Uwaga! Chińszczyzna zaleje internet

Chińskie portale handlowe, działające na największym e-rynku na świecie, w obliczu ostrej konkurencji w kraju próbują od kilku lat zdobywać rynki zagraniczne. Największe sukcesy odnoszą w krajach Azji, kolejnym terenem ekspansji ma być Rosja, kraje Europy i obu Ameryk.

Walka cenowa w ciągu całego 2012 roku na wewnętrznym e-rynku i stały spadek zysków spowodowały raptowny wzrost zainteresowania chińskich handlowców rynkiem globalnym, uważa Li Chengdong, analityk branży e-handlu, dziennikarz chińskojęzycznego portalu The New Times.

- W porównaniu z rynkiem wewnętrznym, zyski handlowców internetowych na rynkach zagranicznych są o wiele wyższe - dodaje w swoim komentarzu na portalu internetowym.

Zgadza się z tą opinią chiński ekspert branży internetowej z Centrum Danych Chińskiego Internetu, Hu Yanping, choć nie uważa, by chińscy handlowcy uciekali za granicę jedynie w obawie przed konkurencją.

Reklama

- Wyjście poza granice Chin jest częścią planu rozwoju firmy w przyszłości. Handlowcy powinni rozszerzać swoje zagraniczne rynki, nawet jeśli obecnie nie widzą takiej doraźnej potrzeby - dodał Hu.

Pierwsze firmy chińskie weszły skromnie na rynek międzynarodowy w 2003 r. z ofertą gier komputerowych, ale prawdziwe otwarcie chińskiego handlu internetowego nastąpiło po 2010 r., w momencie, gdy celem ekspansji stała się Europa i USA, uważa Chen Dong, szef chińskiego oddziału firmy usług płatniczych PayPal.

Największe sukcesy Chińczycy odnoszą jednak nie na dojrzałych rynkach, ale na wschodzących, takich jak Południowa Ameryka, Wschodnia Europa i Azja, dodał Chen.

Według danych PayPal, od lipca 2011 do czerwca 2012 eksport chińskich handlowców internetowych do Argentyny wzrósł o 96 proc., do Izraela - o 72 proc, a na Ukrainę - o 71 proc.

Jeden z największych chińskich portali handlowych o zasięgu globalnym, Jingdong Mall, choć wystartował z anglojęzyczną stroną dopiero w październiku 2012 r., oferuje obecnie 400 tys. produktów i zyskał już klientów w 35 krajach świata.

Wiceprezes Jingdong Mall, Shi Tao powiedział ogólnokrajowej gazecie Zhongguo Ribao, że firma planuje budowę magazynu poza granicami Chin, dla skrócenia czasu dostawy towaru do klienta. Kolejnym etapem będzie, wzorem Amazona, otwarcie sieci wyspecjalizowanych placówek dystrybucyjnych.

W lipcu 2012 r. większość z 60 mln klientów Jingdong Mall stanowili Chińczycy z kontynentu, a w grudniu 70 proc. osób korzystających z usług firmy w zakresie zakupu elektroniki, chińskich książek i ubrań, pochodziło już z zagranicy.

Vancl (Beijing) Technology Co, kolejna chińska firma, która odniosła błyskawiczny sukces na rynku globalnym, otworzyła swoją stronę anglojęzyczną już w 2010 r., ale dopiero w minionym roku zaczęła zdobywać dynamicznie zagraniczną klientelę.

Zdaniem wiceprezesa firmy, Luana Yilaia znakomitym pomysłem, dającym impet rozwojowy, było otwarcie we wrześniu strony w języku wietnamskim i związanie się z lokalnym operatorem obsługującym rozliczenia internetowe - firmą ECPay.

- Wietnam jest typowym rynkiem azjatyckim - szybko rośnie i upodobania klientów są nam dość dobrze znane. Dzięki temu udało nam się bardzo szybko rozwinąć tam naszą działalność - dodał Luan.

Luan powiedział, że kolejnym etapem podboju rynków zagranicznych jego firmy będzie Rosja.

Choć rynek krajowy pozostaje nadal najważniejszy dla e-biznesu, ekspansja na rynku globalnym jest nieodzowną częścią planu rozwoju chińskiego handlu internetowego, oświadczył przedstawiciel Ministerstwa Handlu.

Zgodnie z tym hasłem "Vancl jest wprawdzie skoncentrowany głównie na rynku krajowym, ale nasze plany rozwoju globalnego są oczywiste, tak jak oczywiste są motywy działania na rynku zagranicznym innych przedsiębiorstw chińskich", powiedział Luan.

W sierpniu Vancl przeniósł część swojej produkcji odzieży do Bangladeszu, a rozważa również inne lokalizacje dla swoich fabryk, takie jak Kambodża i Indonezja, oświadczył szef produkcji, Hu Haishen.

Zdaniem Luana, "wietnamski rynek przypomina jego chiński odpowiednik sprzed kilku lat - są ludzie bardzo bogaci kupujący luksusowe towary i biedacy, którzy kupują tanią tandetę. Na rynku ubrań drogich nie ma dużej konkurencji - to dla nas znakomite miejsce".

Według Luana, globalny rynek nie jest łatwy. Najwięcej czasu i pracy zajmuje firmie przebudowa systemu usług internetowych, tak, aby korzystanie z nich było zrozumiałe i przyjazne zagranicznej klienteli.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: zalało | Rosja | zakupy online | chińskie | e-handel | Chiny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »