Sellin o zmianach w mediach

Wiceminister kultury Jarosław Sellin przyznaje: o nie takie osoby w mediach publicznych mi chodziło. Wciąż jednak wierzy, że będzie dobrze.

Wiceminister kultury Jarosław Sellin przyznaje: o nie takie osoby w mediach publicznych mi chodziło. Wciąż jednak wierzy, że będzie dobrze.

Miało być bez parytetów partyjnych i profesjonalnie. Wyszło jak zawsze. Praktycznie codziennie media informują o kolejnych skandalach i wątpliwych kwalifikacjach niedawno powołanych członków rad nadzorczych i zarządów mediów publicznych, wybieranych w pośpiechu przez partie, w których ławka kadrowa jest bardzo krótka.

Nie tak miało być

Tymczasem zerwanie z takimi praktykami zapowiadał w październiku na łamach "PB" Jarosław Sellin, wiceminister kultury, który forsował nowelizację ustawy medialnej PiS.

- Nie udało się zerwać z mechanizmem ustalania rad nadzorczych wedle ustaleń politycznych. Okazuje się, że politycy są zbyt przyzwyczajeni do tego typu zachowań. Jedynie zmiany ustawowe mogłyby tu coś zmienić - przyznaje Jarosław Sellin, wiceminister kultury.

Reklama

Według niego, szczególnie niepokojące są kandydatury osób związanych z Samoobroną.

- W mediach centralnych, Samoobrona przygarnia ludzi z czasów Roberta Kwiatkowskiego, czyli czasów najbardziej ponurych w historii telewizji. Martwi mnie to, że ludzie związani z Samoobroną biorą ich za swoich - mówi Jarosław Sellin.

Wśród potencjalnych kandydatów wymieniało się choćby Andrzeja Kwiatkowskiego, Krzysztofa Rogalę czy Wojciecha Nomejko.

- Samoobrona posuwa się do działań na granicy prawa - politycy nie powinni tak głęboko ingerować w sprawy kadrowe, jak obsada dyrektorów anten - mówi Jarosław Sellin.

Wiceminister dodaje, że otwarte żądania dotyczące obsady stanowisk w mediach publicznych partii Andrzeja Leppera to psucie standardów.

- Hipokryzja jest wadą, ale bywa ukłonem w kierunku cnoty. Hipokryta przynajmniej wie, że robi coś źle i stara się to ukryć - mówi Jarosław Sellin.

Lepiej nie będzie

Wstępem do ograniczenia roli polityków miała być grudniowa nowelizacja ustawy medialnej, forsowana pod hasłem odpartyjnienia mediów. Teraz, gdy stanowiska zostały obsadzone według nowego partyjnego klucza, sprawa restrukturyzacji mediów publicznych odeszła w polityczny niebyt.

- Zmiany trzeba zacząć poczynając od krajowej rady, którą powinno się przekształcić na wzór brytyjskiego Ofcomu. Wtedy możnaby się pokusić o przełamanie parytetu partyjnego. Jednak by to się udało, trzeba zmienić konstytucję. A dopóki trwa ta koalicja, możliwości zmiany konstytucji są żadne - mówi Jarosław Sellin.

Ale - jego zdaniem - źle też nie jest. Przekonuje, że nie wszystko stracone. - W procesie zmian personalnych najważniejszy jest finał, czyli wybór najważniejszych osób w zarządach mediów publicznych. Ten jest całkiem obiecujący - prezesami zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej zostali profesjonaliści. Jeżeli nie takie osoby mają rządzić mediami publicznymi, to kto? - pyta retorycznie Jarosław Sellin.

Ale niepokoić mogą coraz głośniejsze żądania polityków dotyczące obsady stanowisk w TVP czy narastający konflikt w zarządzie telewizji, sposób przejęcia władzy w PAP przez Piotra Skwiecińskiego czy parytety w rozgłośniach regionalnych radia publicznego, gdzie w zarządach często zasiadają: jedna osoba z PiS, jedna - z Samoobrony, jedna - z LPR.

- Moja rola jako wiceministra kultury skończyła się na przeforsowaniu zmian w ustawie medialnej. O ostatecznych składach rad nadzorczych i zarządów zdecydowały inne czynniki - w dużej mierze uzgodnienia polityczne - przyznaje Jarosław Sellin.

Magdalena Wierzchowska

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »