Spadła głowa za największego gniota w historii kina

Szef Walt Disney Studios (filmowej odnogi firmy Disneya) - Rich Ross - zrezygnował z funkcji w miesiąc po tym, gdy film "John Carter" okazał się nie tylko artystycznym gniotem lecz także największą wpadką finansową w historii spółki (i kina w ogóle).

50-letni Ross pracował u Disneya od 1996 r., szefem studia był od 2009 r. Wcześniej, od 2004 r., z sukcesami kierował oddziałem telewizyjnym Disney Channel. Ton on jednak wydał zgodę na kontynuację kręcenia "Johna Cartera" - prace już trwały gdy obejmował kierownictwo.

Film kosztował 250 mln dolarów, reklama dodatkowych 100 mln dol. Wszystko na nic - film został zmieciony przez krytykę, a zarzut zanudzenia widzów był najłagodniejszy. Obraz przyniesie ok. 200 mln dol. strat. To spowoduje 80-210 mln straty operacyjnej firmy.

Reżyserem gniota jest Andrew Stanton ("Gdzie jest Nemo?", "Wall-E"), w głównych rolach obsadzono Taylora Kitscha i Lynn Collins. Premierę w świecie miał w Dniu Kobiet, w Polsce 9 marca br. Podstawą ekranizacji "Johna Cartera" była seria 11 książek Edgara Rice'a Burroughsa, autora "Tarzana".

Reklama

Do tej pory największą porażką finansową w historii kina była "Wyspa piratów" / Cutthroat Island (1995 r., reżyseria: Renny Harlin. Obsada: Geena Davis, Matthew Modine) - miała budżet 115 mln dolarów. Straciła - uwzględniając inflację - 147 157 681 dol.

Krzysztof Mrówka

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Disney Plus | kino
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »