Węgiel - filar polskiej energetyki. Ale jak długo?

Jeszcze długo węgiel pozostanie filarem polskiej energetyki, ale jego znaczenie będzie systematycznie spadać. Spółki węglowe już o tym wiedzą.

Jak wynika z analiz Agencji Rozwoju Przemysłu, w roku 2015 wydobycie węgla energetycznego w Polsce wyniosło 59,2 mln ton; nieco mniej niż w roku 2014. Odbiorcy z sektora energetyki zawodowej kupili 36,6 mln ton, 4,3 mln ton - z sektora ciepłowniczego, a 0,4 mln ton trafiło do odbiorców przemysłowych. Około 12,5 mln ton nabyli pozostali odbiorcy krajowi.

Największym polskim użytkownikiem węgla energetycznego jest Grupa Tauron (w 2015 r. zużyła go około 8,7 mln ton). Za nią plasuje się Grupa EDF Polska (ok. 7 mln ton) i Enea (5,8 mln ton) oraz PGE (5,5 mln ton).

Z wyliczeń Europejskiego Stowarzyszenia Węgla Kamiennego i Brunatnego wynika, że polski eksport wzrósł z 8,2 mln ton w 2014 r. do 9,0 mln ton w roku 2015, a import węgla kamiennego spadł: z 10,3 mln ton w 2014 roku do 8,2 mln ton w 2015 roku. Do Polski trafiał głównie węgiel z Rosji (4,9 mln ton), Australii (1,6 mln ton) i Czech (0,7 mln ton). Tym samym staliśmy się znów eksporterem węgla netto.

Reklama

Nadpodaż

Wedle różnych szacunków nadpodaż węgla energetycznego na krajowym rynku wynosi od 8 do 12 mln ton. To realny problem. Krajowi odbiorcy nie zwiększą bowiem znacząco swego zapotrzebowania, bo nie oczekują wzrostu popytu na energię elektryczną i ciepło.

Dodatkowe impulsy popytowe zamierza więc wywołać rząd. Jednym z nich ma być stworzenie rynku samochodów elektrycznych. Ministerstwo Energii prognozuje, że w 2025 roku może u nas być nawet około miliona takich aut. Ich łączne zapotrzebowanie na energię ma wynieść około 4 TWh rocznie. Czy to właściwa strategia?

- Planując restrukturyzację, spółki górnicze zakładają zwiększenie wydobycia węgla. Ale jeżeli do tego dojdzie, to krajowy rynek zostanie zalany węglem - ostrzega Krzysztof Kubiszewski, analityk Domu Maklerskiego Trigon. - Niemożliwe jest zwiększenie popytu wewnętrznego. Problem rozwiązać można jedynie, zmniejszając import i powiększając eksport.

Według niego, należy ograniczyć import węgla z Rosji:

- Próby takie podejmowano już za czasów rządów PO-PSL. Ale bez większego powodzenia. Możliwe, że obecny rząd lepiej poradzi sobie z tym zadaniem.

Eksport teoretycznie możliwy

Drugim sposobem zmniejszenia nadpodaży węgla na polskim rynku pozostaje jego eksport.

- W portach ARA obowiązuje obecnie cena zbliżona do 55 dol. Granica opłacalności dla najtańszych dostawców znajduje się jednak w okolicach 60-65 dol. za 25 GJ.

Polska Grupa Górnicza mogłaby się włączyć do tej konkurencji. Ale pod dwoma warunkami: po pierwsze należałoby w pełni zrealizować plan jej restrukturyzacji; po drugie - ceny w ARA musiałyby zbliżyć się do tych z roku 2013, czyli sięgnąć 80 dol. O ile spełnienie tego pierwszego warunku jest możliwe, o tyle drugiego raczej już nie...

- Jeżeli polskie kopalnie znacząco obniżą koszty wydobycia, to opłacalny eksport będzie możliwy, a wzrost eksportu pozwoliłby nadal je obniżać - twierdzi Krzysztof Kubiszewski.

Wielu ekspertów zachowuje jednak w tej sprawie co najmniej chłodny dystans.

- Eksport jest raczej opcją teoretyczną - uważa Marek Ściążko, profesor Akademii Górniczo-Hutniczej. - Nasze koszty wydobycia są niestety zbyt duże, byśmy mogli sprostać konkurencji.

Prognozuje też, że cena węgla na świecie będzie spadać. A to oczywiście odbije się na polskim rynku.

W Stanach Zjednoczonych od 3 lat nie rozpoczęto i nie planuje się budowy ani jednego bloku energetycznego na węgiel. Tani węgiel ze Stanów Zjednoczonych trafia więc na rynki światowe, w tym do Europy - wskazuje Marek Ściążko. - A my nie będziemy mogli zamknąć granic i powstrzymać jego importu.

Groźne nowe elektrownie

W Polsce trwa budowa kilku bloków energetycznych na węgiel kamienny: po jednym w Kozienicach i w Jaworznie oraz dwóch w Opolu. Za półtora roku ma ruszyć budowa kolejnego, w Ostrołęce.

Jak deklaruje minister energii Krzysztof Tchórzewski, potrzebujemy około 12-15 GW do zainstalowania - czyli 20-24 bloków. Ale krajowi producenci energii wcale nie zamierzają ich budować, co akurat jest dobrą wiadomością dla sektora węgla kamiennego: zastąpienie starych bloków nowymi, wydajniejszymi i sprawniejszymi spowoduje spadek zapotrzebowania na węgiel.

- Rzeczywiście, im więcej nowych bloków zbudujemy, tym popyt na węgiel będzie mniejszy i jego nadpodaż się zwiększy - podkreśla Paweł Puchalski, kierownik działu analiz giełdowych Domu Maklerskiego BZ WBK.

Marek Ściążko zwraca uwagę, że polskie grupy energetyczne stoją przed poważnym dylematem: z jednej strony, jako firmy giełdowe, powinny funkcjonować zgodnie z kodeksem handlowym, z drugiej muszą realizować politykę państwa. Gdyby

kierowały się wyłącznie rachunkiem ekonomicznym, nie podjęto by decyzji o budowie bloków w elektrowniach Opole, Kozienice i Jaworzno III. Te instalacje będą opłacalne przy cenie energii wynoszącej około 250 zł za MWh; tymczasem waha się ona w granicach 160-170 zł za MWh.

Rząd rozpoczyna właśnie prace nad regulacjami mającymi ułatwić realizację inwestycji w sektorze wytwarzania energii.

- Zaczynamy konsultacje ze środowiskami energetycznymi w zakresie rozwiązań dotyczących rynku mocy - informuje Krzysztof Tchórzewski.

A może likwidacja?

Oczywiście jednym ze sposobów rozwiązania problemu nadpodaży węgla jest likwidacja części kopalń.

- Nie sądzę, aby do tego doszło - mówi Paweł Puchalski.

Jeżeli jednak nie uda się ograniczyć importu węgla oraz nie zwiększy się jego eksportu to, z przyczyn, o których było już wyżej, polski rynek zalany zostanie węglem.

- Niezbilansowanie zapotrzebowania energetyki z podażą węgla kamiennego, moim zdaniem - odbije się przede wszystkim na PGG - przewiduje Marek Ściążko. - A to dlatego, że wydobywa ona węgiel gorszej jakości niż inne grupy. W tym kontekście należałoby wziąć pod uwagę raczej okresowe ograniczenie produkcji - na rzecz poprawy efektywności wydobycia - podpowiada.

Tu, niejako w tle tego problemu, pojawia się pytanie o rentowność śląskich spółek węglowych. Oczywiście w dużej mierze zależy ona od tego, po jakiej cenie węgiel będzie od nich kupowała energetyka. Można sobie wyobrazić, że spółki energetyczne zaoferują wysoką cenę ze węgiel i wtedy spółki węglowe szybko staną się rentowne. Ale to jednak możliwość tylko teoretyczna.

- Oczywiście miałoby to jednoznacznie negatywny wpływ na wyniki spółek energetycznych - mówi Paweł Puchalski (Dom Maklerski BZ WBK).

Pozytywnie na wyniki śląskich spółek węglowych wpłynie także przetransferowanie części majątku oraz pracowników do Spółki Restrukturyzacji Kopalń.

- Wydobycie pozostanie na takim samym poziomie, a takie samo wydobycie przy istotnie niższych kosztach pozwoli na osiągnięcie lepszego wyniku finansowego - wyjaśnia Paweł Puchalski.

Koszty za wysokie? Cena za niska?

Polska Grupa Górnicza deklaruje, że z kosztami wydobycia jednej tony zejdzie do poziomu 215 zł.

- Jak rozumiem, byłby to koszt na poziomie EBIT, po amortyzacji, ale bez kosztów finansowych - zastanawia się Krzysztof Kubiszewski z Domu Maklerskiego Trigon. - Jeżeli do tej kwoty doliczy się jeszcze koszty finansowe, czyli spłatę długu, to sądzę, że musiałaby ona sięgnąć 240 zł za tonę.

Niewykluczone, że ceny węgla na rynku krajowym wzrosną. Krzysztof Kubiszewski przekonuje, że są one dla odbiorców z sektora energetycznego obojętne. Elektrownie na węgiel kamienny wrzucą je bowiem w cenę energii, a elektrownie na węgiel brunatny zyskają, ponieważ więcej zarobią. Ponadto PGE i Energa posiadają udziały w PGG, a Enea i Tauron mają własne segmenty wydobywcze.

- Nie widzę więc powodu, dla którego energetyka miałaby blokować wzrost cen węgla - mówi Krzysztof Kubiszewski.

Zauważa, że jeżeli optymistyczny scenariusz dotyczący naprawy górnictwa nie zostanie zrealizowany, skończy się to poważnymi, rozciągniętymi na całe lata kłopotami Polskiej Grupy Górniczej.

Warto pamiętać, że wiosną 2014 r. Kompania Węglowa, której następcą jest PGG, sprzedała za blisko 1,5 mld zł kopalnię Szczygłowice-Knurów. Tych pieniędzy starczyło jej tylko na kilka miesięcy w miarę bezpiecznej działalności, potem znowu środków zaczęło brakować.

- Wtedy była jednak zupełnie inna sytuacja niż obecnie. KW nie miała zawartego porozumienia z PGE, grupą Energa oraz instytucjami finansowymi. Mieliśmy do czynienia z kontynuacją starego biznesu z dodatkowymi środkami na jego utrzymanie - wyjaśnia Krzysztof Kubiszewski. - Teraz PGG zaczyna restrukturyzację, już zaczęto zamykać część kopalń, co kompensuje wzrostem wydobycia w innych zakładach.

Dariusz Ciepiela

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Dowiedz się więcej na temat: energetyki | polska energetyka | węgiel | kopalnie | górnictwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »