Sąd utajnił zeznania dyrektora KNF w sprawie afery WGI

Sąd Okręgowy w Warszawie utajnił zeznania dyr. Marka Szuszkiewicza z Komisji Nadzoru Finansowego ws. afery Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej. Przesłuchał też innych świadków - poszkodowanych, którzy stracili pieniądze, lokując je w WGI. Prawnicy twierdzą, iż środki z WGI są w bankach szwajcarskich.

W aferze oskarżonych jest trzech członków zarządu WGI: Łukasz K., Andrzej Marcin S. i Maciej Dominik S. Wszystkim grozi maksymalnie 10 lat więzienia. Prokuratura oskarża ich o wyrządzenie "szkody majątkowej w wielkich rozmiarach" - na prawie 248 mln zł.

Z aktu oskarżenia wynika, że w latach 2005-2006 dopuścili do tego, by zarządzane przez nich spółki prowadziły podwójną księgowość, sporządzając dla klientów nieprawdziwe raporty finansowe, wykazujące zyski, podczas gdy w rzeczywistości pieniądze były wyprowadzane na zewnętrzne konta i inwestycje.

Reklama

Z jednym z oskarżonych - Łukaszem K. - spotkał się w lutym 2006 r. Marek Szuszkiewicz, który w poniedziałek zeznawał w warszawskim sądzie. Szuszkiewicz pracuje obecnie w Komisji Nadzoru Finansowego, ale zeznawał jako dyr. Departamentu Domów Maklerskich w poprzedniczce KNF - Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.

Zarzuty do działalności KPWiG w tamtym okresie mają obecnie zarówno sami poszkodowani - ok. 1200 osób, jak i oskarżeni: Maciej S., Łukasz K. i Andrzej S.

Pierwsi zarzucają Komisji, że udzieliła WGI licencji na utworzenie domu maklerskiego, co dodatkowo uśpiło ich czujność i sprawiło, że nie wycofali na czas swoich pieniędzy.

Z kolei oskarżeni mają pretensje do Komisji, że jej działania doprowadziły do upadłości WGI; najpierw bowiem KPWiG udzieliła WGI licencji na działalność maklerską, a potem - gdy okazało się, że WGI DM nie może lokować pieniędzy klientów za granicą - nie wyraziła zgody na utworzenie towarzystwa funduszy inwestycyjnych, które nie byłoby objęte takimi rygorami jak dom maklerski.

W lutym 2006 r. Łukasz K. spotkał się z Szuszkiewiczem, by poinformować o rozbieżnościach w raportach, jakie WGI Dom Maklerski przekazywał klientom, a raportach, które trafiały do Komisji. Miało to być "terapia szokowa" - zeznał we wrześniu br. drugi z oskarżonych - Maciej S. Wraz z Łukaszem K. liczyli na to, że po tym spotkaniu KPWiG "podejmie dialog" i że w końcu zgodzi się na licencję dla WGI Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych, które przejęłoby działalność po WGI DM.

Stało się inaczej - po tym spotkaniu KPWiG wszczęła kontrolę i 4 kwietnia 2006 r. cofnęła WGI licencję na działalność maklerską oraz nakazała do końca maja 2006 r. rozliczyć się z klientami. Potem Komisja cofnęła decyzję w części nakazującej natychmiastowe rozliczenie się z klientami, ale informacja o kłopotach WGI poszła w świat - o to głównie oskarżeni mają obecnie pretensje do Komisji.

Zarzucają też KPWiG, że to na skutek jej działań służby federalne USA zablokowały dostęp do rachunków WGI Consulting w Stanach Zjednoczonych pod zarzutem prania brudnych pieniędzy.

Zdaniem Janusza G. - jednego z poszkodowanych, który również był przesłuchiwany w poniedziałek - WGI była piramidą finansową, w której celowo prowadzono podwójną księgowość", tj. inną dla klientów, a inną dla KPWiG. Świadczą o tym - jak powiedział - rozbieżne informacje nie tylko o wycenie jego środków, ale nawet o samej liczbie posiadanych przez niego obligacji WGI Consulting.

"Do końca Andrzej S. jako dyrektor generalny WGI i Katarzyna S., będąca opiekunką mojego rachunku, zapewniali mnie, że mam 77 tys. 668 obligacji, a syndyk masy upadłości stwierdził, że mam tylko 26 tys. 506 obligacji" - zeznał Janusz G. "To dowód na to, że bardzo skrupulatnie prowadzono podwójną księgowość" - powiedział.

W jego przekonaniu na ławie oskarżonych powinna zasiąść również Katarzyna S. (mająca to samo nazwisko, co jeden z oskarżonych - PAP), która zapewniała, że zainwestowane pieniądze są bezpieczne, a informacje z KPWiG o dużo niższym saldzie na jego rachunkach są nieprawidłowe, bo "KPWiG prowadzi działalność na szkodę WGI".

Janusz G. zgłosił również zastrzeżenia do samego aktu oskarżenia. "Został napisany w taki sposób, jakby pisała go obrona" - powiedział. Wyraził zdziwienie, że część sprawy dotycząca przykazywania fałszywych danych do KPWiG została wyłączona do odrębnego postępowania.

Dodał, że w jego przekonaniu nie uczyniono wszystkiego dla wyjaśnienia afery oraz tego, co stało się z pieniędzmi klientów WGI. "Mam dobrą intuicję i jestem przekonany, że środki są w bankach szwajcarskich" - powiedział.

We wrześniu br. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia umorzył postępowanie przeciwko siedmiu pracownikom byłej KPWiG. Oskarżenie przeciwko pracownikom KPWiG wniosło 34 poszkodowanych.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »