To nie prezent dla Polski, to cios w Ukrainę?

Napływające z Rosji informacje, że Gazprom rozważa powrót do budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego wywołały w Polsce dyskusję. Politycy są jednak ostrożni w ocenie i chcą wyjaśnień; eksperci uważają, że rozbudowa jamalskiej rury ma uderzyć w Ukrainę.

W środę wieczorem na stronie internetowej Kremla zamieszczono stenogram z rozmowy prezydenta Rosji Władimira Putina z szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem, który wskazał, iż wariant drugiej nitki gazociągu (tzw. Jamał - Europa II) zakłada jej budowę "z terytorium Białorusi" do polskiej granicy. Podkreślił kwestię "pewności i stabilności dostaw gazu dla Europy Centralnej i Wschodniej: takich krajów jak Polska, Słowacja i Węgry". Jego zdaniem mogłoby chodzić o eksport 15 mld metrów sześciennych gazu rocznie.

W czwartek w tej sprawie zabrał głos m.in. szef MSZ Radosław Sikorski, który stwierdził, że informacja o możliwości powrotu do planów budowy gazociągu Jamał II jest ciekawa, ale nie do końca jasna. - (...) zawsze sądziłem, że Jamał II jest rurociągiem tranzytowym przez Polskę, a tymczasem przedstawiciele Rosji mówią o dostarczaniu gazu i to nie tylko do Polski, ale na Słowację i Węgry. To musi być wyjaśnione - powiedział.

Reklama

Dodał, że "generalnie Polska chce być krajem tranzytowym, ale oczywiście stosujemy trzeci pakiet energetyczny UE i przyjęliśmy zasadę, że to polskie firmy będą zarządzały infrastrukturą krytyczną, także gazociągami".

Wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński poinformował z kolei, że podczas odbywającego się szczytu państw bałtyckich w Petersburgu, chce spotkać się z szefem Gazpromu i liczy na szczegóły dotyczące Jamału II.

- Zobaczymy, na jakim to jest etapie pomysłu i o co tak naprawdę chodzi - czy chodzi o dodatkowy gazociąg przez Polskę, który miałby omijać Ukrainę. Polska tutaj z dużą ostrożnością obserwuje wymianę ciosów pomiędzy Rosją i Ukrainą w tym kształcie; nie chcielibyśmy być jakimś uczestnikiem większego sporu. (...) Temu trzeba z wielką uwagą się przyglądać i pilnować jednego - swoich realnych racjonalnych interesów - powiedział Piechociński w "Sygnałach dnia" w Programie 1 Polskiego Radia.

Jeszcze w środę do informacji z Rosji odniósł się minister skarbu Mikołaj Budzanowski, który powiedział, że do tych pomysłów "podchodzi z dużą ostrożnością" i że - biorąc pod uwagę prowadzone inwestycje, jak np. budowa terminalu LNG w Świnoujściu oraz interkonektorów gazowych czy zwiększenie krajowego wydobycia gazu - wątpliwe jest budowanie dodatkowej infrastruktury, która de facto będzie zwiększać uzależnienie Polski od importu gazu od jednego dostawcy.

Eksperci, z którymi rozmawiała PAP są zdania, że plan budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego może być wymierzony przeciwko Ukrainie. Zdaniem analityka brukselskiego think tanku Bruegela, Georga Zachmanna gazociągi, które dostarczają rosyjski gaz ziemny do Europy, są obecnie w dużej mierze niewykorzystywane.

- Być może Rosjanie zrezygnują z wysokiej marży ze sprzedaży drogiego gazu i zaczną dostarczać na europejski rynek duże ilości taniego paliwa. Także po to, by przeciwdziałać dostawom na rynek europejski azerskiego gazu i rozwojowi wydobycia gazu łupkowego. Z drugiej strony, rozmowę (Putin - Miller - PAP) można uznać za oświadczenie natury politycznej, które ma umożliwić Rosjanom przejęcie ukraińskiej sieci gazociągów - uważa Zachmann.

Podobnego zdania jest szef departamentu ds. kompleksu paliwowo-energetycznego Instytutu Strategii Energetycznej w Moskwie Aleksiej Biełogorjew.

Uważa on, że choć do projektu Jamał - Europa II należy się odnieść poważnie, to "nie ma (...) żadnego sensu ekonomicznego. Wiąże się to wyłącznie z polityką rosyjskich władz. Rosjanie stopniowo dążą do całkowitego wstrzymania tranzytu gazu przez Ukrainę (w 2012 roku tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium tego kraju spadł o 20 proc. do 81,2 mld metrów sześc. w porównaniu do 2011 roku)" - powiedział PAP Biełogorjew.

Magistralę Jamał - Europa oddano do użytku w 1999 roku. Liczy 2 tys. km i przebiega przez terytorium Rosji, Białorusi, Polski oraz Niemiec. Jest obliczona na tłoczenie 33 mld m sześc. gazu rocznie.

Druga nitka jamalskiej rury miała być ułożona do końca 2001 r., a potem do 2010 r., jednak ze względu na zaangażowanie Rosji w budowę Nord Stream, nie zaczęto jej nawet projektować. Gazprom uzależnia tę inwestycję od wzrostu zapotrzebowania na gaz w Europie Środkowej i Północnej, przede wszystkim w Polsce.

- - - - - -

Budzanowski: Propozycja Jamału II wątpliwa ekonomicznie

Rosyjska propozycja budowy gazociągu Jamał II sprowadza się do dostawy dodatkowych 15 mld m sześc. gazu do Polski, na Słowację i na Węgry - ocenił minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Jego zdaniem, uzasadnienie ekonomiczne tego projektu jest wątpliwe.

Jak powiedział w czwartek dziennikarzom Budzanowski, dokładna analiza propozycji prowadzi do wniosku, że nie chodzi tu o budowę gazociągu równoległego do Jamału i tranzyt, na którym Polska mogłaby zarabiać, tylko o coś zupełnie innego. - Chodzi o dostawę 15 mld m sześc. do trzech konkretnych krajów - do Polski, na Słowację i na Węgry - wyjaśnił. Jego zdaniem, pojawia się więc pytanie, czy te kraje są przygotowane na odbiór dodatkowych ilości gazu od Gazpromu i - według ministra - nie są.

Budzanowski przypomniał, że polska strategia przewiduje m.in. wzrost importu gazu, ale poprzez interkonektory z Niemcami, Słowacją i Czechami oraz przez terminal LNG, a nie ze wschodu, od jednego dostawcy - Gazpromu. - Podjęliśmy decyzję, że chcemy się od tego dostawcy uniezależnić i stąd duże inwestycje - powiedział minister.

Sejmowej komisji skarbu Budzanowski mówił z kolei, że decyzje o jakiejkolwiek inwestycji, mającej charakter przesyłu gazu przez terytorium Polski, podejmuje suwerennie polski rząd i jedyny operator gazociągów przesyłowych - spółka Gaz-System. Sytuacja jaka miała miejsce w przypadku Jamału I - mieszanej struktury własnościowej z partnerem zewnętrznym, nie chcielibyśmy powtarzać.

- Uzasadnione jest też pytanie, czy w ogóle taki projekt jest realny i potrzebny tym krajom, potencjalnym odbiorcom gazu ze wschodu. Dziś obserwujemy raczej wyraźną tendencję do zmniejszania importu gazu zasadniczo rosyjskiego do UE - dodał minister.

- Biorąc pod uwagę ambitne plany zwiększenia krajowego wydobycia i budowę terminalu LNG, uzasadnienie ekonomiczne jest bardzo wątpliwe. Osobiście go nie widzę, bo nie ma fizycznej możliwości zagospodarowania tej konkretnej ilości tego gazu w tych trzech krajach - stwierdził też Budzanowski.

Jak dodał, wspólnie z ministrem Sikorskim wyraził nie tyle sceptyczne, co "raczej ostrożne" podejście do propozycji i dyskusji dot. rozbudowy sieci przesyłowej na wschodniej granicach UE.

Budzanowski dodał, że jeżeli faktycznie chcemy budować konkurencyjny rynek, przede wszystkim na terenie Europy Środkowo-Wschodniej, musimy zadbać przede wszystkim o dywersyfikację, różne źródła dostaw gazu, a nie wprowadzać większe ilości tego gazu ze wschodu. - Bo wtedy faktycznie zawsze będziemy zakładnikami jednej formuły cenowej, a wolelibyśmy mieć ją bardziej zróżnicowaną w zależności od dostawcy - stwierdził minister.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Rosji | Gazprom | Ukraina | Ukraine | gazociągu | prezent` | gazociąg | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »