Rosjanie nie obejdą się bez Ukrainy?

Zgoda na budowę gazociągu Nord Stream 2 na duńskich wodach oznacza, że inwestycja będzie zrealizowana. Czy Gazprom zdąży z budową do końca roku? Raczej nie. Eksperci wskazują, że Rosjanie będą zmuszeni do korzystania z tranzytu gazu przez Ukrainę zarówno w przyszłym roku, jak i kolejnych latach.


Pierwotnie budowa miała być ukończona do końca 2019 roku. Według Szymona Kardasia z Ośrodka Studiów Wschodnich, termin ten raczej nie zostanie dotrzymany. Infrastruktura prawdopodobnie będzie gotowa w pierwszej połowie 2020 r. Przez najbliższe cztery tygodnie niezadowolone z tej decyzji podmioty mogą zaskarżyć decyzję. - Tak więc w tym czasie nic się nie wydarzy - mówi ekspert. Gazprom musi spełnić jeszcze pewne wymogi formalne - chodzi o złożenie dokumentacji do duńskich urzędów ze względu na zmienioną trasę gazociągu. - Tu pojawia się pytanie o zdolności organizacyjne spółki. Trzeba też uwzględniać specyfikę funkcjonowania urzędów duńskich - powiedział Kardaś.

Reklama

Wskazał też, że jest ryzyko, że nie uda się przeprowadzić pewnych prac ze względów środowiskowych. - Jeśli inwestor nie zdąży z budową w konkretnym okienku czasowym, pewnych prac nie będzie mógł przeprowadzić aż do późnej wiosny - poinformował. Trzeba też uwzględniać działania testowe, które będą musiały zostać przeprowadzone przed rozruchem, a które zajmą od miesiąca do trzech.

Niemcy muszą rozbudować sieć

Ale nawet gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, Nord Stream 2 nie będzie mógł zacząć działać pełną parą, bo do tego konieczna jest budowa infrastruktury po stronie niemieckiej. Gazociąg dobije przecież ostatecznie do terytorium tego kraju. A Niemcy mają czas na budowę infrastruktury lądowej do końca 2020 r. - Obie nitki, które będą lądowym przedłużeniem Nord Stream 2, Niemcy planują wybudować do końca 2020 roku. Jedna ma być gotowa na początku 2020 roku, a druga na koniec 2020 roku - podkreślił Kardaś.

Obserwatorzy obawiali się, że budowa gazociągu Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku sprawi, że Rosja zaprzestanie przesyłania gazu przez terytorium Ukrainy. To dla tego kraju duży problem, bo rocznie Ukraińcy inkasują z tytułu opłaty przesyłowej między 2 a 3 mld dolarów. Z końcem roku wygasa kontrakt na tranzyt surowca i obecnie trwają negocjacje w sprawie nowej umowy. Rosjanie chcą, by umowa była elastyczna, by określała wolumen w widełkach i była krótkoterminowa. Tymczasem Ukraina chciałaby, by był to długoterminowy kontrakt na maksymalną ilość wolumenów.

Rosjanie mocniejsi w negocjacjach

Ekspert wskazuje, że decyzja Duńczyków politycznie wzmacnia Rosjan w negocjacjach ze stroną ukraińską. - To prezent, który Rosjanie zyskują na ostatniej prostej procesu negocjacyjnego - powiedział Kardaś. Kolejna runda rozmów zaplanowana jest na koniec listopada. - Rosjanie będą jeszcze mocniej forsować krótkoterminowe porozumienie. W efekcie proces negocjacji może się przeciągnąć na rok kolejny. W ich interesie jest zawarcie jedynie tymczasowej umowy - powiedział ekspert OSW.

Według niego, ani w 2020 roku, ani w trzech kolejnych latach, Rosja nie będzie jednak w stanie uwolnić się całkowicie od ukraińskiego szlaku. Powodów jest kilka. Pierwszy - odłożona w czasie pełna eksploatacja Nord Stream 2 ze względu na brak gotowej infrastruktury po stronie niemieckiej. Drugi - ograniczenia w wykorzystaniu gazociągu (podlega on trzeciemu pakietowi energetycznemu, a to oznacza, że musi być zagwarantowany dostęp stron trzecich do infrastruktury).

Scenariusze dla Ukrainy

Na jakie wolumeny może liczyć Ukraina? Dużo zależy od tego, jak kształtować się będzie popyt na rosyjski gaz w Europie. W 2018 roku przez terytorium Ukrainy Rosja przesłała 86 mld m sześc. gazu. Szymon Kardaś ocenia, że przy utrzymaniu obecnego zapotrzebowania na wschodni surowiec, mogłoby to być minimum 60 mld m sześc.

Przepustowość Nord Stream 2 wynosi 55 mld m sześc. Będzie on ułożony równolegle do pierwszej nitki biegnącej analogiczną trasą, o tej samej przepustowości. Rosyjski gaz dzięki podmorskiemu połączeniu będzie mógł być dystrybuowany do Europy za pośrednictwem Niemiec. Ale Rosja zamierza też sięgnąć do systemów europejskich od południowej strony, poprzez Turcję (dzięki gazociągowi Turecki Potok).

Obecnie surowiec do Turcji trafia rurociągiem Bluestream o przepustowości 16 mld m sześc., a także przez Ukrainę. Niezależnie od tego gotowa jest już pierwsza nitka Tureckiego Potoku, gaz ma nią popłynąć już w grudniu. Druga nitka ma dystrybuować surowiec dalej - będzie prowadziła do Bułgarii. Jak wskazuje ekspert, Bułgarzy wybudują swoją sieć tak, by połączyła się z rurociągiem, w pierwszej połowie 2020 roku. Później może ona zostać przedłużona do Serbii i na Węgry.

- Widać, że cierpliwość Rosjan zaczyna się opłacać. Byli cierpliwi w przypadku oczekiwania na zgodę Danii, podobnie jest teraz, przy negocjacjach trójstronnych dotyczących umowy tranzytowej z Ukrainą. Komisja Europejska na początku była pryncypialna, wskazywała na potrzebę zakontraktowania wolumenu powyżej 60 mld m sześc. w ciągu 10 lat. Ale już zaczyna się uginać. Widać, że po stronie europejskiej jest gotowość do ustępstw, a po stronie rosyjskiej nie - ocenia Kardaś.

- Jedno jest jednak pewne: całkowicie z przesyłu przez Ukrainę Rosjanie nie będą mogli jeszcze zrezygnować - podsumował ekspert.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ukraina | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »