Rynki doświadczają rozczarowania

Pod znakiem zapytania stanął scenariusz zakładający zbliżanie się rynków giełdowych do twardego dna. Bazował on na przekonaniu, że amerykański parkiet obroni dołki internetowej bessy, wypadające w strefie 777-800 pkt. Tak się jednak nie stało. S&P 500 runął wczoraj poniżej nich.

Katalizatorem były znów zawiedzione nadzieje na pomoc, tym razem dla branży motoryzacyjnej. Można odnieść wrażenie, że banki centralne, a głównie rządy, zupełnie nie rozumieją specyfiki rynków finansowych i obecnej sytuacji na nich, gdzie dużą rolę odgrywają emocje. Po prostu igrają z nimi, dając co jakiś czas nadzieję na poprawę sytuacji, a potem ją odbierając. Dla rynków nie ma nic gorszego jak rozczarowanie. A właśnie tego odczucia bardzo często w ostatnim czasie doświadczają. Nie ma się więc co dziwić, że potem negatywnie reagują.

Reklama

Oliwy do ognia dolały wczorajsze dane, które potwierdzają, że mimo obniżania oczekiwań analityków co do poziomu wskaźników makroekonomicznych rzeczywista sytuacja cały czas jest gorsza od ich oceny. Co więcej, napływające dane potwierdziły po raz kolejny, że mamy do czynienia z sytuacją znacznie gorszą niż w czasie poprzedniej recesji w Ameryce. Dotyczyło to zarówno liczby nowych bezrobotnych, jak i wskaźnika aktywności przemysłu Philadelphia Fed. Pojawiły się też szacunki dotyczące potrzeb kapitałowych amerykańskich banków, które podliczono na 1,2 bln USD. Tak silne reakcje na złe wiadomości wskazują, że trend spadkowy wciąż jest mocny. To nie daje powodów do oczekiwania na jego szybkie odwrócenie. W takiej sytuacji trzeba przyjąć następujące podejście. Dopóki S&P 500 nie zdoła wrócić ponad przełamaną strefę 777-800 pkt wczorajszą sesję należy traktować jako zapowiedź dalszych zniżek. Choć skala tegorocznego spadku jest ogromna, to musimy pamiętać, że mamy do czynienia z nadzwyczajnymi wypadkami.

Chodzi głównie o proces delewarowania światowej gospodarki, którego konsekwencje są trudne do oszacowania, a tym samym niełatwo jest ocenić negatywne skutki tego procesu dla rynków finansowych. Niekorzystny jest też stały dopływ negatywnych wiadomości, które nie pozwalają inwestorom odnaleźć światełka w tunelu. Choć początek dzisiejszej sesji na naszym parkiecie nie wskazuje, by wczorajsze wydarzenia w Ameryce zrobiły na inwestorach wrażenie, to raczej nie warto do tego zachowania przywiązywać większej wagi. Należy je traktować w kategoriach ruchu powrotnego WIG do przełamanego wsparcia, jakim był październikowy dołek.

Katarzyna Siwek

Expander.pl
Dowiedz się więcej na temat: rozczarowanie | 500 zł na dziecko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »