Szklanka w połowie...?

Polska odpadła z Euro 2012 za szybko, ale na pocieszenie zostają nam... No właśnie. Pesymiści powiedzą, że po igrzyskach zostaną nam długi i spowolnienie gospodarcze. Optymiści wskażą sieć dróg, która może w długim terminie dać znacznie więcej korzyści niż dwa gole, których zabrakło nam do pokonania Czechów oraz niewymierny sukces promocyjny.

Kierowcy, którzy mieli już okazję korzystać z nowych autostrad, zapewne w ogromnej większości zaliczają się do optymistów. Infrastruktura drogowa przez lata była piętą achillesową polskiej gospodarki, powierzenie nam współorganizacji Euro 2012 na pewno przyspieszyło proces nadrabiania wieloletnich zaległości.

Nie chodzi tylko o komfort pojedynczych kierowców, którzy nareszcie mają szansę spędzić weekend nad morzem, nie tracąc jego większej części na przejazd wiecznie zatłoczoną krajową siódemką. Zbyt wiele poważnych inwestycji - takich jak wspólna fabryka Citroena, Peugeota i Toyoty w Czechach czy Kii w słowackiej Żylinie - uciekło nam z powodu braku sensownej sieci połączeń drogowych, by lekceważyć wagę infrastruktury dla napływu zagranicznego kapitału i co za tym idzie miejsc pracy, i PKB. Nie wspominając o poprawieniu statystyki weekendowych (i nie tylko) wypadków na drogach.

Reklama

Polska dobrze wywiązała się z organizacji imprezy piłkarskiej i to także jest korzyść, którą nie sposób dziś zmierzyć. Liczymy na powroty turystów, którzy raz poznawszy nasz kraj mogą raz na zawsze zrewidować wciąż pokutujący na Zachodzie pogląd o siermiężnej Polsce. Poprawa wizerunku naszego kraju w świadomości Europejczyków to rzecz, która będzie się zwracała przez lata, może dziesięciolecia. Efekt PR-owski tej imprezy jest ogromny, ale jak wiadomo tego nie da się do końca zmierzyć.

Można natomiast policzyć koszty. Ci, którzy widzą szklankę do połowy pustą właśnie na nich się skupią. Organizacja dużej imprezy nie wyszła na zdrowie ani Portugalii, ani Grecji, ani wielu innym krajom. Czy z Polską może być inaczej? Nie jesteśmy daleko (w czasie) od stwierdzenia, że jednak nie.

Inwestycje infrastrukturalne napędzały wzrost gospodarczy w Polsce w ostatnich latach przy wsparciu funduszy unijnych. Teraz inwestycje spowolnią, a i unijne finansowanie nie będzie już tak szczodre na skutek kryzysu. Gospodarka zwolni, ludzie zatrudnieni w firmach budowlanych przy dużych projektach stracą dotychczasowe zajęcie. Czy będą potrafili znaleźć nowe i wykorzystać zdobyte przed chwilą doświadczenie?

Zanim to nastąpi, czekają nas zapewne trudne miesiące w gospodarce europejskiej i światowej. Można jednak zaryzykować także i taką tezę (nie sposób jej udowodnić, ani obalić), że to właśnie dzięki inwestycjom związanym z mistrzostwami Europy udało nam się suchą nogą przejść przez kryzys lat 2008-2009 i przed kolejnym spowolnieniem w Europie mamy też dobrą pozycję wyjściową.

Bilans organizacji Euro 2012 nie jest jednoznaczny. Są wymierne koszty i mniej wymierne korzyści długofalowe. Sądzę, że one ostatecznie przeważą. Zdecydowanie lepiej, że te mistrzostwa odbyły się u nas, niż np. we Włoszech, które i bez euro przeżywają każdego roku najazd turystów.

Każdy musi ocenić sam zawartość polskiej szklanki i - co więcej - ma prawo swój punkt widzenia zmieniać. Poziom wody zapewne chwilowo spadnie, ale bardzo szybko przyjmiemy obecność autostrad (i stadionów) jako coś oczywistego i nie będziemy sobie potrafili wyobrazić, w jaki sposób podróżowaliśmy po Polsce bez nich. I to będzie nasze największe historyczne zwycięstwo. Tę szansę wykorzystaliśmy i to jest ważniejsze od szansy niewykorzystanej przez piłkarzy.

Emil Szweda

Private Banking
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »