Troska o klimat przestała być tylko fanaberią ekologów

Walka o klimat to jeden z głównych tematów debaty publicznej. Proekologiczne działania mają być kołem zamachowym europejskiej gospodarki wychodzącej z kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa. Co zaskakujące, konkretne deklaracje w zakresie redukcji emisji złożyły również Chiny.

- Ważne jest, by mieć świadomość, że walka o klimat jest jak walka z wirusem. Wszyscy w tym siedzimy, nie ma miejsca, gdzie można się schować przed zmianami klimatycznymi. Musimy być razem. Te zjawiska nie liczą się z granicami - mówiła w środę dziennikarzom europosłanka Danuta Huebner.

Zdaje się, że coraz mniej osób ma co do tego wątpliwości. Temat wszedł na wokandy politycznych debat. Wypłynął na szersze wody, gdy odpowiedzialnego podejścia do środowiska zaczęła domagać się młodzież na całym świecie. Podjęła ona dyskusję początkowo ustami Grety Thunberg, później do szwedzkiej nastolatki dołączyli inni młodzi ludzie, ogłaszając Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. We wrześniu rok temu w strajku udział wzięli uczniowie z ok. 150 krajów. W najbliższy piątek, 25 września, odbędą się kolejne protesty, które mają zwrócić uwagę rządzących na kryzys klimatyczny.

Reklama

Chiny podejmują wyzwanie

Od tego kierunku nie ma już odwrotu. Zrozumiały to także Chiny. W ostatni wtorek niespodziewanie ogłosiły zielony zwrot, deklarując, że będą dążyły do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2060 roku. Chiński prezydent, przemawiając podczas wirtualnego Zgromadzenia Ogólnego ONZ, poinformował, że chińskie emisje mają osiągnąć szczyt przed 2030 r.

Ze względu na znaczenie Chin deklaracja ta jest niezwykle ważna dla całego świata. Climate Action Tracker wskazuje, że jeśli kraj ten faktycznie osiągnie neutralność klimatyczną przed rokiem 2060, prognozy dotyczące globalnego ocieplenia spadną o około 0,2 do 0,3°C. Wzrost temperatury na świecie wyniesie od 2,4 do 2,5°C do 2100 r. zamiast 2,7°C.

Aby zrealizować cel, Chiny muszą teraz zaplanować stopniowe wycofywanie węgla i przeorganizować swoją gospodarkę. Wymaga to ogromnych inwestycji. Według szacunków analityków z Sanford C. Bernstein & Co., kraj musiałby liczyć się z wydatkami rzędu 5,5 bln dol.

- Zobowiązanie Xi będzie musiało być uzupełnione o więcej szczegółów i konkretną realizację: o ile wcześniej Chiny mogą osiągnąć szczyt swoich emisji? jak pogodzić neutralność klimatyczną z trwającą węglową ekspansją? Są to trudne pytania, które wymagają od Pekinu lepszych odpowiedzi. Ale to nowe zobowiązanie Xi z pewnością pomoże zmienić obraz tego trudnego dla środowiska roku. Mam nadzieję, że będzie  stanowić początek ożywionej fazy globalnych wysiłków na rzecz klimatu - mówi Li Shuo, doradca ds. polityki światowej w Greenpeace.

Ameryka czeka na wybory

Chiny, najbardziej zaludniony kraj na świecie i największy konsument energii, są skłonne wziąć na siebie większą odpowiedzialność za walkę ze zmianami klimatycznymi. Decyzja ta stoi w kontraście z dotychczasowymi poczynaniami prezydenta USA Donalda Trumpa. Ten zapowiedział wycofanie się z porozumienia paryskiego wzywającego do ograniczenia emisji. Wymowne są poglądy, którym dawał wyraz, jak zaprzeczanie globalnemu ociepleniu czy twierdzenia, że hałas generowany przez pracujące elektrownie wiatrowe powoduje nowotwory.

Nieco inaczej na kwestie klimatyczne zapatruje się Joe Biden, kontrkandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Proponuje on program Clean Energy Revolution zakładający ogromne inwestycje na rzecz czystej energii (1,7 bln dol. ze środków federalnych i 5 bln dol. ze środków stanowych i prywatnych do 2030 r.) . Jest zwolennikiem odejścia od węgla, ale przy uwzględnieniu sytuacji regionów od niego uzależnionych. Filarami jego programu są: sprawiedliwość ekologiczna i tworzenie miejsc pracy. W którą stronę pójdzie Ameryka - przekonamy się już wkrótce, po listopadowych wyborach.

Danuta Huebner, europosłanka będąca m.in. członkiem delegacji do spraw stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, podkreśla, że relacje klimatyczne z USA nie zostały przekreślone, zeszły natomiast z poziomu federalnego na poziom stanowy. - Są koalicje stanów, miast, przedsiębiorców, są tam ustalane konkretne cele klimatyczne. Ten temat żyje - zapewniała Huebner podczas webinarium dla dziennikarzy. - Na razie współpracujemy na poziomie niższym. Miejmy nadzieję, że Stany Zjednoczone "wrócą do Paryża", mamy bardzie wiele wspólnego do zrobienia - dodała.

Europejscy prymusi prą do przodu

Unia Europejska deklaruje neutralność klimatyczną w 2050 roku. Jednak część europejskich krajów zapowiada, że cel osiągnie wcześniej. I tak na przykład Norwegia chce być zeroemisyjna już w 2030 roku, Finlandia w 2035, Austria w 2040, a Szwecja w 2045.

Ostatnio szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zaproponowała zwiększenie celu redukcji emisji do 2030 roku z 40 proc. do 55 proc. (w stosunku do poziomów emisji z 1990 roku). Dla krajów takich jak Polska z pewnością jest to spore wyzwanie. Przy czym - jak informował Interię europoseł Jerzy Buzek -  organizacje proekologiczne sugerowały jeszcze bardziej radykalne podejście: oczekiwały cięć na poziomie 65 a nawet 75 proc.

Unia zapewni istotne wsparcie finansowane na działania zmierzające do transformacji europejskich gospodarek. KE informowała, że 37 proc. środków z instrumentu Next Generation EU (który dysponować będzie kwotą ok. 750 mld euro), zostanie wydane bezpośrednio na projekty związane z Zielonym Ładem.

Zmiany w podejściu do problemów klimatycznych widać również w Polsce. Nawet rząd Prawa i Sprawiedliwości w ostatnim czasie zaczął wyraźnie mówić, że odejście od węgla jest nieuchronne. - Jestem ostatnią osobą, która chciałaby likwidować kopalnie, ale w ostatnich latach wydarzyło się wiele spraw, które każą nam przewartościować spojrzenie - mówił Jacek Sasin, minister aktywów państwowych.

Rozwijana jest w kraju fotowoltaika, przygotowujemy się do budowy wiatraków na morzu, zapowiadamy udział w rewolucji wodorowej. Polska musi jednak podjąć bardziej zdecydowane działania, bo jest w innym punkcie startowym - obecnie system energetyczny kraju w 75 proc. oparty jest na węglu.

Tymczasem polski rząd na lipcowym szczycie unijnym polski rząd nie zadeklarował, że będzie dążył do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku tak jak reszta Unii. We wnioskach końcowych ze szczytu uczyniono wyjątek dla Polski. - Jedno z państw członkowskich potrzebuje więcej czasu, by móc zadeklarować gotowość do neutralności klimatycznej - podkreślił Charles  Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. Czekamy zatem na rozstrzygnięcia.  

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »