iran. Teraz rozważa swoje szanse na zdominowanie dostaw do krajów Unii Europejskiej.

Gdy upadał komunizm, wydawało się, że radziecki przemysł nuklearny pozostawia współczesnej Rosji w spadku więcej problemów niż dobrodziejstw. Pamięć o katastrofie w Czarnobylu była wciąż świeża, a elektrownie jądrowe jawiły się jako jeden z elementów posowieckiego krajobrazu przemysłowej "jałowej ziemi".

Rosatom walczy o rynek

A jednak rosyjski sektor atomowy odrodził się. Więcej - ostatnimi czasy radzi on sobie tak dobrze, że urzędnicy i politycy zaczynają rzucać ogólnikowymi stwierdzeniami o Rosji jako "nowym globalnym graczu", szukając jednocześnie kontraktów wszędzie tam, gdzie budowane są reaktory, w tym także w Europie, a nawet w Stanach Zjednoczonych.

Reklama

W ostatnich miesiącach Rosatom (Federalna Agencja Energii Atomowej), państwowa korporacja nuklearna, zakończyła - mimo międzynarodowej wrzawy - prace przy wznoszeniu elektrowni atomowej w Iranie. Podpisała również umowę z chińskim rządem na budowę dwóch zaawansowanych technologicznie reaktorów spalających paliwo plutonowe. Dodatkowo Rosatom sfinalizował kontrakt z Turcją na budowę czterech reaktorów i prowadzi rozmowy z Indiami w sprawie kolejnych dwunastu.

Rosyjski gigant przygotowuje ofertę, którą złoży w przetargu na realizację rozbudowy czeskiej elektrowni atomowej w Temelinie. Koszt realizacji tej inwestycji szacowany jest na 8 mld USD.

Branżowi analitycy postrzegają ten manewr jako próbę wysondowania, czy strategia, która doprowadziła Rosatom do statusu wiodącego światowego konstruktora elektrowni jądrowych poprzez kontrakty na inwestycje w krajach rozwijających się, odniesie sukces również w realiach rynku Unii Europejskiej.

- Rosja jest liczącym się graczem na rynku energii atomowej - uważa Maria Aleksiejenkowa, analityk moskiewskiego banku inwestycyjnego Renaissance Capital. - Od teraz Rosja będzie brała udział we wszystkich przetargach w różnych miejscach świata. Ekspansja rosyjskiego przemysłu nuklearnego będzie miała charakter globalny.

Technologia rodem ze Związku Radzieckiego

Rosjanie są zdania, że ich konkurencyjna przewaga odniesie w Europie równie dobry skutek, jak na innych rynkach. Do swoich atutów zaliczają dysponowanie rozbudowaną infrastrukturą przemysłową w dziedzinie wzbogacania uranu i gotowość do importu nuklearnych odpadów w celach ich składowania i przetwarzania. Podkreślają również, że tutejszy przemysł atomowy nigdy nie doświadczył okresu swoistej hibernacji, tak, jak miało to miejsce w Stanach Zjednoczonych w następstwie rozczarowania opinii publicznej energią jądrową. W ostatnich dekadach Rosjanie nie poważyli się na żaden wielki skok technologiczny, ale też nie stracili swoich pozycji.

Zamiast tego powoli, krok po kroku, udoskonalali stary typ reaktora zaprojektowany jeszcze w czasach Związku Radzieckiego, znany jako WWER (skrót od rosyjskiego Wodo-Wodianoj Eniergieticzeskij Rieaktor, czyli wodno-wodny reaktor energetyczny), który dziś jest ich wiodącym produktem na rynku.

- Nigdy nie zaprzestaliśmy budowy, nawet po wydarzeniach w Czarnobylu - mówi Siergiej Nowikow, rzecznik Rosatomu. - Posuwaliśmy się do przodu bardzo powoli, ale ani razu się nie zatrzymaliśmy.

Eksperci chwalą rosyjskie projekty

Jak wynika z informacji waszyngtońskiego Instytutu Energii Nuklearnej, Rosatom buduje obecnie piętnaście reaktorów - dziesięć w Rosji i pięć poza jej granicami - spośród wszystkich sześćdziesięciu, które powstają w tej chwili w różnych miejscach świata. Ma podpisane kontrakty na budowę siedmiu innych, negocjuje kolejnych osiemnaście i uczestniczy w przetargach na cztery - podaje Siergiej Nowikow.

Dla porównania - Westinghouse, największy amerykański konstruktor elektrowni nuklearnych, nie przoduje obecnie w liczbie kontraktów. Faktem jest jednak, że ma na swoim koncie więcej reaktorów, niż jakakolwiek inna korporacja tego typu na świecie. Większość z tych inwestycji została zakończona w latach 60. i 70.

Rosjanie po cichu wprowadzali do branży nuklearnej innowacyjne rozwiązania w dziedzinie bezpieczeństwa. Jako pierwsi na świecie zaczęli instalować tak zwane chwytacze rdzenia na dnie studni nowych reaktorów, których zadaniem jest wychwytywanie stopionych szczątków reaktora. Instalacja mechanizmów bezpieczeństwa stanowi dziś zresztą ok. 40 proc. kosztów każdego reaktora budowanego przez Rosjan.

Eksperci z innych krajów zasadniczo chwalą rosyjskie projekty, podkreślając, że są one dziś w pełni konkurencyjne wobec reaktorów projektowanych przez specjalistów z USA i Unii Europejskiej.

Tymczasem Rosatom stara się dobrze wykorzystać swój monopol w branży nuklearnej. Rosyjski gigant jest pionowo zintegrowaną firmą, zarządzającą złożami uranu, przemysłem wzbogacania paliwa jądrowego, budową reaktorów, a nawet rozbrajaniem starych reaktorów.

Nietypowa usługa daje Rosji przewagę

Po podpisaniu ostatnich umów z Chinami dyrektor wykonawczy Rosatomu i były premier Rosji Siergiej Kirijenko poinformował dziennikarzy, że do 2030 r. koncern potroi zyski ze sprzedaży do 50 mld USD rocznie. Wydawał się przy tym niemal oszołomiony. Rosatom może zdobywać kolejne zlecenia, łącząc kontrakty na budowę reaktorów z umowami na dostawy paliwa czy tworzenie spółek typu joint venture, realizujących proces transferu technologii do kraju klienta.

Analitycy spodziewają się, że właśnie na tej strategii oprze się w przetargu na rozbudowę czeskiego Temelinu.

Rosatom reklamuje się również tym, że posiada inną, rzadką przewagą nad konkurencją, która jednocześnie świadczy o wysokim stopniu komfortu, z jakim Rosjanie poruszają się w sektorze energii jądrowej, nawet po wydarzeniach w Czarnobylu. Chodzi o gotowość do przejmowania od klientów nuklearnych odpadów, zwłaszcza od tych klientów, którzy kupują rosyjskie reaktory.

Na mocy ustawy, która w bardziej demokratycznym ustroju mogłaby okazać się trudniejszą do "przepchnięcia" przez parlament, Rosja zezwala na import materiałów napromieniowanych w reaktorach. Rozwiązanie to, za którego wprowadzeniem opowiadał się ówczesny prezydent Władimir Putin, ma kluczowe znaczenie dla światowej ekspansji rosyjskiej energetyki jądrowej. Pod względem politycznym popiera je rząd amerykański, który dostrzega jego korzystność z punktu widzenia nierozprzestrzeniania broni jądrowej. Wprowadzenie tego rozwiązania stało się warunkiem koniecznym dla ukończenia budowy pierwszej irańskiej elektrowni nuklearnej w Bushehr. Paliwo zużyte w reaktorze zawiera bowiem pluton, który może zostać wykorzystany do budowy bomby atomowej.

- Rosja godzi się na import zużytego paliwa w celach przetwarzania i przechowywania go - podkreśla Maria Aleksiejenkowa. - Nie znam żadnych innych dostawców, którzy świadczą podobne usługi.

Odpad stał się cennym surowcem

Zarządzający rosyjskim sektorem nuklearnym twierdzą, że właśnie ta gotowość do przetwarzania nuklearnych odpadów, które w ich nomenklaturze funkcjonują jako "zużyte paliwo", stanowi o konkurencyjnej przewadze Rosji podczas negocjowania nowych kontraktów.

Przechowywanie zużytego paliwa jest biznesem rentownym, przy czym zyski z posiadania tych materiałów mogą wzrosnąć jeszcze bardziej w miarę, jak coraz powszechniejsze stawać się będzie paliwo plutonowe. W Rosji, tak jak i we Francji, branża nuklearna traktuje zużyte paliwo już nie jak długofalowy kłopot, ale cenny surowiec, który w przyszłości będzie wykorzystywany w produkcji paliw z mieszanych tlenków uranu i plutonu.

Również rozbudowana infrastruktura służąca do wzbogacania uranu okazała się niezaprzeczalnym atutem Rosjan, którzy walczą dziś o kontrakty na całym świecie, korzystając z boomu na budowę reaktorów, określanego czasem mianem "nuklearnego renesansu". Jak podaje Instytut Energii Nuklearnej, aż w 140 przypadkach nowych inwestycji tego typu proces koncesjonowania jest w zaawansowanym stadium.

Dziś Rosatom sprzedaje niskowzbogacony uran kilkudziesięciu krajom - w tym Stanom Zjednoczonym, RPA, Chinom, Francji, Niemcom, Szwajcarii, Szwecji, Holandii i Iranowi. Rosja zdominowała w istocie handel tym materiałem, i do 2025 r. zamierza zwiększyć swój udział w globalnym rynku z 17 proc. do 25 proc. przy pomocy wojskowej infrastruktury technologicznej, której potencjał nie jest obecnie w pełni wykorzystywany.

Celem tej strategii jest zysk - cena jednej wiązki paliwa dla reaktora to około 700 tys. USD, a Rosatom sprzedał zachodnim firmom już ponad 2,5 tysiąca takich wiązek - ale też rentowne łączenie kontraktów na dostawy nisko wzbogaconego uranu z innymi usługami, takimi jak budowanie reaktorów.

Analitycy wskazują na fakt, że obecnie tylko Areva, francuski koncern nuklearny, oferuje podobny wachlarz usług obejmujących kompletny cykl produkcyjny paliwa jądrowego. Inni producenci muszą współpracować ze sobą przy składaniu ofert, jeśli chcą zapewnić swoim klientom tego typu zintegrowane pakiety.

W tej chwili Rosjanie budują reaktor w Bułgarii, jednym z krajów członkowskich Unii Europejskiej. W tym przypadku czysto biznesowe konsekwencje tego przedsięwzięcia przyćmiewa jednak polityka z rosyjską ropą i gazociągiem w tle.

Atom - partner na 100 lat

W przetargu na rozbudowę elektrowni w czeskim Temelinie, Atomstrojeksport - filia Rosatomu zarządzająca inwestycjami realizowanymi poza granicami Rosji - połączyła swoje siły z czeskim gigantem przemysłowym, Skodą, by przebić ofertę amerykańskiego Westinghouse i francuskiej Arevy. W ramach tego projektu w Temelinie powstać mają dwa dodatkowe reaktory jądrowe. Czeska grupa energetyczna CEZ, w 70 proc. należąca do tamtejszego rządu, ma wskazać zwycięzcę przetargu na początku 2012 r.

Czechy, podobnie jak wiele innych państw w Europie Wschodniej, zwracają się ku energii atomowej w miarę kurczenia się swoich złóż węglowych. Czesi ostrożnie podchodzą jednak do perspektywy pogłębiania swojej zależności energetycznej od Rosji, która już w tej chwili pokrywa większą część ich zapotrzebowania na ropę i gaz ziemny. - To wybór partnera, współpracownika i dostawcy na najbliższych sto lat - powiedział w niedawnym wywiadzie radiowym Vaclav Bartuska, rządowy przedstawiciel nadzorujący przebieg temelińskiego przetargu.

Strona rosyjska chce zaproponować Czechom utworzenie spółki joint venture, w ramach której w Temelinie produkowane będzie paliwo uranowe, a także możliwość eksportu zużytego paliwa do Rosji. - Nawet jeśli mogłoby się wydawać, że tylko Rosjanie non-stop budują reaktory, to Westinghouse i Areva również mają duże doświadczenie w tej materii - zauważył Bartuska.

Andrew E. Kramer

New York Times / International Herald Tribune

Tłum. Katarzyna Kasińska

New York Times IHT
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | Rosji | budowy | paliwa | paliwo | przemysł | atak | gotowość | napęd atomowy | Rosjanie | analitycy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »