W Grecji mędrcy mówią, a decydują głupcy

Greckie tragedie tradycyjnie wystawiano na przełomie marca i kwietnia w trakcie dorocznego państwowego festiwalu religijnego organizowanego na cześć Dionizosa. W mitologii greckiej był on bogiem nie tylko winobrania i wina, lecz również rytualnego szaleństwa i ekstazy. I tym razem u progu wiosny wygląda na to, że możemy spodziewać się jego wizyty, ponieważ uwadze zarówno rynków jak i wielu ich obserwatorów umknęły przynajmniej trzy krytyczne kwestie, związane z niedawnymi wydarzeniami:

Grecja kontynuuje zabawę w kotka i myszkę z Trójką - zaakceptuje ostrzejsze warunki programu oszczędnościowego, aby zapewnić sobie kolejną wypłatę przed marcowym terminem ostatecznym. Nie będzie to jednak ostatni akt greckiej tragedii, ponieważ prawdziwy punkt kulminacyjny nastąpi dopiero w maju/czerwcu. W UE nadal spodziewamy się "konklawe" - szczytu szczytów zwołanego w związku z obawami o załamanie systemu.

Grecka konfrontacja stanowi tymczasem tło dla kupującego czas Europejskiego Banku Centralnego. Kolejna transza LTRO pod koniec lutego nie mogła pojawić się o lepszej porze, zaś wprowadzone pod koniec 2011 r. zmiany w zarządzie EBC, dzięki którym możliwe stało się przeprowadzenie drugiej rundy drukowania pieniędzy, miały kluczowe znaczenie dla powodzenia dalszych wysiłków, zmierzających do spowolnienia wymykającej się spod kontroli sytuacji europejskiej waluty.

Reklama

Greckie tragedie

Do końca lutego br. zobowiązania EBC osiągną najprawdopodobniej 35-50 proc. europejskiego PKB - to nie błahostka, zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę, że większość ludzi sądzi, iż drukowanie pieniędzy tak naprawdę jeszcze się nie zaczęło. Greckie tragedie tradycyjnie wystawiano na przełomie marca i kwietnia w trakcie dorocznego państwowego festiwalu religijnego organizowanego na cześć Dionizosa. W mitologii greckiej był on bogiem nie tylko winobrania i wina, lecz również rytualnego szaleństwa i ekstazy. I tym razem u progu wiosny wygląda na to, że możemy spodziewać się jego wizyty, ponieważ uwadze zarówno rynków jak i wielu ich obserwatorów umknęły przynajmniej trzy krytyczne kwestie, związane z niedawnymi wydarzeniami:

Zbliża się krytyczny moment dla Niemiec

Jedyną zwyciężczynią ostatniego szczytu UE była kanclerz Merkel. Nawet nagłówek artykułu w "Der Spiegel" brzmiał: "Merkel ma swój pakt fiskalny". Dzięki zawartemu układowi zyskała polityczną legitymację, która sprawia, że może powrócić do Berlina i poprosić o więcej pieniędzy na projekt "Europa". Dotychczas Niemcy zawsze stawały za Europą "za pięć dwunasta". Merkel stawia na to, że określona kwota dalszego finansowania dla Europy zrobi swoje i kryzys dłużny odejdzie w niepamięć. Wątpię w to. Jedynie zakrojone na pełną skalę poparcie dla euroobligacji, czyli nieograniczone wsparcie Niemiec, będzie w stanie stworzyć falochron zdolny do powstrzymania naporu wzburzonych inwestorów najpierw na Portugalię, a później na Hiszpanię i być może Włochy. Niekiedy niewielkie, stopniowe postępy nie są dobrą taktyką - zwłaszcza w obliczu kryzysu systemowego. Krytyczny moment dla Niemiec zbliża się naprawdę szybko. Od decyzji podjętych przez Merkel i jej rodaków zależeć będzie nie tylko poziom poniesionych strat, ale i wielkość Europy oraz jej przyszły kierunek rozwoju. Strefa euro, jak i sama waluta miały poważne wady projektowe, które bynajmniej nie zostały wyeliminowane przez nową umowę fiskalną - doszło jednak do precedensowej sytuacji, w której decyzje dotyczące całego kontynentu, podejmowane są wyłącznie przez Francję i Niemcy. Takie okoliczności raczej trudno jest uznać za dobrą prognozę dla długoterminowych rozwiązań dotyczących pozostałych 25 krajów UE.

Brak działań do czasu wyborów we Francji

Wydarzenia gospodarcze często zależą od harmonogramów o charakterze czysto politycznym - trzeba zatem przyjąć, że przed pierwszą turą zaplanowanych na 22 kwietnia wyborów we Francji nie należy spodziewać się w UE żadnych krytycznych decyzji. Podsumowując - dzięki ochoczo zalewającemu rynek pieniędzmi EBC przetrwamy zimę i początek wiosny, ale nie należy w tym czasie spodziewać się żadnych zmian postaw grających na czas polityków, ponieważ Sarkozy zrobi wszystko, co w jego mocy, aby przekonać rodaków, że jest jedynym mężem opatrznościowym, który może zagwarantować spokojną przyszłość nie tylko Francji, ale i całej Europy. Problem pana prezydenta polega jednak na tym, że takie same wizje roztaczał już w 2007 r., zaś Francuzi mogą nie nabrać się na nie po raz drugi. Reuters przedstawił ostatnio doskonałą analizę poczynań Sarkozy'ego i jego niedotrzymanych obietnic. Nadmierne wydatki Sarkozy'ego stają się dla Francuzów coraz poważniejszym problemem - nowe raporty ekonomiczne pokazują, że zrównoważenie budżetu zajmie Francji przynajmniej dziesięć lat, a o spełnianiu warunków nowej umowy fiskalnej można w zasadzie zapomnieć. Nawet socjalistyczny ekonomista - Jacques Attali obwinia Sarkozy'ego o spłacanie długu długiem: "Przypuszczenie, że uda mu się rozwiązać kryzys poprzez zwiększanie długu publicznego, było kolosalnym błędem". Realista wśród socjalistów - Sekwana się pali!

Kryzys w UE problemem dla reszty świata

Wróciłem właśnie z długiej podróży do Rosji, krajów Środkowego Wschodu i Chin - idealnych nabywców nowych emisji europejskich obligacji. Jedyny problem? Mam wrażenie, że mieszkańcy tych krajów nieszczególnie przejmują się europejskim kryzysem, a jeśli już o nim rozmawiają, to zupełnie słusznie sugerują, że jest to problem Europy i powinien zostać rozwiązany przez Europę. Świat poza UE istnieje i ma sporo własnych kłopotów, chociaż wiążą się one głównie z wyborem sposobu ulokowania nadwyżek na rachunku obrotów bieżących i upewnieniem się, że krajowa gospodarka na nich skorzysta. Nawet wizyta kanclerz Merkel w Chinach nie przyczyniła się do stworzenia nowej płaszczyzny porozumienia w relacjach między Europą i Chinami. Tak, kanclerz trafiła na pierwsze strony gazet, ale nie pojawił się w nich ani jeden artykuł na temat tego, by Chiny zobowiązały się do uczestnictwa w EFSF/ESM czy też zakupu jakichkolwiek innych europejskich obligacji. Pojawiło się natomiast sporo artykułów na temat tego, jak bardzo Europa musi zacząć radzić sobie z kryzysem. Tak, zacząć. Tak, jakby Azjaci nie wierzyli, że Europejczycy podjęli dotychczas jakiekolwiek wiarygodne kroki, by poradzić sobie z niewypłacalnością. Zarówno chińscy biurokraci, jak i Rosjanie zgadzają się, że zaciąganie długów w celu poradzenia sobie z niewypłacalnością nie sprawdzi się. Najpierw sugeruje to najsłynniejszy socjalistyczny ekonomista, a teraz zyskujemy potwierdzenie ze strony największej na świecie partii komunistycznej! Zabawne, doprawdy.

Odrzucić pseudorozwiązania

Chciałbym podkreślić, że bardzo pozytywnie podchodzę do perspektyw dla Europy: rozwoju gospodarczego, zatrudnienia i rynków akcji, jednak warunkiem wyjścia z kryzysu będzie stawienie czoła rzeczywistości, a nie zajmowanie się pseudorozwiązaniami, takimi jak drukowanie pieniędzy. Być może za kilka tygodni na pierwszych stronach portali finansowych zobaczymy doniesienia o kolejnych aktach greckiej tragedii, jednak będą one również oznaczać początek czegoś zupełnie innego - nowego rozdziału w gospodarczej historii kontynentu.

Steen Jakobsen

Autor jest ekonomistą specjalizującym się w analizach makroekonomicznych, jest również głównym ekonomistą i ekspertem Saxo Banku

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: strefa euro | Grecja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »