Telefoniczna walka wolności z cenzurą
W Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie będzie wolno używać telefonu BlackBerry. Zagraża bezpieczeństwu państwa - twierdzi tamtejszy nadzór telekomunikacyjny. Lecisz do Dubaju - nie bierz z sobą aparatu kanadyjskiej firmy Research In Motion.
W ZEA w najlepsze działa cenzura, zabronione jest używanie internetowych wyszukiwarek (np. Google) i zakazany jest dostęp do portali społecznościowych. Teraz okazało się, że używanie BlackBerry wymyka się spod kontroli państwa - "telefon działa niezgodnie z tamtejszym prawem" (czyli nie poddaje się wszechobecnej inwigiliacji), bowiem serwer zarządzający danymi jest poza granicami ZEA, a to "uderzać może w bezpieczeństwo federacji emiratów". W rzeczywistości władzom chodzi o blokowanie informacji płynących z "zepsutego" świata Zachodu do tradycjonalnego społeczeństwa emiratów.
Konflikt spółki Research In Motion z emiratami trwa od roku. Będący w państwowych rękach operator komórkowy Etisalat nakazał wtedy zainstalowanie w telefonach BlackBerry (było ich wówczas 145 tys.) "aktualizacji", która okazała się szpiegowską aplikacją służącą do inwigilowania obywateli. Research In Motion wykryła to i wysłała do wszystkich posiadaczy swoich aparatów mieszkających w ZEA instrukcję, jak usunąć oprogramowanie już zainstalowane w telefonie.
Na początku tego roku władze Bahrajnu zagroziły posiadaczom telefonów BlackBerry procesami za... używanie funkcji "messenger" (czat), co jest poza kontrolą cenzury.
Zjednoczone Emiraty Arabskie - państwo arabskie na Bliskim Wschodzie, położone nad Zatoką Perską i Omańską, składające się z siedmiu emiratów: Abu Zabi, Dubaj, Szardża, Adżman, Umm al-Kajwajn, Ras al-Chajma i Fudżajra. Graniczy z Arabią Saudyjską i Omanem.
Krzysztof Mrówka
