Trudna kasa na środowisko

Największym problemem są wciąż zmieniające się przepisy prawa - twierdzą zgodnie samorządowcy, którzy realizują projekty środowiskowe przy współfinansowaniu z funduszy UE.

Największym problemem są wciąż zmieniające się przepisy prawa - twierdzą zgodnie samorządowcy, którzy realizują projekty środowiskowe przy współfinansowaniu z funduszy UE.

Do 2015 r. mamy stać się prawie że ekologicznym rajem. Do polskich rzek mają spływać znakomicie oczyszczone ścieki, a Polacy mają korzystać z wyższych standardów życia poprzez większy dostęp do sieci wodociągowych i kanalizacyjnych. Takie są wymagania Unii Europejskiej. By je spełnić, konieczne są ogromne nakłady, tylko najbardziej priorytetowe inwestycje to 31,2 mld zł w 1300 aglomeracjach.

Te inwestycje to budowa i modernizacja 33,6 tys. km sieci kanalizacyjnej oraz modernizacja 569 i budowa 177 nowych oczyszczalni ścieków - wynika z Krajowego Programu Oczyszczania Ścieków Komunalnych. Projekty kanalizacyjne mogą kosztować 19,2 mld zł, a oczyszczalnie - 11,4 mld zł. Do tego dochodzi 1,3 mld zł na zagospodarowanie osadów. Realizacja zadań do 2015 r. zapewnić ma 28,7 mln mieszkańcom Polski (prawie 100 proc. ludności miejskiej i 60 proc. ludności wiejskiej) usługi na najwyższym poziomie. Priorytetowe zadania pozwalają nam wypełnić zobowiązania wobec UE. Ale potrzeby są znacznie większe. W mniejszych aglomeracjach należałoby jeszcze zbudować 7 tys. km kanalizacji i wyremontować prawie 1000 oczyszczalni, rząd szacuje tu koszty na 11 mld zł. Z kolei same samorządy zgłosiły zapotrzebowanie w sumie na ok. 70 mld zł (razem z projektami priorytetowymi).

Reklama

4,3 mld euro z UE

Unia Europejska wymaga, ale pomaga, choć nie na wszystko starczy pieniędzy. W ramach programów pomocowych na lata 2007-2013 na inwestycje z zakresu gospodarki wodno-ściekowej mamy do dyspozycji 4,3 mld euro, czyli ok. 15-17 mld zł. Najwięcej pieniędzy jest w Programie Operacyjnym Infrastruktura i Środowisko - 2,7 mld euro. Wszystkie środki zostały już jednak zakontraktowane. W sześciu konkursach zgłosiło się 279 chętnych, którzy chcieliby pozyskać 14,8 mld zł dotacji. Funduszy starczyło na 139 umów, samorządy dostaną 8 mld zł dotacji. Do tego trzeba dodać 21 podpisanych już umów z listy projektów kluczowych z unijną pomocą na 3,8 mld zł. - Więcej konkursów nie będzie - informuje Witold Maziarz, rzecznik Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. - Jeśli pojawią się jakieś oszczędności, umowy będą podpisywane z beneficjantami oczekującymi na liście rezerwowej - dodaje.

W ramach PO IiŚ realizowane są duże projekty, w aglomeracjach powyżej 15 tys. RLM (wskaźnik - równoważna liczba mieszkańców). Mniejsze inwestycje mogą ubiegać się o wsparcie z 16 Regionalnych Programów Operacyjnych. Jak podaje Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, w RPO na gospodarkę wodną-ściekową przeznaczono ok. 850 mln euro. Z kolei źródłem pieniędzy dla projektów do 4 mln euro w gminach wiejskich i wiejsko-miejskich jest Program Rozwoju Obszarów Wiejskich. W działaniu ,,Podstawowe usługi dla gospodarki i ludności wiejskiej'' do dyspozycji jest 1,4 mld euro, choć nie wszystko przeznaczone jest na gospodarkę wodno-ściekową. Oprócz projektów z zakresu zaopatrzenia w wodę oraz odprowadzania i oczyszczania ścieków, dotacje można wykorzystywać na zadania z zakresu gospodarki odpadami, wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych oraz budowę infrastruktury szerokopasmowego Internetu. Połowa funduszy została już zakontraktowana.

Trudny pieniądz

- Choć unijne pieniądze to wielka pomoc, ich uzyskanie nie jest łatwe - przyznaje Mariusz Poznański, wójt gminy Czerwonak i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.

- W początkowej fazie nowej perspektywy finansowania brakowało jasnych i jednoznacznych procedur związanych z aplikacją - mówi Michał Pieczonka, prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji Żory Sp. z o.o. - Ale głównym problemem przy aplikacji o środki unijne jest znaczny stopień sformalizowania procedur oraz długi okres weryfikacji wniosków - dodaje. W sierpniu 2008 r. PWiK złożyło wniosek o dotację. Był on prześwietlany przez rok, w sierpniu 2009 r. udało się podpisać umowę o dofinansowania z NFOŚiGW. Ostateczną decyzję o przyznaniu pomocy musiała jednak podjąć Komisja Europejska (tak jest w przypadku projektów środowiskowych o wartości powyżej 50 mln euro). Bruksela zastanawiała się kolejny rok, ostateczne potwierdzenie dofinansowania wydała w lipcu 2010 r. Projekt "Kompleksowe uporządkowanie gospodarki wodno-ściekowej w Żorach'' należy do jednego z większych. Szacowany koszt to ok. 280 mln zł, obejmuje przede wszystkim budowę 117 km sieci kanalizacyjnej, 45 km kanalizacji deszczowej, wymianę 60 km sieci wodociągowej czy modernizację oczyszczalni ścieków.

- Nasz projekt jest nietypowy, bo przewiduje udział operatora prywatnego - mówi Marek Połulich, pełnomocnik projektu ,,Budowa kanalizacji sanitarnej i deszczowej oraz oczyszczalni ścieków komunalnych w Tarnowskich Górach''. - Jesteśmy jednym z nielicznych miast w Polsce, w którym operatorem usług wodno-kanalizacyjnych jest sprywatyzowana spółka z mniejszościowym udziałem gminy. Stąd podczas procesu aplikowania o dotacje UE potrzebny był długi proces uzgodnień. Nikt nie miał doświadczeń w takich kwestiach, szczegółowe rozwiązania były konsultowane z ekspertami krajowymi i unijnymi. Ale się udało. Wybudowana infrastruktura pozostanie własnością miasta, ale wydzierżawiona zostanie operatorowi - opisuje Połulich. Tarnowskie Góry realizują I fazę projektu obejmującą budowę 50 km sieci kanalizacyjnej w centrum miasta i dzielnicach ościennych oraz średniej wielkości oczyszczalni ścieków. Koszt to 190 mln zł, z czego UE dokłada 93 mln zł.

Setki stron analiz

- Sporym wyzwaniem, z praktycznego punktu widzenia, jest przygotowanie studium wykonalności - zauważa Maciej Pospieszny, kierownik Jednostki Realizującej Projekt ,,Uporządkowanie gospodarki ściekowej na terenie miasta i gminy Wronki''. To inwestycja o wartości 67,4 mln zł (dotacje z UE - 37,8 mln zł) obejmująca m.in. budowę 21 km sieci kanalizacyjnej i oczyszczalnię ścieków. Studium wykonalności to obszerny, kilkusetstronicowy dokument. Musi bardzo dokładnie opisywać całe przedsięwzięcie: jak wpisuje się ono w politykę rządową i regionalną, jakie jest otoczenie społeczno-gospodarcze, jakie istniejące problemy ma rozwiązać, jakie przynieść ma efekty i rezultaty rzeczowe, itp. Do tego niezbędny jest cały zestaw analiz: kto i jakimi siłami będzie realizował projekt, kto i w jakiej wysokości będzie ponosił ciężar utrzymania i eksploatacji inwestycji, dla ilu mieszkańców sieć wodna i kanalizacyjna stanie się dostępna, a ilu z niej skorzysta, ilu turystów może z niej korzystać, jakie pod uwagę brane były projekty alternatywne, jakie jest oddziaływanie projektu na środowisko, jakie technologie zostaną użyte, opłacalność projektu, stopy zwroty, wyliczenie luki finansowej, dokładne koszty, źródła finansowania, szczegółowy harmonogram realizacji i wiele, wiele innych spraw.

Częste zmiany, więcej pracy

Najczęściej jednak samorządowcy, którzy realizują inwestycje, narzekają na zmieniające się często przepisy. - My jesteśmy w stanie poradzić sobie z wieloma wyzwaniami. Chociażby z demonizowaną przez inwestorów siecią Natura 2000 (sieć obszarów chronionych). Ale nie możemy być zaskakiwani ciągłymi zmianami w przepisach dotyczących m.in. zamówień publicznych i prawa środowiskowego. To spowalnia i utrudnia inwestycje - podkreśla Marek Połulich z Tarnowskich Gór. - Jako przykład takich zmian, które powodowały konieczność uzyskiwania nowych decyzji administracyjnych, warto przytoczyć komplikacje wywołane sprawami ocen oddziaływania na środowisko (OOŚ) - dodaje Maciej Pospieszny z Wronek. Problem z OOŚ-mi wybuchnął nagle na początku 2008 r. Polska od dawna zwlekała z dostosowaniem naszych przepisów do dyrektyw unijnych. Wcześniej uchodziło to nam na sucho, ale w końcu Komisja Europejska powiedziała dość - albo się dostosowujecie, albo nie będzie dotacji. Groźba odebrania lub braku grantu zawisła nad wszystkimi projektami, gdzie przewidziano budowy nowych obiektów a nawet przebudowy istniejących.

Tym samym nagle od większości chętnych na dotacje zaczęto wymagać ocen oddziaływania na środowisko. Większość potencjalnych beneficjentów ich w ogóle nie miała, a ci którzy mieli, właściwie mogli wrzucić je do kosza. - W części projektów, które aplikowały o dotacje UE, konieczne było powtórzenie procedur i uzyskanie nowych decyzji administracyjnych - przyznaje Maziarz z NFOŚiGW. Nowe wymagania dotyczyły m.in. wariantowania, czyli pokazywania, że wybrana lokalizacja inwestycji jest optymalna w porównaniu z innymi, alternatywnymi jej przebiegami. Surowsze obowiązki dotyczą też konsultacji społecznych. Ekspresowe tempo nowelizacji prawa w tym zakresie spowodowało, że problemy z prawidłowymi decyzjami środowiskowymi miały nawet urzędy upoważnione do ich wydawania.

Zawirowania z OOŚ-mi przeszła chociażby Nowa Sól, jako lider projektu porządkującego gospodarkę wodno-ściekową w mieście i gminach ościennych (gminy Nowa Sól i Otyń). Inwestycja była już na etapie uzyskiwania pozwoleń na budowę, jednak postępowania trzeba było zawiesić do czasu wydania nowych decyzji środowiskowych. - Był to jeden z powodów opóźnień projektu - mówi Waldemar Wrześniak, prezes Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej

sp. z o.o. w Nowej Soli. Obejmuje on budowę 100 km sieci kanalizacyjnej, budowę i modernizację 57 km sieci wodociągowej oraz modernizację Centralnej Oczyszczalni Ścieków

i Stacji Uzdatniania Wody w Nowej Soli.

Duże problemy sprawia też uzyskanie pozwoleń na budowę i stosowanie prawa o zamówieniach publicznych - podkreślają zgodnie samorządowcy. Sama materia zamówień jest dosyć skomplikowana, istnieje duże pole do interpretacji, a i tu przepisy często się zmieniają. - To prawdziwa zmora. W ramach projektów wodno-ściekowych konieczne jest przeprowadzenie kilku, czasami kilkunastu przetargów. Każdy z nich, nawet dotyczący wyboru inżyniera kontraktu, to m.in. możliwość odwołań i protestów, wszystko niemiłosiernie przeciąga się w czasie i wpływa na wydłużenie procesu inwestycyjnego - zauważa Mariusz Poznański, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. Każde opóźnienie to także konieczność renegocjacji harmonogramu finansowo-rzeczowego z instytucją udzielająca dotacji.

Za to przetargi, które przeprowadzono w ostatnich miesiącach przynoszą obniżenie kosztów inwestycji. Projekt w Nowej Soli szacunkowo miał pochłonąć 185 mln zł netto z czego ok. 139,3 mln zł miało pochodzić z unijnego Funduszu Spójności. - W wyniku zakończenia wszystkich postępowań z 2007 i 2009 r. na roboty budowlane i usługi, całkowita wartość projektu zmniejszyła się o ok. 60 mln zł, do 125,7 mln zł netto, a co za tym idzie zmniejszyła się również dotacja do

88,3 mln zł - informuje Waldemar Wrześniak z nowosolskiego MZGK. Ostateczna wartość projektu będzie znana dopiero po końcowym rozliczeniu.

Wkład własny z pożyczek

- Wielkim wyzwaniem przy kosztownych przecież inwestycjach wodno-kanalizacyjnych jest zapewnienie źródeł finansowania. Unia dokłada zwykle od 50 do 85 proc. projektu, resztę jednak trzeba wyłożyć jako wkład własny. To trudne zadanie, bo samorządy, zwłaszcza te mniejsze, nie mają nadwyżek w budżetach. Najczęściej konieczne są kredyty i pożyczki - podkreśla Stanisław Łodwig, do niedawna wiceprezydent Zgierza. Zgierz powoli kończy już realizację projektu wartego 100 mln zł, do czego musiał dołożyć ok. 55 mln zł. Żory muszą zainwestować jako wkład własny aż 130,5 mln zł. Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji zapewni z własnych środków ok. 58 mln zł, pozostałą część wkładu własnego będą stanowiły pożyczka z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (22 mln zł) oraz kredyt inwestycyjny z BGK z dopłatami NFOŚiGW do oprocentowania (50,5 mln zł). Wronki potrzebują 17 mln zł, większość mają pokryć z kredytu preferencyjnego, ale beneficjent nie wyklucza też emisji obligacji. Tarnowskie Góry mają już zarezerwowane 19 mln zł na inwestycje, reszta (ok. 31 mln zł) to preferencyjne pożyczki i kredyty.

Projekt ,,Kanalizacja obszaru Parku Krajobrazowego Puszcza Zielonka i okolic'' obejmuje pięć gmin - Czerwonak, Murowana Goślina, Pobiedziska, Skoki i Swarzędz. W jego ramach powstać ma 369 km sieci kanalizacyjnej i 151 przepompowni ścieków. - Dotacje z Funduszu Spójności to 200 mln zł, a wkład własny - 100 mln zł, który sfinansowaliśmy głównie z pożyczek - informuje Olga Godynicka-Kubiak, kierownik Jednostki Realizującej Projekt. Związek Międzygminny, beneficjent dotacji, z NFOŚiGW dostał pożyczkę w wysokości 75 mln zł, a z WFOŚiGW - 6,5 mln zł.

Wyższe ceny za usługi

Milionowe wydatki, które dziś samorządy (a ściślej mówiąc ich spółki komunalne) wykładają na środowiskowe projekty, w przyszłości będą musieli spłacić mieszkańcy - w opłatach za wodę i ścieki. - To prawda, że u nas ceny za tego typu usługi rosną szybciej niż inflacja - mówi wiceprezydent Łodwig. - Warto jednak podkreślić, że gdyby nie ta inwestycja, nasi mieszkańcy mogli nas oskarżyć za brak starań w podnoszeniu jakości życia. Gdy przygotowywaliśmy projekt, pytaliśmy kto byłby zainteresowany. Chętnych nie było zbyt wielu, bo mało kto wierzył, że to się uda. Dzisiaj mamy już zgłoszenia na dodatkowe 20 mln zł, popyt się ożywił, zapotrzebowanie przerosło nasze oczekiwania - podkreśla Łodwig. - Nie da się ukryć, że taki poziom inwestycji będzie miał znaczący wpływ na wzrost opłat za ścieki. Władze gminy nigdy tego nie ukrywały. Stąd planują wprowadzenie dopłaty z gminnego budżetu na zniwelowanie dużego wzrostu cen - zastrzega Maciej Pospieszny z Wronek.

- Wzrost opłat za odbiór ścieków pobieranych od mieszkańców jest niejako wpisany w realizację projektów z zakresu infrastruktury środowiskowej, ponieważ przy dotacjach z UE obowiązuje zasada "zanieczyszczający płaci", czyli w tym przypadku - mieszkańcy - mówi Michał Pieczonka z żorskiego PWiK. - Międzynarodowe doświadczenia wykazują, że możliwy do zaakceptowania poziom stawek taryfowych za usługi wodociągowo- kanalizacyjne nie przekracza 3 proc. przeciętnego dochodu rozporządzalnego mieszkańca. W przypadku, gdy suma opłat za dostarczenie wody i odprowadzenie ścieków przekroczy tę wielkość, rozważone będzie zastosowanie dopłat do stawek taryfowych dla mieszkańców - dodaje.

- Trzeba sobie powiedzieć szczerze, że opłaty za usługi dostarczania wody i odprowadzania ścieków tak czy inaczej będą rosnąć. Wynika to z oczywistych względów wzrostu kosztów tych usług, często niezależnych od przedsiębiorstw, w tym amortyzacji i zobowiązań podatkowych (np. wzrastający od roku 2011 podatek VAT). Gminy zobowiązane są inwestować w infrastrukturę wodno-kanalizacyjną, bo takie są wymagania Unii Europejskiej. Jeśli nie spełnimy tych wymagań, Bruksela nałoży na nas bardzo wysokie kary, które i tak zapłacą w końcu mieszkańcy - wyjaśnia Mateusz Bogdanowicz z Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie. - Po drugie gminy muszą inwestować, ponieważ istniejąca infrastruktura wodno-kanalizacyjna jest po części przestarzała. Pod ziemią jeszcze leżą rury z azbestu. Z tych względów starty wody podczas przesyłu są znaczne. W związku z rozwojem przemysłowym i społecznym stacje uzdatniania wody wymagają dostosowania do norm nałożonych przez UE. Oczyszczalnie ścieków wymagają zmian technologii oczyszczania na bardziej efektywne pod względem zarówno ekonomicznym jak i środowiskowym - wylicza Bogdanowicz. I dodaje, że dzięki bezzwrotnym dotacjom unijnym możliwa jest realizacja inwestycji, które wpłyną na poprawę jakości życia ludzi oraz stanu środowiska naturalnego, a na które bez tej pomocy samorządów po prostu nie stać.

Anna Cieślak-Wróblewska

dziennikarka "Rzeczpospolitej''

Fundusze Europejskie
Dowiedz się więcej na temat: 'Kasa' | KAS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »