To oni atakowali nasze waluty

Amerykański bank Goldman Sachs grał na osłabienie walut w naszym regionie. Identyczna sytuacji jak w Polsce była ostatnio w Czechach, gdzie kurs euro zmierzał szybko do psychologicznej bariery 32 koron.

Amerykanie ogłosili jednak, że wycofują się z tych operacji w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Po interwencjach (werbalnych, faktycznych) rządów i banków centralnych waluty umocniły się.

Wiceprezes banku narodowego Czech Miroslav Singer nie wykluczył nawet podniesienia w swoim kraju stóp procentowych i to mimo obawy o zwiększenie zainteresowania koroną ze strony spekulantów.

Czesi uważają kurs euro do korony na poziomie 26 za optymalny dla gospodarki. W przypadku naszych południowych sąsiadów wystarczyły tylko słowne deklaracje - o ile we wtorek euro kosztowało 29,68 korony to w piątek wieczorem kwotowane było po 28,80.

Reklama

Bank Česká Sspořitelna wieszczy, że na końcu tego roku euro kosztować będzie już tylko 25,10 korony.

Korona i inne waluty naszego regionu straciły w ostatnich miesiącach głównie z powodu obawy o stan gospodarek w tych państwach. Inwestorzy wszystkie kraje wsadzali do jednego "kotła", na czym tracili najbardziej Czesi i Polacy. Od początku roku korona straciła 7 procent, złoty i forint dwukrotnie więcej. Analitycy Goldman Sachs uznali w piątek, że dalszy spadek jest mało prawdopodobny i przestali grać na zniżkę. Miroslav Singer skomentował:

- Jak długo będzie trwać światowy kryzys finansowy tak długo przez rynki i kraje przetaczać się będą wojny i bitwy, notować będziemy wzrost i spadek. To typowe dla nerwowości graczy.

Z grubszej rury i mocno patetycznie wystrzelił w Parlamencie Europejskim prezydent Czech Václav Klaus:

- Obrona pozycji korony jest zwycięstwem Czech i czeskiej gospodarki - powiedział i dodał bardziej realistycznie: - Slabsza korona ma swoje pozytywy dla eksporterów, na których opiera się nasza gospodarka. Mankamenty jednak to wyższy koszt importu i wakacji za granicą.

Świetną puentą do ostatnich wydarzeń w Czechach i Polsce oraz politycznych obaw obozu Kaczyńskich są słowa wicepremiera Słowacji Dušana Čaploviča: - Mój kraj szczęśliwie wsiadł 1 stycznia do ekspresu euro. Ostatnie ataki i osłabienie walut oraz kryzys finansowy powodowałyby, że kurs słowackiej korony do euro wynosiłby teraz 42. Przypominam, że przyjęliśmy euro po kursie 30. Jesteśmy spokojni o Słowację.

Krzysztof Mrówka, Interia.pl

Zachodni inwestorzy nie kończą gry na złotym Notowania złotego wciąż są niestabilne. W piątek nasza waluta zyskała wobec głównych walut, ale nikt tak naprawdę nie wie, co się wydarzy w najbliższym czasie - donosi weekendowy "Dziennik". W tygodniu na ratunek złotemu ruszył rząd, który w środę, za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego, sprzedał część środków z UE. Po tej transakcji złoty zyskał, a bank Goldman Sachs ogłosił koniec gry przeciwko złotemu. Analitycy obawiają się, że takie deklaracje to nic innego,jak pokerowa zagrywka, która może oznaczać, że złoty wkrótce znów zostanie zaatakowany. Obawy te zostały niejako potwierdzone w piątek, kiedy okazało się, że Danske Bank również gra przeciw naszej walucie. Przewiduje on, że złoty jeszcze będzie tracił na wartości. Pikanterii tej sytuacji dodaje fakt, że od kilku miesięcy analityk tego banku Lars Christensen publikuje jedne z najbardziej pesymistycznych prognoz dla Polski. Więcej w weekednowym wydaniu "Dziennika"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | Sachs | Goldman Sachs | Czechy | złoty | korony | waluty | osłabienie | korona
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »