Rząd ukrywa dług poza budżetem? Premier: Nie da się go ukryć

- Nie można ukryć łącznego długu publicznego czy łącznego deficytu sektora finansów publicznych przed rynkami finansowymi - zapewniał w piątek premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że inflacja jest zjawiskiem trudnym do opanowania i poważnym problemem gospodarczym, a obniżka podatków powinna złagodzić problemy Polaków.

- Inflacja to "bardzo poważny problem gospodarczy i nie można sobie z nim poradzić w sposób prosty" - mówił Morawiecki, dodając, że "poprzednie epoki inflacyjne w gospodarkach zachodnich potrafiły trwać po kilka, a nawet kilkanaście lat".

- Będziemy starali się w taki sposób utrzymywać nasze działania antyinflacyjne, żeby po pierwsze złagodzić problem inflacyjny dla Polaków, a po drugie nie dolewać oliwy do ognia - stwierdził szef rządu podczas sesji pytań i odpowiedzi na portalu społecznościowym.

Według niego, zaproponowana przez rząd obniżka podatków z 17 na 12 proc. ma doprowadzić do tego, że w portfelach Polaków zostanie więcej pieniędzy netto. - Żeby poprzez obniżkę podatków zostało więcej pieniędzy w portfelach Polaków i żeby ta większa pula środków przełożyła się na wyższe oszczędności i złagodziła problemy portfelowe u naszych obywateli - mówił Morawiecki o celach działań rządu.

Reklama

Przestrzegał przed takim rozwojem sytuacji, jak w Turcji, gdzie - według niego - "inflacja jeszcze rok-dwa lata temu wynosiła 12, 15, 17 proc. i zamrożono stopy procentowe, podniesiono wynagrodzenia, a spirala zaczęła się nakręcać". Jak mówił, w takim przypadku "przez kilka miesięcy wygląda wszystko nieźle, a potem inflacja wybucha ze zdwojoną siłą". - Zarządzanie inflacją jest tak trudnym zadaniem, na którym polegli słynni ekonomiści amerykańscy - ocenił Morawiecki.

Przypomniał, że na początku roku wdrożono tarczę antyinflacyjną, w wyniku której "w lutym inflacja zaczęła już spadać". Jak dodał, 24 lutego rozpoczęła się wojna na Ukrainie a w ślad za nią "putinflacja".

- To nie jest nasz wymysł, Joe Biden mówi, że 70 proc. dzisiejszej inflacji to ceny energii, wiążące się z wojną na Ukrainie - mówił Morawiecki, dodając, że podobne stanowisko mają m.in. podobnie premier Czech, szefowa KE, przewodniczący Rady Europejskiej, przywódcy krajów zachodnich. - Jest to oczywiste, że wpływ na wysoką inflację ma wojna i wychodzenie z pandemii - ocenił premier.

Bezpieczny poziom długu

Premier w ramach "Q&A" na Facebooku odpowiadał na pytanie o zadłużenie, które znajduje się poza kontrolą Sejmu. Wyjaśnił, że cały sektor finansów publicznych składa się z budżetu centralnego i budżetu samorządów, budżetu NFZ i FUS. - Łatwo można zapamiętać, że mniej więcej po 1/3 - stwierdził.

Gdy wybuchła pandemia - jak mówił - został opracowany mechanizm emisji obligacji po to, by pojawiały się pieniądze na ratowanie miejsc pracy. - Gdy dzisiaj mówimy, że mamy drugie najniższe bezrobocie w Unii Europejskiej, to nie wzięło się to z niczego. Wzięło się to z tego, że wtedy ratowaliśmy miejsca pracy. Część tego zadłużenia, właśnie ta, jest także poza budżetem państwa - mówił.

- Ale nie jest poza długiem publicznym. Ani jedna złotówka nie znajduje się poza długiem publicznym. Na koniec każdego roku pokazujemy deficyt sektora finansów publicznych i cały łączny dług państwowy - przekonywał premier.

- Czy państwo myślicie, że można coś wyprowadzić poza budżet i rynki finansowe tego nie zauważą? - pytał retorycznie Morawiecki. Odpowiedział, że niczego nie można ukryć "przed rynkami finansowymi, agencjami ratingowymi, Komisją Europejską". - Tak naprawdę każdy kto się tym interesuje wie, jaki jest łączny dług publiczny i łączny deficyt sektora finansów publicznych - powiedział.

Bezpieczne świadczenia społeczne

Zdecydowanie wykluczamy możliwość obcięcia świadczeń społecznych takich jak 500 plus, w związku z wzrostem długu publicznego - powiedział premier Mateusz Morawiecki.

Premier Mateusz Morawiecki został zapytany czy wobec tego, że dług publiczny zbliża się do 60 proc. (PKB), nie powinno się obciąć świadczeń społecznych, takich jak np. 500 plus.

- Wykluczamy taką sytuację, żeby można było uciąć świadczenia społeczne. Brak świadczeń społecznych był właśnie bolączką systemu III RP. Ludzie gorzej sytuowani byli tak pozostawieni sami sobie, że wielu z nich zdecydowało się na wyjazd z kraju, stąd mieliśmy gigantyczną falę emigracji - odpowiedział Morawiecki.

Dodał, że "mniej więcej od 2-3 lat po raz pierwszy mamy bilans dodatni - więcej ludzi do Polski wraca niż wyjeżdża za granicę". - Wykluczamy więc możliwość obcięcia świadczeń społecznych zdecydowanie - zapewnił.

Poinformował też, że niedawno Polska przedstawiła w Komisji Europejskiej "aktualizację programu konwergencji", gdzie znalazły się wszystkie najważniejsze wielkości ekonomiczne. - W tej analizie ujęliśmy spadek naszego długu do PKB do poziomu oscylującego wokół 50 procent w przyszłym roku i poniżej 50 procent w trzecim roku obowiązywania aktualizacji programu konwergencji - mówił premier.

- Także deficyt budżetowy, który w zeszłym roku był poniżej 2 procent (PKB - red.) - deficyt sektora finansów publicznych - w tym roku będzie wyższy, planujemy go bardzo ostrożnie na poziomie 4 procent, ale będzie pewnie niższy niż te 4 procent, bo dzisiejsze wykonanie budżetu wskazuje na to, że sytuacja jest lepsza niż zakładaliśmy, głównie dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego - poinformował premier.

Dodał, że z niedawnego zestawienia luk VAT-owskich w różnych państwach wynika, że Polsce udało się zmniejszyć tę lukę do poziomu 4,3 proc. PKB.

Wyższe zarobki w służbie zdrowia i dla nauczycieli

-Podnosimy je sukcesywnie i w tym roku po raz kolejny będą on e także podniesione - powiedział premier Mateusz Morawiecki pytany o zarobki w służbie zdrowia. Dodał tez, że podwyżki dostaną także nauczyciele.

- Podnosimy je sukcesywnie i w tym roku po raz kolejny będą one także podniesione. Zdaje się, że uzgodnienia z ministrem zdrowia są takie, aby były podniesione już od początku drugiej połowy tego roku - odpowiedział premier odnosząc się do służby zdrowia.

Zaznaczył, że podwyżki będą również dotyczyć nauczycieli. - Dzisiaj także uzgodniłem z ministrem Czarnkiem, aby również dla nauczycieli stażystów, kontraktowych tych którzy mają te najniższe wynagrodzenia podnieś je w taki sposób, aby jak najwięcej ludzi w tym pięknym zawodzie nauczyciela chciało w ogóle zostać, chciało pracować - podkreślił Morawiecki.

Premier przypomniał także propozycje rządu pomocy dla osób, które spłacają złotowe kredyty hipoteczne. Wymienił wakacje kredytowe, zwiększenie środków Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, utworzenie funduszu pomocowego zasilanego ze składek banków i wprowadzenie nowego wskaźnika oprocentowania kredytu w miejsce WIBOR-u.

"Zachęcamy emerytów do pracy"

- Zachęcamy emerytów i osoby, które są uprawnione do pobierania emerytury, do tego, aby dalej pracowały, jeżeli chcą, jeżeli mogą pracować - powiedział premier Mateusz Morawiecki. Jak mówił, wprowadzenie emerytur stażowych oznaczałoby niższy wiek emerytalny i niższe emerytury.

- Emerytury stażowe to jest postulat związków zawodowych, który oznacza, że będzie można byłoby przejść na emeryturę na przykład po 35 lub 40 latach (pracy), czyli mężczyzna, który rozpoczyna pracę do 18 roku życia czy 19, w wieku 58 czy 59 lat mógłby przejść na emeryturę; kobieta podobnie. To oznacza, że nasz wiek emerytalny, który dzisiaj jest jednym z najniższych, czy jednym z niższych w Europie, byłby jeszcze niższy - powiedział premier.

Przypomniał, że system emerytalny polega na tym, że wypłaca się emerytury z tego, co do tego systemu ludzie wpłacają. - Więc emerytury, po takiej jeszcze kolejnej obniżce wieku emerytalnego byłby niższe ceteris paribus (łac. - przy tych samych okolicznościach) niż byłby, gdyby tego nie robić. Tak można powiedzieć - wskazał Mateusz Morawiecki.

- I dlatego chuchamy i dmuchamy na system emerytalny raczej zachęcając tych z emerytów, czy te osoby, które są uprawnione do pobierania emerytury, do tego aby (..) dalej pracowały, jeżeli chcą, jeżeli mogą pracować - zaznaczył.

W grudniu ub.r. w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie przygotowanego przez Solidarność projektu obywatelskiego w sprawie emerytur stażowych, pod którym zebrano 235 tys. podpisów. Przewiduje on, że prawo do takiego świadczenia miałyby osoby, które osiągnęły wynoszący 35 lat dla kobiet i 40 dla mężczyzn okres składkowy i nieskładkowy. Emerytura stażowa przysługiwałaby pod warunkiem, że jej wysokość ustalona przy zastosowaniu tzw. formuły zdefiniowanej składki nie jest niższa od minimalnej emerytury. Projekt trafił do komisji polityki społecznej i rodziny.

W grudniu do Sejmu skierowany został też prezydencki projekt dotyczący emerytur stażowych. Przewiduje on, że na wcześniejsze emerytury mogłyby przechodzić osoby, które mają odpowiednio wysoki staż pracy: 39 lat w przypadku kobiet oraz 44 lata w przypadku mężczyzn oraz zgromadzony kapitał emerytalny wystarczający na emeryturę w wysokości co najmniej najniższej emerytury. Projekt obejmuje regulacją osoby ubezpieczone w powszechnym systemie emerytalnym, a także tych objętych rolniczym systemem ubezpieczeń społecznych.

Aktualny wiek emerytalny, który obowiązuje od 1 października 2017 r., wynosi 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Mateusz Morawiecki | budżet państwa | finanse publiczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »