Ta piątka nie cieszy, czyli inflacja na poziomie 5 proc.

Ceny w lipcu są przeciętnie wyższe o 5 proc. w stosunku do ubiegłego roku. Rosną także w skali miesiąca. Ekonomiści obawiają się mocniejszej presji na podwyżki płac co oznaczać będzie, że firmy zaczną wyraźniej podnosić ceny.

W lipcu w porównaniu do czerwca na inflację największy wpływ miały: żywność, paliwa i nośniki energii.

Adam Antoniak i ekonomiści Pekao prognozowali, że ceny wzrosły w lipcu nieco mniej niż o 5 proc., bo 4,9 proc. Po ogłoszeniu wskaźnika przez GUS ekonomista zwraca uwagę na to, iż wzrost wskaźnika CPI napędzały żywność, paliwa i energia, ale niestety nie zmniejszyła się inflacja bazowa, a to oznacza, że presja płacowa będzie rosła.

Największy wpływ na wzrost inflacji miały ceny żywności i napojów bezalkoholowych (ok. 0,3 pkt proc.). Lipiec przyniósł przyspieszenie wzrostu cen nośników energii w ujęciu rocznym. Przed rokiem mieliśmy obniżkę cen gazu, teraz nie, ceny się nie zmieniły.

Reklama

-  Oznacza to, że za wzrost inflacji odpowiadają czynniki niezwiązane z inflacją bazową, która według naszych szacunków pozostała w lipcu na podobnym poziomie jak w czerwcu (3,5 proc. w skali roku). Nie wiadomo dokładnie co jest tego przyczyną: jedna możliwość to podwyżka cen w kategorii łączność, inna - odwrócenie zaskakujących w poprzednim miesiącu spadków cen dóbr przemysłowych - tłumaczy ekonomista.

Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu zwraca uwagę na korelację pomiędzy inflacją w Polsce i w Niemczech: - W Niemczech wzrosła do 3,8 proc, to wysoki wskaźnik, struktura wzrostu cen jest podobna jak w Polsce - podkreśla ekonomista.

Uważa, że tak wysoki wzrost, który dla analityków nie jest zaskoczeniem, może być szokiem dla opinii publicznej. - Presja płac już teraz jest wysoka, a po dzisiejszych informacjach i kolejnych, bo inflacja będzie oscylowała wokół 5 proc., może być jeszcze większa - podkreśla Jankowiak.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Obawia się efektów drugiej rundy (czyli wtórnych skutków bieżącego wzrostu cen - rosnące ceny wywołują większą presję płacową, a podwyżki wynagrodzeń przekładają się na kolejne wzrosty cen). - To może skłonić Radę Polityki Pieniężnej do podwyżek stóp procentowych - wskazuje Jankowiak.

Podobnie uważa Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego:

- Wskaźnik inflacji na poziomie 5 proc. w skali roku ostatnio zanotowano w maju 2011 r. i aktualnie dwukrotnie przewyższa on poziom celu inflacyjnego NBP, czyli 2.5 proc. - podkreśla Kurtek. Ekonomistka przewiduje, że inflacja może do końca roku wynosić 5-5,5 proc.

- W rok 2022 wchodzić będziemy, niestety, także najprawdopodobniej z 5 proc. inflacją, co oznacza, że średniorocznie będzie ona kształtować się powyżej 3,5 proc. NBP będzie zmuszony ponownie istotnie podwyższyć projekcję inflacyjną. To z kolei ostatecznie może skłonić RPP do rozpoczęcia zacieśniania polityki monetarnej, którego pierwszym krokiem będzie zapewne ograniczanie skupu obligacji przez NBP - dodaje Kurtek.

Jej zdaniem RPP może już nawet we wrześniu nieco zmienić retorykę wypowiedzi.  Według Kurtek, podwyżki stóp procentowych, o ile Rada nie zmieni dotychczasowego zdania, nastąpią w 2022 r., ale dzisiejszy odczyt wskaźnika CPI zwiększa prawdopodobieństwo, że pierwszy ruch RPP nastąpi w tym zakresie w I kwartale 2022 r., a nie dopiero w połowie 2022 r.

Aleksandra Fandrejewska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: inflacja | wzrost cen | drożyzna | podwyżki cen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »