Wielka Brytania: Niewidoczna fala imigrantów

Wbrew powszechnym oczekiwaniom nie zmaterializowała się fala imigrantów z Rumunii i Bułgarii, jaka miała od wczoraj zalać Wielką Brytanię. Dziś media ignorują ten temat, ograniczając się do przypomnienia humorystycznego epizodu z lotniska Luton, gdzie wybrał się przewodniczący komisji spraw wewnętrznych Izby Gmin, labourzysta Keith Vaz.

Ponieważ rząd odmawiał podania jakichkolwiek przewidywań, ilu pojawi się rumuńskich i bułgarskich imigrantów, Keith Vaz zapowiedział jeszcze przed świętami, że policzy ich osobiście. I istotnie, powitał pierwszy samolot tanich linii Wizzair z Bukaresztu. Jak donosił "The Daily Telegraph", samolot był tylko w połowie wypełniony. Większość pasażerów wracała do pracy lub na studia w Anglii po świątecznej przerwie. Nowych imigrantów było tylko dwóch i tylko jeden z nich, niejaki Victor Spirescu mówił trochę po angielsku - na tyle, żeby powiedzieć, że wraz z kolegą dostali posady w myjni samochodów w Londynie, gdzie zarobią w godzinę tyle, co przez cały dzień w kraju. Spirescu wyjaśnił, że kiedy uzbiera dość, wróci do Rumunii zrobić remont domu i już tam zostanie, bo życie w kraju jest o wiele tańsze niż w Wielkiej Brytanii. Podobnie było z pierwszym samolotem z Sofii. Przyleciał wypełniony tylko w jednej trzeciej i przywiózł tylko dwie szukające pracy 19-latki. Poseł Keith Vaz uznał, że może to z powodu dnia świątecznego i zakończył na tym liczenie imigrantów.

Reklama

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

IAR/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Wielka Brytania | imigracja | fala
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »