Twardy brexit może dotkliwie uderzyć w lotnictwo cywilne w UE

Nieuregulowany brexit może okazać się fatalny w skutkach dla lotnictwa cywilnego. Atesty i prawa do lotów mogą stracić ważność.

W ekstremalnym przypadku nieuregulowany brexit może doprowadzić do zamarcia komunikacji lotniczej między UE a Wlk. Brytanią. Trudności byłyby także z lotami czarterowymi startującymi z kontynentalnej Europy Problem polega na tym, że z transportu powietrznego w ramach rynku wewnętrznego UE mogą korzystać wyłącznie linie lotnicze, których większościowi właściciele pochodzą z Unii.

Po wyjściu Brytyjczyków z Unii zasada ta nie będzie dotyczyć większości brytyjskich linii lotniczych. Nie będą one mogły więcej brać kursu na lotniska unijne, ani też poruszać się między nimi. Do tak dramatycznej sytuacji nie powinno jednak dojść, gdyż w przypadku "no deal" KE zaproponowała Brytyjczykom rozwiązanie tymczasowe.

Reklama

Dotyczy ono jednak wyłącznie połączeń podstawowych, jak powiedziała Isabel Buscke, kierowniczka brukselskiego biura Federacji Niemieckich Organizacji Konsumenckich. Poza tym Brytyjczycy jeszcze nie przystali oficjalnie na rozwiązanie, które przypuszczalnie obowiązywałoby do końca marca 2020 r. W ten sposób zapewnione zostałyby przynajmniej przeloty między UE i Wlk. Brytanią.

Pobierz darmowy: PIT 2018

Niejasne reguły

Innym problemem są przewoźnicy powietrzni, których udziałowcy pochodzą w większości spoza UE, a którzy chcą świadczyć usługi głównie w tym obszarze. Takim przewoźnikiem jest Iberia będąca własnością brytyjsko-hiszpańskiego koncernu IAG. Iberia upiera się jednak, że jest hiszpańskim przewoźnikiem, gdyż, kiedy powstawał IAG, przeszła do niego w 100 procentach, ale koncernowi przysługuje tylko 49,9 proc. praw decyzyjnych. Tymczasem UE wymaga większości unijnej, tj. 50 proc. plus 1 akcji.

Ponieważ UE nie chce zrezygnować z tej zasady, niektóre linie lotnicze szukają pilnie rozwiązań. W przypadku Easyjet 49 procent udziałów należy do akcjonariuszy z europejskiego obszaru gospodarczego bez Wlk. Brytanii. By z 49 zrobić ponad 50 proc., Easyjet chce pozbawić prawa głosu brytyjskich udziałowców lub nawet zmusić akcjonariuszy do sprzedaży udziałów europejskim właścicielom. Już wcześniej przewoźnik utworzył córkę spółkę w Austrii, do której Brytyjczycy przerzucili 130 maszyn Airbus 318. Dojdzie do tego również transfer zezwoleń dla załogi.

Nad wykluczeniem brytyjskich akcjonariuszy zastanawia się także Ryanair. Siedzibą taniego przewoźnika jest wprawdzie Irlandia i tym samym znajduje się on w UE, jednak większościowo jest on w rękach akcjonariuszy brytyjskich. To samo dotyczy Tuifly, córki koncernu TUI, także Condora, córki brytyjskiego koncernu Thomas-Cook. W przypadku nieustępliwej postawy UE linie te nie będą mogły startować także z Niemiec.

Jednak przewoźnicy uspokajają i zapewniają, że nadal latają i będą latać. A klienci nie powinni się martwić, że nie polecą na urlop w okresie ferii wielkanocnych czy w wakacje. Jak zapewnił rzecznik Tuifly, przewoźnik ma już w szufladzie gotowe plany w zależności od przebiegu brexitu. Również rzecznik Condora jest przekonany, że niezależnie od ustaleń brexitowych pasażerowie dolecą latem do wybranych celów urlopowych. - Prowadzimy rozmowy z odpowiednimi władzami w Europie, by także w razie "no deal" zapewnić możliwość realizacji naszych planów - powiedział rzecznik Condora.

(dw/jar), Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: lotnictwo cywilne | brexit | skutki brexitu | lotnictwo | twardy brexit
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »