"The Telegraph": Hollande wygrał, zbliża się koniec euro

We Francji i w Grecji wyborcy odreagowali w niedzielę frustrację polityką drastycznych oszczędności, przybliżając moment, gdy euro "rozpadnie się na kawałki" - pisze w poniedziałkowym komentarzu główny komentator ekonomiczny "The Telegraph", Jeremy Warner.

Wynik wyborów we Francji i Grecji dowodzi, że wyborcy odrzucili z kretesem polityczny konsensus, który narzucał politykę cięć budżetowych i dyscyplinę fiskalną, mając w dłuższej perspektywie ustabilizować perspektywy euro. Oznacza to, że "przyszłość wspólnej waluty wydaje się teraz jeszcze bardziej niepewna niż kiedykolwiek wcześniej" - uważa Warner.

Jeśli Paryż wycofa się teraz ze strategii oszczędności i reform strukturalnych, nasili się ucieczka kapitału z Francji - pisze Warner, który jest również zastępcą redaktora naczelnego brytyjskiego dziennika.

Reklama

Antycypując wyniki wyborów we Francji przywódcy unijni wypowiadali się w ostatnich dniach nieco życzliwiej o projekcie Francois Hollande'a, który chce uzupełnić europejski pakt fiskalny o klauzulę proponującą stymulowanie wzrostu gospodarczego w Europie - przypomina Warner.

Jednak skąd Francja, a cóż dopiero takie kraje jak Grecja, Hiszpania i Włochy mają wziąć pieniądze na taką "fiskalną ekspansję" - zastanawia się komentator "Telegraph", podkreślając, że rynki są teraz bardziej niechętne do pożyczania pieniędzy niż kiedykolwiek wcześniej.

A Niemcy, którzy wspierali euro, ale uzależniali swoją pomoc od wdrażania strategii oszczędności, mogą nie zaakceptować zmian, których domagają się wyborcy we Francji i Grecji.

Kłopoty euro widać po umacniającym się znacznie w ostatnich miesiącach kursie brytyjskiego funta - pisze Warner i dodaje: "Niestety nie jest to odzwierciedleniem atrakcyjności gospodarki Wielkiej Brytanii (...). Ale wszystko jest relatywne i przedstawia się ona i tak lepiej, niż reszta Europy - zwłaszcza dla bogatych".

Perspektywa wprowadzenia we Francji 75-procentowego podatku dla osób najbogatszych zwiększy tylko ucieczkę kapitału - zapewne za kanał La Manche, gdzie londyński rynek nieruchomości będzie prawdopodobnie jego miejscem docelowym - prognozuje "Telegraph".

Nawet prognoza dla reform w Wielkiej Brytanii jest - wydaniu Warnera - niepewna. Jednak "zakładając, że rządząca obecnie koalicja przetrwa, wyborcy nie zabiorą w tej sprawie głosu przez następne trzy lata".

Według Warnera rokowania dla Europy są w ogóle niepokojące, ale dla euro - szczególnie niedobre.

Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Świat utknął w kryzysie finansowym"

Tymczasem znaczny wzrost kursu szwajcarskiego franka sprawił, że tamtejszy przemysł i sektor eksportowy straciły znacznie na konkurencyjności; jest to lekcja dla Londynu, która oznacza, że aprecjacja funta wobec euro może się okazać "niezbyt szczęśliwym" trendem. "Ale i tak może być to lepsza (perspektywa), niż to, co czeka resztę Europy" - zamyka swój komentarz Warner.

Ekspert: Wyniki wyborów w Grecji nie są dobre dla strefy euro

Wyniki wyborów parlamentarnych w Grecji zdecydowanie nie są dobre dla strefy euro - uważa b. ambasador w tym kraju Grzegorz Dziemidowicz. Jak ocenił, nawet jeśli uda się skonstruować rząd w Grecji, będzie on słaby i podatny na ataki przeciwników drastycznych cięć i oszczędności.

Według nieoficjalnej prognozy MSW Grecji, niedzielne wybory parlamentarne w tym kraju wygrała konserwatywna Nowa Demokracja, zdobywając jednak zaledwie 19,2 proc. głosów. Wielkie straty poniósł socjalistyczny PASOK, zdobywając zaledwie 13,6 proc. głosów; w 2009 roku partia ta wygrała wybory z wynikiem 43,92 proc. Oznacza to, że partie koalicji rządzącej - która zatwierdziła program oszczędności w zamian za zagraniczną pomoc - nie uzyskały większości parlamentarnej.

- Wyniki wyborów w Grecji zdecydowanie nie są dobre dla strefy euro, ale Unia Europejska wielokrotnie dawała sobie radę i nie z takich kłopotów wychodziła obronną ręką - powiedział w poniedziałek PAP Dziemidowicz. Jak zauważył, wyniki wyborów to wielka klęska dotychczasowych tradycyjnych partii i polityków, którzy rozdzielali między sobą władzę przez ostatnich 40 lat.

- Jeśli poparcie dla Nowej Demokracji spadło z 33 proc. do 19 proc., a dla PASOK z 43 proc. do zaledwie 13, to jest to absolutna dyskwalifikacja sił politycznych, które - według greckiej opinii publicznej - doprowadziły kraj do bankructwa. To było głosowanie przeciwko tym partiom, a nie za innymi partiami - ocenił.

Zdaniem b. ambasadora, Grecja ma po wyborach poważny kłopot. - Lider Nowej Demokracji Antonis Samaras obiecuje rząd jedności, ocalenia narodowego. Będzie to jednak bardzo trudne, bo nawet jak wejdzie w koalicję z tradycyjnym rywalem, czyli socjalistami z PASOKU, to zabraknie kilku mandatów do i tak bardzo wątłej większości. Będzie konieczność dobrania trzeciego partnera do rządu spośród partii, które weszły do parlamentu - zaznaczył.

Dziemidowicz podkreślił, że problemem jest wybór ugrupowania, które mogłoby wejść w koalicję, bo - jak zauważył - nawet jeśli niektóre partie są proeuropejskie, to odrzucają jakiekolwiek rozmowy z dotychczasowymi wielkimi partiami, czyli Nową Demokracją i PASOK - bo to ich obarczają winą za klęskę ekonomiczną kraju. Odpada - jak ocenił - koalicja z neonazistami (Złotą Jutrzenką).

- Bardzo trudną koalicją byłaby koalicja z Grecką Partią Komunistyczną, ale to być może języczek u wagi. "Niezależni Grecy", to nowe ugrupowanie centroprawicowe, które jednak nie bardzo ma ochotę współrządzić z dotychczasowymi wielkimi partiami. Kłopot jest bardzo duży, Grecy mają powody, żeby obawiać się kolejnych wyborów, które również mogą nie przynieść rozstrzygnięcia - przewiduje Dziemidowicz.

Zdaniem. b. ambasadora, nawet jeśli uda się skonstruować rząd, to będzie on słaby i podatny na wszelkiego rodzaju ataki i oskarżenia od opozycji i przeciwników radykalnych porozumień z Brukselą i drastycznych cięć i oszczędności.

- Rząd będzie musiał obiecać przynajmniej próbę renegocjacji dotychczasowych porozumień (z UE), które dadzą Grekom pewien oddech finansowy. Grecy będą popierali ostrzejsze stanowisko rządu w rozmowach z Brukselą, większość z nich uważa warunki Brukseli za zdecydowanie zbyt twarde, a inni Grecy po prostu je odrzucają - twierdząc, że jest to zaciskanie pętli na szyi obywateli - mówi Dziemidowicz.

Jak dodał, rząd będzie musiał zareagować na tego rodzaju społeczne nastroje, "bo inaczej nie będzie szans na jakikolwiek rządzenie, reformy i próbę wyjścia z politycznego, ale przede wszystkim ekonomicznego impasu".

- Jeśli uda się troszeczkę poluzować twarde i mocno dyscyplinujące Greków reguły i stworzyć im jakąś perspektywę wyjścia z kryzysu - łagodniej, niż poprzez drastyczne zaciskanie pasa, to być może ten rząd ma jakąś szansę powodzenia, ale na razie oceniam je jako bardzo niskie. Być może poluzowanie reguł to będzie efekt wyboru Francois Hollande'a na prezydenta Francji - ocenił b. ambasador.

W tej chwili w ogóle nie wiadomo, jak grecki rząd będzie negocjował z międzynarodowymi kredytodawcami. Gdyby nowy rząd nie dotrzymał zobowiązań dotyczących oszczędności, Grecja mogłaby zostać pozbawiona pomocy z zagranicy, co z kolei mogłoby oznaczać bankructwo.

Teraz wiadomości gospodarcze przeczytasz jeszcze szybciej. Dołącz do Biznes INTERIA.PL na Facebooku

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »