Skarpetki największego bankiera

Mało który finansista miał tak ogromne znaczenie dla gospodarki międzynarodowej. Ale tez niewielu, żeby nie powiedzieć nikt, odchodziło z tak renomowanego stanowiska w tak wielkiej niesławie.

Mało który finansista miał tak ogromne znaczenie dla gospodarki międzynarodowej. Ale tez niewielu, żeby nie powiedzieć nikt, odchodziło z tak renomowanego stanowiska w tak wielkiej niesławie.

Paul Wolfowitz, były prezes Banku Światowego, mógł się spodziewać krytyki ze strony czujnych mediów śledzących poczynania filarów gospodarki międzynarodowej już w 2004 roku, kiedy na ekranach kin całego niemal świata ukazał się dokument Michaela Moore'a "Fahrenheit 9/11". Choć film traktował o pamiętnym zamachu terrorystycznym na World Trade Center i Pentagon z 2001 roku i roli amerykańskiej administracji dowodzonej przez prezydenta USA George'a W. Busha, oraz o sprawach gospodarczych dotykając wyłącznie amerykańskich interesów na Bliskim Wschodzie, Paul Wolfowitz pojawiał się w nim dwukrotnie. Przede wszystkim dlatego, że jest uważany za jednego z czołowych projektantów amerykańskiej inwazji na Irak - nieudanej, bądź nie udanej do końca, zdaniem większości politologów. Moore złośliwie pokazywał Wolfowitza w sytuacjach, delikatnie mówiąc, nieeleganckich - ot, choćby liżącego grzebień, którym chwilę później zaczesywał włosy. Trend Moore'a miał się odbić w zdjęciach zrobionych w styczniu 2007 r. w meczecie w zachodniej Turcji, gdzie fotoreporterzy skupili się na? dziurawych skarpetach Wolfowitza. A prezes Banku Światowego, który nosi się tak niechlujnie, nie stanowił dobrego wizerunku jednej z najważniejszych organizacji międzynarodowych dla światowej gospodarki.

Reklama

Doktryna zamordyzmu

Jego upadek na arenie międzynarodowej poprzedza podziwu godna biografia. Syn profesora, żydowskiego emigranta z Polski przez wiele lat był wykładowcą w Yale University. W Białym Domu Wolfowitz junior pojawia się jako przy-jaciel rodziny Bushów, szybko awansując na wiceministra obrony USA, znanego z proizraelskiego nastawienia poli-tyki USA na Bliskim Wschodzie. Już wówczas Wolfowitz zaczyna popadać w kłopoty. Najpierw daje się poznać jako współautor polityki amerykańskiej wpisanej w tzw. doktrynę Busha. Dokument, nad którym pracował do 1992 r. ze swoim studentem Lewisem Libby - Defense Planning Guidance - po opublikowaniu w amerykańskiej prasie dość szybko zaczął być określany jako "doktryna Wolfowitza". Wystarczy wspomnieć, że dokument zalecał prowadzenie agresywnej, jednostronnej polityki zagranicznej, włączając w to wojny prewencyjne na całym świecie, co zdaniem autora miało utrzymać USA na pozycji supermocarstwa po rozpadzie układu sił z czasów zimnej wojny. Choć Biały Dom do samego końca wypiera się autorstwa tego dokumentu, Wolfowitz został zmuszony do zmiany stanowiska. W ten sposób trafił do Banku Światowego, obok Międzynarodowego Funduszu Walutowego, najbardziej znaczącej organizacji międzynarodowej.

Bank od pomocy

Bank Światowy rozpoczął działalność rok po zakończeniu II wojny światowej jako Międzynarodowy Bank Odbudowy i Rozwoju z siedzibą w Waszyngtonie. Ideą powołania instytucji było wsparcie dla odbudowy Europy i Japonii ze zniszczeń wojennych i zapewnienie przegranym krajom wsparcia finansowego w takim stopniu, aby ograniczyć niebezpieczeństwo wybuchu nowego konfliktu. Istotnym celem statutowym było również wsparcie dla rozwijających się krajów Azji, Ameryki Łacińskiej i Afryki. Obecnie zrzesza on 185 krajów członkowskich. Choć termin Bank Światowy odnosi się do dwóch z pięciu wyspecjalizowanych agencji ONZ, działających razem w Grupie Banku Światowego, czyli Międzynarodowego Banku Odbudowy i Rozwoju i Międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju, to powszechnie używa się tego terminu na określenie jedynie banku. Pozostałe trzy agencje działające w ramach Grupy Banku Światowego, czyli Międzynarodowa Korporacja Finansowa, Międzynarodowe Centrum Rozstrzygania Sporów Inwestycyjnych i Agencja Wielostronnych Gwarancji Inwestycji działają pod swoimi nazwami i z Bankiem Światowym są kojarzone wyłącznie przez specjalistów. Bank Światowy był i jest władzą w sensie dosłownym - zapewnia długoterminowe pożyczki o preferencyjnym oprocentowaniu dla najbardziej potrzebujących krajów członkowskich oraz przedsiębiorstw publicznych, pod wa-runkiem, że posiadają one odpowiednie gwarancje rządowe, dotacje, pomoc techniczną. Obecnie BŚ zapewnia po-moc we wszystkich dziedzinach służących do walki z ubóstwem, finansując ochronę zdrowia, edukację, ochronę środowiska oraz rozbudowę infrastruktury. W zamian stawia jednak pewne warunki - podstawowe to rozwój demokracji i sektora prywatnego oraz walka z korupcją. Prezes Banku Światowego to jedno z najbardziej prestiżowych miejsc - na mocy międzynarodowego porozumienia obsadzane zawsze przez Amerykanów. Do takiej właśnie organizacji 1 czerwca 2005 roku zostaje oddelegowany Wolfowitz po wieloletniej współpracy z prezydencką rodziną Bushów.

Miłe złego początki

Przez dwa lata Paul Wolfowitz radzi sobie doskonale hojną ręką udzielając pożyczek krajom rozwijającym się na pięciu kontynentach. To pod jego kierownictwem Bank Światowy staje się synonimem pomocy dla krajów, które jeszcze kilka lat wcześniej nie wiedziały nawet, co to jest wzrost gospodarczy. Bank, poprzez swoje agendy, kontroluje również rozwijające się w Europie demokracje, pilnując, aby poziom korupcji - rzecz absolutnie naturalna we wszystkich krajach bloku wschodniego - zmniejszał się z roku na rok. Pożyczki banku ratują także niejeden młody rząd przed upadkiem i rewolucją doprowadzonych do ostateczności najbiedniejszych mieszkańców krajów Azji Południowej i Afryki. Wspólnie z OECD organizacja wspomaga nienależące jeszcze wówczas do Unii Europejskiej Rumunię i Bułgarię w rozbudowie infrastruktury. W jednym tylko BŚ się nie sprawdza - kontakty cywilizacji zachodniej z Bliskim Wschodem wciąż pozostawiają wiele do życzenia.

Pozujący na otwartego na dialog międzykulturowy prezes Wolfowitz odwiedza turecki meczet, gdzie daje się sfotografować w dziurawych skarpetkach. Kilka tygodni później czołówki informacyjne ponownie otwiera nazwisko prezesa Banku Światowego. Tym razem obok nazwiska - już rozpoznawalnego w świecie - pojawiają się słowa klucze, czyli "kochanka", "nepotyzm", "korupcja", "kryzys przywództwa". Uważni czytelnicy raportów Banku Światowego doskonale znają te słowa - po-mijając "kochankę" wszystkie pozostałe były właśnie największymi zarzutami stawianymi przez bank poszczególnym, ocenianym przez siebie krajom i rządom. I tak, po nieoficjalnych informacjach na temat działalności Paula Wolfowitza wewnątrz Banku Światowego organizacja powołuje zespół roboczy, którego ustalenia zostają przedstawione Radzie Banku. Wynika z nich, że Wolfowitz zatrudniał i awansował swoją przyjaciółkę, dając jej równie nieuzasadnione, co wysokie podwyżki. Na stanowi-ska kierownicze awansował również byłych pracowników z administracji prezydenta Busha, o których z całą pewnością można powiedzieć, że są niekompetentni i żaden inny prezes tej organizacji nie zatrudniłby ich. Do tego do-chodzą jeszcze oskarżenia pracowników centrali o nepotyzm.

Rezygnacja z funkcji

Dalej wydarzenia toczą się jak w trzymającym w napięciu sensacyjnym filmie, w którym - obok Wolfowitza i jego kochanki - główne role odgrywają głowy największych potęg gospodarczych. I kolejny zarzut - specjalna komisja orzeka, że prezes pogwałcił warunki zawartego z nim kontraktu a w związku z tymi naruszeniami doprowadził do kryzysu przywództwa w instytucji. W ciągu pierwszego tygodnia, który Wolfowitz dostaje na zapoznanie się z zarzutami i ustosunkowanie się do nich, nie dzieje się nic. Tylko największe państwa Unii Europejskiej informują Amerykanów, tradycyjnie obsadzających fotel prezesa Banku Światowego, że jeśli Wolfowitz dobrowolnie poda się do dymisji, sprawa zostanie zamknięta. Europa rzuca na stół pikowego asa - dymisja prezesa BŚ będzie również znaczyła, że Unia Europejska, po-siadająca większość głosów w zarządzie banku nie będzie forsować zmiany niepisanej tradycji o amerykańskim wskazaniu prezesa tej instytucji. Adwokat Wolfowitza, Robert Benner, zapowiada, że w tak negatywnej atmosferze wokół klienta szef banku sam nie ustąpi. Woli raczej, by o jego losie zarząd decydował w drodze głosowania. Biały Dom szuka jeszcze przez kilka tygodni poparcia dla swojego prezesa wśród krajów grupy G7. Bezskutecznie. Po wymuszonej rezygnacji, w czerwcu 2007 roku, Paul Wolfowitz w atmosferze skandalu musi opuścić biurowiec Banku Światowego w Waszyngtonie. Na stanowisku zastępuje go Robert Zoellick, do 2005 r. pełnomocnik rządu USA ds. handlu zagranicznego, a potem zastępca sekretarza stanu. Zoellick był także pracownikiem w dyrekcji banku inwestycyjnego Goldman Sachs. Nowy prezes ma renomę pragmatyka i doskonałego dyplomaty oraz negocjatora. Jako zastępca sekretarza stanu wynegocjował m.in. porozumienie między walczącymi frakcjami w Sudanie, a także układ z Chinami, który pozwolił im na wejście do Światowej Organizacji Handlu. Zoellick ma opinię szorstkiego i wymagającego szefa, co zdaniem obserwatorów może wywoływać konflikty z podwładnymi.

Post scriptum

Odejście Wolfowitza z banku nie łamie jego kariery. Już w tym roku Amerykański Departament Stanu poinformował, że były prezes Banku Światowego Paul Wolfowitz zostanie szefem zespołu doradców ds. kontroli zbrojeń. Gremium to ma za zadanie dostarczać ministerstwu niezależnych opinii w kwestiach kontroli zbrojeń, nieproliferacji broni, demilitaryzacji itp.

Paweł Pietkun

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: Bank Światowy | bank | USA | Robert Zoellick | stanowiska | moore
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »