Rostowski: W reformie emerytur to nie jest moje ostatnie słowo

- Jestem zdecydowany, by rozpocząć kolejną turę podnoszenia wieku emerytalnego służb mundurowych. Jeśli kasjerka w Tesco może pracować dłużej, to dlaczego nie mundurowi - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Jacek Rostowski. - To, że funkcjonariusze służb mundurowych nabędą uprawnienia emerytalne po przepracowaniu 25 lat, to nie jest moje ostatnie słowo. Nie boję się niezadowolenia funkcjonariuszy. Bardziej boję się ekspedientki w Tesco niż patriotycznego żołnierza - zapewnia gość RMF FM.

Konrad Piasecki: Panie ministrze, ma pan żal do kolegów z rządu?

Jacek Rostowski: - O co?

Że przyjęli taki hiperostrożny wariant reformy emerytalnej mundurówek.

- No bez przesady. Jest to naprawdę dość znaczący krok do przodu.

My ponad 40 lat pracy do 67. roku życia, oni 25.

- Ale to już o 10 lat dłużej, a poza tym przed 55. rokiem nie mogą przejść na emeryturę. Ja oczywiście nie ukrywam tego, że osobiście, a także urzędowo jako minister finansów, uważałem, że nowo wstępujący do służb mundurowych, a przecież o nich chodzi, powinni przystępować do systemu powszechnego. Ale rozumiem jeden taki zasadniczy problem, że żeby to naprawdę dobrze funkcjonowało, potrzebowalibyśmy jednak znaczącej zmiany w sposobie zarządzania zatrudnienia w służbach mundurowych, np. 10-letnie kontrakty, które będą automatycznie wygasać.

Reklama

To, co zrobił rząd to błąd, to grzech zaniechania, grzech nadmiernego tchórzostwa?

- Nie. To zdecydowany, dobry, pierwszy krok, za którym, mam nadzieję, za kilka lat, nie za długo, pójdzie następny, logiczny.

Czyli te 25 lat to nie jest ostatnie słowo?

- Mam nadzieję, że nie. Jestem naprawdę zdecydowany, aby rozpocząć następną turę tego podwyższania wieku dla mundurowych i przez po prostu bezpośrednie, proste włączenie ich do systemu powszechnego. Przecież jeżeli kasjerka w Tesco oszczędza na swoją emeryturę w systemie powszechnym, to dlaczego nie ma policjant albo wojskowy?

Może dlatego, że to człowiek z bronią, a takich z reguły rządy się boją.

- A ja się bardziej boję ekspedientki w Tesco niż zdyscyplinowanego i bez wątpienia patriotycznego żołnierza czy policjanta.

Bez wątpienia patriotycznego, ale czasy są wojenne, a nawet zimnowojenne.

- Bez przesady.

Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Emerytury: Musimy dłużej pracować?"

Antoni Macierewicz mówi o wojnie z Rosją, Prawo i Sprawiedliwość tłumaczy: "Minister finansów też straszył wojną w Europie". Rozumiem, że ludzi z bronią trzeba po prostu hołubić. Mogą się przydać w tych trudnych czasach.

- Panie redaktorze, mówmy o poważnych politykach. Oczywiście nie zrozumiałem wypowiedzi pana Macierewicza. Zresztą nie wiem, kto miał tą wojnę wtedy rozpoczynać. Rozumiem, że chodziło o Rosję. Myślę, że jeżeli pan Macierewicz jest takim bohaterem i chce Rosji wypowiedzieć wojnę, to niech chociażby ma tą odwagę, żeby nazwać tego wroga, który tę wojnę wypowiedział, po imieniu.

Panie ministrze, ale czy te hasła zamachu, morderstwa prezydenta robią wrażenie na przykład na pańskich europejskich rozmówcach? Jest tak, że oni dopytują, co tam się dzieje w Polsce?

- Nie, to się specjalnie - dzięki Bogu - za granicą nie przebija. To, co się przebija to to, że prawdopodobnie kolejny raz będziemy mieli w tym roku najszybszy wzrost gospodarczy w Europie. A co ważniejsze - najszybszą poprawę finansów publicznych. Wczoraj Eurostat ogłosił, że deficyt w 2011 roku całego sektora finansów publicznych był ponad 7 mld zł mniejszy, niż przewidywaliśmy.

No tylko, że jednocześnie mamy na przykład mocno rozczarowujące wyniki produkcji przemysłowej. Nie skłania to pana do obniżki prognoz dla polskiej gospodarki?

- Nie, bo raczej przed tymi wynikami, które tak naprawdę są konsekwencją przewidywanego spowolnienia w Niemczech w pierwszej połowie tego roku, a raczej przewidujemy - wszyscy prognostycy przewidują - przyspieszenie gospodarki niemieckiej w drugiej połowie roku, to przed tymi trochę rozczarowującymi wynikami oczekiwaliśmy szybszego wzrostu niż ten, który mamy w budżecie. Więc wydaje mi się, że ta prognoza na 2012 r. jest bezpieczna i przy niej - zresztą nawet przy trochę gorszych wynikach - możemy powiedzieć, że 2012 r. będzie na pewno rokiem, kiedy dług publiczny spadnie w relacji do PKB, bardzo znacząco - prawie o 50 mld złotych.

Czyli przez tych, którzy mówią o końcu zielonej wyspy, przemawia nadmierny pesymizm.

- Ja myślę, że sytuacja bardzo się ustabilizowała, szczególnie jeśli chodzi o finanse publiczne. Dług po tym jak rósł w czasie kredytu jest na spadającej krzywej, i to szybko spadającej. I wszyscy ci, którzy mówili o tym, że idzie katastrofa finansów publicznych, powinni dzisiaj to odszczekać. Jest nawet szansa, że w tym roku relacja długu do PKB - nie tylko, że nie przekroczy 55 proc. - ale spadnie poniżej 50 procent.

Jakie emerytury

Odszczekać i zdjąć na przykład zegar, który wisi w centrum Warszawy?

- Ja myślę, że Leszek Balcerowicz zrobiłby dobrze, gdyby go zdjął. Oczywiście nominalna wartość długu zawsze rośnie i rosnąć będzie w normalnym, nowoczesnym kraju, póki się bogacimy. To, że się zadłużamy mniej szybko niż się bogacimy, nie jest groźne. Jeżeli ktoś bije na alarm, gdy sytuacja faktycznie się poprawia, to jest niebezpieczeństwo, że nie będą go słuchali, gdy sytuacja zacznie się pogarszać. Ja - na miejscu Leszka Balcerowicza - zdjąłbym ten licznik, aby go ponownie zawiesić, gdyby relacja długu do PKB zaczęła rosnąć. To jest trochę jak wołanie, że jest wilk i potem ludzie przestają tego słuchać.

Skoro jest tak dobrze, to kiedy pierwsza obniżka podatków?

- Najpierw musimy wykonać tę pracę...

Konwergencja, konsolidacja - wszystko idzie w dół. Czas na obniżki podatków, na przykład obniżkę VAT-u.

- VAT będzie obniżony automatycznie w 2014 roku. Ta obniżka będzie miała miejsce, ale musimy dokonać pełnej konsolidacji, czyli naprawy finansów publicznych w pełnym wymiarze. Dzisiaj, już w tym roku, Polska będzie miała znacznie mniejszy deficyt niż na przykład Holandia, kraj który jest uważany za jeden z najbardziej wiarygodnych. Idziemy w dobrym kierunku, musimy to dzieło dokonać. Myślę, że następne dwa, trzy lata będą latami przyspieszającego wzrostu gospodarczego i bardzo znaczącego obniżenia długo publicznego. Więc jesteśmy - pierwszy raz mogę to powiedzieć - na dobrej drodze. Oczywiście dalej zagrożenia w strefie euro istnieją.

ZOBACZ AUTORSKĄ GALERIĘ ANDRZEJA MLECZKI

Pan zawsze mówił, że jesteśmy na dobrej drodze.

- Nie, to nie jest prawda. Może pan pamięta, że podczas wyborów ostrzegałem, że były poważne zagrożenia, które mogą nam zaszkodzić.

Rozmawiał Konrad Piasecki

Słuchaj Faktów RMF.FM

RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »