Stan finansów w Polsce na tle wybranych krajów strefy euro

Stan finansów publicznych Polski od kilku lat tak gwałtownie się pogarsza, że pojawiają się coraz częściej obawy, że Polska może podzielić los krajów Unii Europejskiej, które wprawdzie nie ogłosiły oficjalnie swojej niewypłacalności, ale faktycznie przestały obsługiwać swoje zadłużenie. Te kraje to w kolejności przyznawania się do kłopotów finansowych Grecja i Irlandia.

Stan finansów publicznych Polski od kilku lat tak gwałtownie się pogarsza, że pojawiają się coraz częściej obawy, że Polska może podzielić los krajów Unii Europejskiej, które wprawdzie nie ogłosiły oficjalnie swojej niewypłacalności, ale faktycznie przestały obsługiwać swoje zadłużenie. Te kraje to w kolejności przyznawania się do kłopotów finansowych Grecja i Irlandia.

Ale jest jeszcze kilka innych państw, których stan finansów publicznych, a także ich sytuacja gospodarcza, sugerują, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy także nie będą w stanie obsługiwać swojego długu publicznego. Ekonomiści i rynki finansowe spekulują, że tymi krajami mogą być Portugalia i Hiszpania.

Niepokój ekonomistów budzi także sytuacja finansów publicznych Włoch, a w szczególności ich wyjątkowo wysoki dług publiczny, który na koniec roku 2009 wyniósł już 1,75 bln euro, czyli 116 proc. włoskiego PKB. Wszystkie wymienione wyżej kraje należą do strefy euro i porównywanie stanu finansów publicznych w Polsce ze stanem ich finansów publicznych może wydawać się przedsięwzięciem niepraktycznym tyle tylko, że Polska będąc członkiem Unii Europejskiej powinna spełniać kryteria fiskalne z Maastricht, a także wymogi Paktu Stabilności i Wzrostu podobnie jak i kraje posługujące się wspólną walutą. Te kryteria do wysokość deficytu finansów publicznych, która nie powinna przekraczać 3 proc. PKB, a także wysokość długu publicznego, która z kolei nie powinna przekraczać 60 proc. PKB. Kryterium pomocniczym, pokazującym możliwości pożyczania środków finansowych przez poszczególne kraje w celu pokrycia deficytu finansów publicznych i obsługi długu publicznego, jest rentowność emitowanych przez nie papierów wartościowych, w tym przypadku obligacji 10-letnich jako papierów, których rentowność jest mniej narażona na krótkookresowe fluktuacje.

Reklama

Wskaźniki deficytu finansów publicznych a długu publicznego

Porównanie deficytów finansów publicznych i długu publicznego w relacji do PKB Polski a także Grecji, Irlandii, Portugalii, Hiszpanii i Włoch zostanie zaprezentowane na przestrzeni ostatnich pięciu lat tj. od roku 2005 do roku 2009 w oparciu o dane Eurostatu (wyk. 1). Z zaprezentowanych danych wynika, że wskaźniki deficytu finansów publicznych i długu publicznego wyraźnie pogarszały się w latach 2005-2009, przy czym proces ten wyraźnie przyśpieszył w latach 2008-2009. Było to spowodowane skutkami kryzysu finansowego, który bardzo szybko przeniósł się do gospodarek poszczególnych krajów, zaś objawiło się spowolnieniem rozwoju gospodarczego w 2008 r., a w 2009 r. był to już wyraźny spadek PKB sięgający w niektórych krajach nawet kilku procent. Towarzyszyło temu wyraźne zwiększenie się poziomu bezrobocia, co także miało wpływ na pogorszenie stanu finansów publicznych.

Na tle krajów krajów strefy euro kryzys w gospodarce polskiej miał łagodniejszy przebieg, nie doszło do spadków PKB, choć w najgorszym roku 2009 wzrost gospodarczy wyniósł 1,7 proc. PKB i był kilka razy niższy niż w roku 2007. Mimo tego wzrostu stan finansów publicznych w Polsce pogarszał się w podobnym tempie jak krajów strefy euro. Wyraźnie przyrastał dług publiczny w wartościach bezwzględnych, a w latach 2007-2008 był to wręcz wzrost galopujący. Kontynuowanie tych tendencji w gospodarce, a w konsekwencji i finansach publicznych w roku 2010, spowodowało gwałtowne podnoszenie rentowności obligacji emitowanych przez poszczególne kraje, aż do zaprzestania ich emisji. Przekroczenie przez obligacje greckie 10 proc. poziomu rentowności spowodowało zaprzestanie lokowania obligacji na rynku pierwotnym przez to państwo i przejściowe zawieszenie obsługi jego długu. Grecja musiała się zwrócić po pomoc do Europejskiego Banku Centralnego, Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Podobny scenariusz dotyczył Irlandii. Kraj przez wiele tygodni zaprzeczał, że stan jego finansów publicznych jest coraz gorszy, ale kiedy rentowność obligacji przekroczyła 9 proc., poprosił o pomoc KE i MFW. Wiodące kraje strefy euro zareagowały na tę sytuację z wyraźnym ociąganiem, a pakiet pomocowy dla Grecji w wysokości 110 mld euro (75 mld kraje strefy euro, 35 MFW) był przygotowywany w sytuacji, kiedy państwo to przestało obsługiwać swoje zadłużenie. Wyciągając wnioski z tej sytuacji, Komisja Europejska zaproponowała powstanie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego w wysokości 750 mld euro (440 mld euro kraje strefy euro, 310 mld euro MFW) i z pewnymi oporami, ale został on utworzony. Z tego funduszu pomoc w wysokości 85 mld euro otrzymała Irlandia i jest on gotowy do udzielenia jej kolejnym krajom, choć już w przypadku Hiszpanii, a tym bardziej Włoch, środki w nim zgromadzone byłyby dalece niewystarczające.

Czy domino ruszyło i kto się jeszcze przewróci?

Sytuacja finansów publicznych wielu krajów Unii Europejskiej przypomina rzeczywiście domino, w którym pierwsza przewracająca się kostka, przewraca następną, a ta kolejne. Ile tych kostek się jeszcze przewróci, nie wiadomo, ale każda kolejna mimo istnienia wspomnianego Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego tylko potęguje niepokój i typowanie przez rynki finansowe kolejnej ofiary. Wszystkie zagrożone kraje, a szczególnie te, które korzystają z pomocy KE i MFW, wprowadzają zarówno podwyżki podatków (najczęściej VAT i akcyzy), jak i poważne cięcia wydatków tyle tylko, że obydwa te posunięcia mają negatywny wpływ na tempo ich wzrostu gospodarczego, a to z kolei oznacza brak większych wpływów do budżetu i to swoiste błędne koło w ten sposób się zamyka.

Grecja, która już w maju 2010 r. otrzymała wspomniane 110 mld euro pomocy, wprowadziła zarówno podwyżki podatków, jak i oszczędności z zamrożeniem do roku 2014 płac w sferze budżetowej, obcięciem premii wypłacanych pracownikom i emerytom w związku ze świętami Wielkanocy i Bożego Narodzenia, a także podniosła wiek emerytalny. Deficyt finansów publicznych w 2011 r. ma zostać obniżony do 7,5 proc. PKB, choć to w dalszym ciągu oznacza szybkie przyrastanie długu publicznego, czemu nie uda się zapobiec bez wyraźniejszego wzrostu PKB.

Irlandia, popadła w poważne kłopoty poprzez swój sektor bankowy, który zaangażował się w finansowanie boomu na rynku nieruchomości. Po wybuchu kryzysu światowego rynek ten ogarnął głęboki kryzys, a rząd irlandzki zdecydował się ratować banki kwotą przekraczającą 50 mld euro (wcześniej rząd zagwarantował oszczędności ludności w bankach do ich pełnej wysokości). W tej sytuacji deficyt finansów publicznych przekroczył aż 32 proc., a dług publiczny 100 proc. PKB. Kiedy oprocentowanie irlandzkich obligacji przekroczyło 9 proc. rząd poprosił o międzynarodową pomoc. Jej udzielenie przez KE i MFW wymagało jednak przyjęcia przez irlandzki parlament pakietu rozwiązań podatkowo-oszczędnościowych. Do 2014 r. mają one przynieść dodatkowe wpływy w wysokości 5 mld euro i oszczędności w wysokości 10 mld euro, a Irlandia deklaruje, że deficyt finansów publicznych wyniesie na koniec tego okresu 3 proc. PKB.

Z kolei Portugalia nie odnotowała jakiegoś gwałtownego załamania, ale do momentu wejścia do strefy euro wzrost gospodarczy w tym kraju był wyjątkowo wolny i wynosił średnio około 1 proc. PKB, co powodowało jeszcze przed kryzysem roku 2008 narastanie deficytu finansów publicznych i długu publicznego. Ponieważ aż 3 tego długu wynoszącego na koniec 2009 r. 125 mld euro jest w rękach podmiotów zagranicznych, a rentowność portugalskich obligacji zbliżyła się do 7 proc., to wszystko wskazuje na to, że już na początku 2011 r. to właśnie ten kraj będzie kolejnym, który poprosi o pomoc UE i MFW.

Dla odmiany Hiszpania odnotowywała wyraźnie wyższy niż Portugalia wzrost gospodarczy, głównie dzięki wielkim inwestycjom infrastrukturalnym współfinansowanym ze środków unijnych i niesłychanemu boomowi na rynku nieruchomości. I właśnie załamanie tego ostatniego spowodowało najpierw spowolnienie gospodarcze, a w 2009 r. wyraźny spadek PKB. To z kolei -bardzo wysokie bezrobocie przekraczające 20 proc., co jest ewenementem w krajach Unii Europejskiej. Rząd ,a potem parlament przyjął pakiet podatkowo-oszczędnościowy na 15 mld euro, ale mimo stosunkowo niskiego długu publicznego Hiszpania jest jednak zagrożona, ponieważ bardzo niejasny jest stan finansowy banków tego kraju zaangażowanych na rynku nieruchomości. Przewrócenie tej kostki domina to nie tylko konieczność znaczącego powiększania środków w Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym, ale także poważne reperkusje dla całej strefy euro. Gospodarka Hiszpanii tworzy bowiem aż 12 proc. PKB całej strefy euro, czyli dwa razy więcej niż Grecja, Irlandia i Portugalia razem wzięte.

Włochy za wszelką cenę próbują się odróżnić od pozostałych krajów, które mają coraz większe kłopoty z finansami publicznymi, między innymi niższym niż w innych państwach deficytem finansów publicznych i posunięciami rządu wspierającymi wzrost gospodarczy. Ale ich dług publiczny wynoszący 116 proc. PKB, a wielkościach bezwzględnych blisko 1,8 bln euro, wręcz paraliżuje. Jeżeli ten kraj wymagałby pomocy finansowej, to ani UE ani MFW nie są w stanie jej sprostać. Jest jeszcze jedna kwestia, która skomplikuje i tak trudną sytuację finansową krajów UE. Niemcy, którzy już na dotychczasową pomoc dla Grecji i utworzenie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego wyłożyli już ponad 200 mld euro (są to wprawdzie pożyczki i to oprocentowane, ale źródłem ich finansowania jest budżet państwa), forsują dość brutalnie wprowadzenie do europejskich traktatów i to Paktu Stabilności i Wzrostu odpowiedzialności finansowej nabywców obligacji skarbowych krajów, które będą miały trudności z ich obsługą. To rozwiązanie miałoby wejść w życie już od 2013 r., kiedy przestanie działać Europejski Mechanizm Stabilizacyjny. Jeżeli okaże się, że Niemcy w tych zamierzeniach są skuteczni (a na forum UE w ważnych dla Niemiec sprawach ten kraj zawsze jest skuteczny), to nastąpi masowe pozbywanie się przez inwestorów obligacji krajów podejrzewanych o przyszłe kłopoty finansowe ,a także nieuchronnie podwyższy się rentowność takich obligacji, co z kolei podwyższy znacząco koszty obsługi długu wielu krajów.

Finanse publiczne Polski na tle wybranych krajów strefy euro

Polska ze swym deficytem finansów publicznych wynoszącym na koniec 2009 r. 7 proc. PKB i długiem 51 proc. PKB nie jest wprawdzie prymusem rankingów europejskich, ale nie jest też czerwoną latarnią. Dokładając do tego, że nasza gospodarka jako jedyna spośród krajów UE w 2009 r. odnotowała 1,7 proc. wzrostu PKB, a w 2010 r. wzrost ten wyniesie około 3 proc., można by sądzić, że nic nam nie powinno grozić. Niestety, to co jest bardzo niepokojące, to gwałtowny przyrost długu publicznego sięgający w ostatnich latach ponad 100 mld zł rocznie i to mimo wspomnianego wzrostu gospodarczego (podczas gdy inne kraje odnotowywały spadki PKB), a także wyprzedaży majątku narodowego, której wartość w latach 2008- 2011 roku sięgnie 50 mld zł. Te dwa czynniki powinny wpływać na ograniczenie wzrostu deficytu finansów publicznych i długu publicznego, a tego nie widać ani we wskaźnikach roku 2010, ani roku 2011. W 2010 r. deficyt finansów publicznych będzie bliski 8 proc. PKB (120 mld zł), a dług publiczny liczony według metodologii unijnej wyniesie blisko 57 proc. PKB (po trzech kw. tego roku wynosi on 55,4 proc. PKB). W 2011 r. deficyt finansów publicznych według prognoz rządowych ma wynieść blisko 6 proc., a dług publiczny ma być niższy od 55 proc. (liczony wg metodologii krajowej), choć w świetle danych na koniec III kw. tego roku wygląda na to, że jest to zwykłe chciejstwo.

Konsekwencją tego stanu rzeczy jest wolny, ale systematyczny wzrost rentowności naszych obligacji, która w ostatnich tygodniach wyniosła już blisko 6,2 proc. Inwestorzy na razie bardzo chętnie pożyczają nam pieniądze, bo stopy podstawowe Europejskiego Banku Centralnego oscylują wokół 1 proc., co oznacza niewiele droższe kredyty udzielane przez europejskie banki komercyjne i wysoki zarobek przy inwestowaniu w polskie papiery skarbowe. Jeżeli rentowność naszych obligacji będzie rosła dalej, to Polska nieuchronnie może stać się kolejną kostką europejskiego domina. Jeżeli dołożymy do tego rozwiązanie forsowane przez Niemcy, które zapewne wejdzie w życie od stycznia 2013 r. i będzie dotyczyło także naszego kraju, to rentowność naszych obligacji będzie musiała odzwierciedlać zwiększone ryzyko związane z ich obsługą, czyli będzie musiała rosnąć. Zresztą rząd Donalda Tuska zamiast uspakajać nastroje wokół finansów naszego kraju, sam je podgrzewa. Przepychanki z Komisją Europejską o zmianę definicji długu publicznego, a także zamieszanie wokół OFE i zgromadzonych tam oszczędności nie są dobrymi sygnałami dla międzynarodowych rynków finansowych już w tej chwili i są sprzeczne z jednoczesnymi zapewnieniami ministerstwa finansów o stabilnej sytuacji naszych finansów publicznych.

Autor dr Zbigniew Kuźmiuk

Autor jest wykładowcą z zakresu finansów, finansów publicznych na Politechnice Radomskiej zbigniewkuzmiuk.salon24.pl

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: kraje | strefa euro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »