Taruta: Potrzeba 180 mln zł, by uratować Stocznię Gdańsk

Potrzeba 180 mln zł, by Stocznia Gdańsk odzyskała rentowność - ocenia jej główny akcjonariusz Siergiej Taruta. Zarzuca Agencji Rozwoju Przemysłu, że nie interesuje jej rozwój zakładu. Dalsze finansowanie stoczni z publicznych pieniędzy jest nieuzasadnione - odpowiada ARP.

Główny udziałowiec pytany na wtorkowej konferencji prasowej, jaka część z tych 180 mln zł może pochodzić od ukraińskich udziałowców, ocenił, że może to być ok. 80 mln zł i dodał, że jego zdaniem stocznia ma przed sobą "dni, nie miesiące".

Taruta powiedział, że chce za pośrednictwem mediów zaapelować do szefa polskiego rządu i ministra skarbu, by usiedli z nim do rozmów na temat przyszłości stoczni. - Nie mamy obecnie partnera do dialogu - mówił. Rozmowy miałyby dotyczyć formy zaangażowania Agencji Rozwoju Przemysłu w ratowanie Stoczni.

Reklama

- Naszym zdaniem Agencja Rozwoju Przemysłu, która ma 25 proc. udziałów w stoczni, nie jest zainteresowana rozwojem tego zakładu - powiedział Taruta. Dodał, że bez zaangażowania ARP, nie uda się wyprowadzić stoczni na prostą. Podkreślił, że swoje zobowiązania wypełnił w 100 proc.; uważa, że zrobił dla stoczni więcej, niż deklarował.

Agencja Rozwoju Przemysłu w przesłanym oświadczeniu podkreśliła, że angażowanie kolejnych publicznych pieniędzy w stocznię nie znajduje uzasadnienia. "Konferencja Sergieja Taruty nie zmienia stanowiska ARP. Wszystkie argumenty zostały już wielokrotnie powiedziane. Niestety nie znajdują one odzwierciedlenia w biznesowych działaniach. Agencja podtrzymuje swoje stanowisko w sprawie możliwości dalszego zaangażowania w Stocznię Gdańsk na gruncie przedstawionych przez Stocznię dokumentów, głównie biznesplanu z sierpnia br." - zauważono.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Rzeczniczka resortu skarbu Agnieszka Jabłońska-Twaróg w przesłanym PAP we wtorek wieczorem oświadczeniu podała, że ARP udzieliła Stoczni Gdańsk pomocy publicznej w kwocie 150 mln zł. Zwrócono uwagę, że Agencja podjęła rozmowy z większościowym akcjonariuszem stoczni w celu wypracowania rozwiązania umożliwiającego dalsze funkcjonowanie zakładu.

"W wyniku ustaleń prowadzonych z ARP większościowy akcjonariusz zobowiązał się do opracowania biznesplanu, który miał przedstawiać realne perspektywy dla Stoczni. Biznesplan miał stanowić podstawę dla dalszego zaangażowania ARP w Stocznię. Przesłany przez zarząd Gdańsk Shipyard Group Sp. z o.o. dokument nie pozwala w ocenie Agencji na dalsze zaangażowanie w projekt oraz udzielenie Stoczni nowego finansowania" - wyjaśnił resort.

MSP podało, że w ocenie ARP założenia przyjęte w biznesplanie są nierealne i zbyt optymistyczne. "Agencja pismem z 20 września br. poinformowała większościowego akcjonariusza, iż na podstawie ww. biznesplanu nie jest możliwe dalsze partycypowanie ARP w projekcie" - zaznaczyła Jabłońska-Twaróg.

Rzeczniczka dodała, że wypracowanie planu dla stoczni jest zadaniem większościowego akcjonariusza, do którego należy zarządzanie podmiotem. ARP jako akcjonariusz mniejszościowy nie ma takich możliwości.

Jabłońska-Twaróg zwróciła jednak uwagę, że minister skarbu polecił, by ARP "ze zdwojoną siłą" skupiła się na działaniach osłonowych, w razie gdyby główny właściciel podjął decyzję o zakończeniu działalności stoczni. Do końca roku na Pomorzu ma powstać 800 miejsc pracy dla stoczniowców.

Taruta zapewnił, że rozwój stoczni jest dla niego bardzo ważny. Podkreślił, że zainwestował w polską gospodarkę około 4 mld zł, z czego około 0,5 mld zł trafiło właśnie do stoczni. Wskazał, że do tej pory żadne przygotowane przez władze zakładu plany restrukturyzacyjne nie bazowały na pomocy publicznej, ale obecnie sytuacja stała się na tyle krytyczna, że pomoc ARP jest niezbędna.

- Stocznia jest obecnie odcięta od możliwości uzyskania finansowania - wskazał. Od ARP oczekuje znalezienia nabywców na część aktywów zakładu, w tym niepotrzebnych stoczni gruntów.

Taruta zarzucił władzom ARP, że bardziej niż na rozwoju stoczni, agencji zależy na wspieraniu jej konkurencji. Wskazywał, że ARP jest udziałowcem stoczni Crist, która realizuje te same plany, co Stocznia Gdańsk. - Pod bokiem prywatnego inwestora za publiczne pieniądze jest hodowana jego konkurencja - mówił główny akcjonariusz stoczni. Wskazywał także, że Crist, wspierany przez ARP, nabył majątek likwidowanej Stoczni Gdynia, który chciała kupić także Stocznia Gdańsk.

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Z tymi zarzutami nie zgodziła się Agencja, która podkreśliła w oświadczeniu, że działanie wbrew Stoczni Gdańsk byłoby działaniem wbrew własnym interesom ARP. Jak przypomniano, łączne zaangażowanie ARP w tę stocznię wyniosło około 216 mln zł.

"Agencja zainwestowała w Stocznię Gdańsk kapitał i udzieliła jej pożyczek, dzięki temu stocznia mogła zrealizować szereg przedsięwzięć. Co więcej upadłość Stoczni Gdańsk SA wiązałaby się z utratą przez ARP kilkudziesięciu milionów złotych. Świadome działanie zarządu ARP w celu doprowadzenia do upadłości Stoczni Gdańsk byłoby tożsame z działaniem na szkodę spółki, co podlega odpowiedzialności przewidzianej przepisami kodeksu spółek handlowych" - podkreślono.

Agencja zwróciła uwagę, że sam fakt, iż ARP jest akcjonariuszem stoczni, nie może krępować jej działań na rzecz rozwoju polskich stoczni i kreowania nowych miejsc pracy w tym sektorze. Podkreśliła, że jest to strategiczne zadanie Agencji.

"Agencja jest przekonana, że w Polsce i w Europie jest miejsce na więcej niż jedną stocznię. ARP, przez należący do niej Fundusz MARS, tworzy grupę stoczniowo-offshorową i zainwestowała w kilka stoczni oraz przedsiębiorstw okołostoczniowych. To ważne z punktu widzenia pomorskiego rynku pracy. SG SA mogłaby być ważnym elementem tego krajobrazu przemysłowego tworzonego przez ARP. ARP jednak nigdy nie miała wpływu na zarządzanie SG, które Agencja ocenia negatywnie" - podała ARP.

Agencja przypomniała również, że rozmowy z głównym akcjonariuszem ws. działań ratunkowych zaczęły się z inicjatywy ARP jesienią 2012 roku. "ARP zawsze była i jest gotowa spotykać się i rozmawiać o konkretnych rozwiązaniach" - zaznaczono.

Rzeczniczka resortu skarbu w oświadczeniu podała, że z posiadanej przez resort wiedzy wynika, ARP nie zamierza złożyć wniosku o upadłość stoczni.

Do słów akcjonariusza odniósł się w rozmowie z PAP wiceprzewodniczący komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" w Stoczni Gdańsk Karol Guzikiewicz. - Nasze stanowisko jest jasne: w związku z bardzo poważnymi zarzutami, jakie Taruta postawił ARP, poprosiliśmy już posłów o zwołanie nadzwyczajnej sejmowej komisji skarbu państwa. To nie są już tylko zarzuty związkowców, ale człowieka, który włożył do polskiej gospodarki cztery miliardy złotych - powiedział Guzikiewicz.

Zdaniem Guzikiewicza, Polsce grożą ogromne kary, jeśli to, co powiedział Taruta przejrzy Komisja Europejska. - Komisja Europejska bowiem w kwestii ochrony konkurencyjności i niszczenia prywatnego kapitału jest bardzo wyczulona - ocenił.

Pytany o przyszłość stoczni Guzikiewicz ocenił, że możliwy jest jeszcze scenariusz oddłużenia zakładu.

Stocznia Gdańsk jest w tak trudnej sytuacji finansowej, że pracownicy od maja otrzymują wynagrodzenie w ratach. Załoga domaga się wypłaty zaległych wynagrodzeń i grozi strajkiem.

75 proc. akcji spółki należy do kontrolowanej przez Siergieja Tarutę spółki Gdańsk Shipyard Group, a 25 proc. do ARP. Udziałowcy od kilku miesięcy nie mogą dojść do porozumienia w sprawie sposobu poprawy sytuacji zakładu.

Minister skarbu Włodzimierz Karpiński powiedział w piątek, że ARP nie ma możliwości dalszego angażowania się w pomoc dla stoczni. Minister ocenił, że ARP spełniła 100 proc. swoich zobowiązań, a ukraiński właściciel stoczni tylko ok. 30 proc. i dlatego nie można dalej angażować pieniędzy podatnika w to przedsięwzięcie.

Na początku września do Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego Gdańsk Północ wpłynął wniosek o ogłoszenie upadłości stoczni. Złożył go wierzyciel, firma Techwind z Banina koło Gdańska, której stocznia zalega ok. 250 tys. zł. W minionych kilku miesiącach to już drugi wniosek o ogłoszenie upadłości stoczni w Gdańsku. W przypadku poprzedniego wierzyciela, stocznia uregulowała swoje zaległości.

Na początku lipca WZA stoczni nie przyjęło planu ratowania zakładu. Gdańsk Shipyard Group zaproponowała wówczas, by podwyższyć kapitał zakładowy spółki o 85 mln zł, z czego 64 mln zł miałby przekazać większościowy udziałowiec, a 21 mln zł - mniejszościowy, czyli Agencja. ARP nie zgodziła się na przyjęcie takiej uchwały. Od 2004 r. pomoc publiczna dla stoczni wyniosła 555 mln zł.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: gdansk | potrzeba | stocznia gdańska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »