Wódka "czysta" zagrożona

Wódka "czysta" zagrożona. Unia Europejska chce zezwolić na pędzenie tego trunku z rozmaitych spożywczych odpadów. Polska twardo broni zacieru z ziemniaków i zboża. Co najwyżej skłonna jest zgodzić się jeszcze na buraczaną melasę.

Chociaż trudno to pojąć, w Unii Europejskiej, gdzie wszystko jest opisane i zmierzone, jest jeden produkt, który nie ma swojej definicji - wódka. W Luksemburgu zebrali się unijni ministrowie rolnictwa, by uzgodnić jakie trunki można sprzedawać pod tą nazwą. Interesów Polski bronić będzie wicepremier Andrzej Lepper.

Szeroka czy wąska definicja?

Sprawa nie jest błaha, co więcej - dla Polski ma zasadnicze znaczenie. Chodzi o ustalenie, z czego można robić wódkę i jaki trunek godny jest takiej nazwy. W 2000 r. najwięksi wytwórcy spirytualiów w UE zgodzili się, że surowcem wyjściowym mogą być: ziemniaki, zboże i melasa buraczana. Niestety, z różnych przyczyn zapis taki nie znalazł się w unijnych przepisach. A szkoda. Dzisiaj niektóre zakłady spirytusowe zmieniły zdanie i chcą prawa do sprzedaży pod nazwą wódka wszystkich destylatów, niezależnie z czego został zrobiony przecier, np. wytłoczyn z winogron, których w krajach winiarskich jest pod dostatkiem. To właśnie one lobbują na rzecz szerokiej definicji wódki.

Reklama

Po drugiej stronie stanęła koalicja państw o starych tradycjach picia mocnych trunków: Polska, Litwa, Łotwa i Estonia oraz kraje skandynawskie, opowiadające się za wąską definicją wódki: tylko ziemniaki i zboże.

Samotni na placu boju

Ostatnio układ sił uległ zmianie. Podczas długotrwałych negocjacji padła propozycja kompromisu: przyjmujemy szeroką definicję, jednak z takim zastrzeżeniem, że na każdej etykiecie znajdzie się dokładny spis ingrediencji, z jakich powstał trunek. Polska, a z nią kilka krajów, odrzuciły taki układ. Większość zyskał sobie jednak kolejny kompromis: nazwa "wódka" zostaje przy trunkach pędzonych w tradycyjny sposób, za to destylaty z innych surowców, np. wytłoczyn, będą sprzedawane z etykietą "wódka z winogron".

Polska odrzuca także i to porozumienie, ale jest w swoim stanowisku osamotniona. Możemy liczyć co najwyżej na poparcie Litwinów i Łotyszy. Skandynawowie oraz Estończycy są za kompromisem.

Nie wszystko jeszcze przegrane

Andrzej Lepper znalazł się więc w niełatwej sytuacji: porządek dwudniowego spotkania unijnych ministrów rolnictwa przewiduje zamknięcie sprawy definicji wódki, a Komisja Europejska mocno naciska na zamknięcie sprawy. Nie wszystko jeszcze jednak stracone. Wicepremier Lepper musi jednak nie dopuścić do głosowania nad definicją po to, by przeciągnąć negocjacje. Czas gra bowiem na naszą korzyść.

Dzisiaj jesteśmy osamotnieni, ale jutro sytuacja może się zmienić. Szykuje się bowiem reforma unijnego rynku wina, której wiele "winiarskich krajów" mocno się obawia i dla których poparcie Polski może okazać się bardzo pomocne. Słowem, nasi dzisiejsi adwersarze są potencjalnymi sojusznikami. Chociaż w związku z definicją wódki chodzi o potężne pieniądze, to - zgodnie z zasadą "bliższa koszula ciału" - Francji, Włochom czy Hiszpanii bardziej będzie zależało na ochronie własnych winiarni niż destylerni.

Gdy nie wiadomo o co chodzi...

W sporze o definicję chodzi o ogromne pieniądze. Po okresie zapaści wódka znowu zyskuje na znaczeniu na rynku alkoholowych i wielu producentów chce skorzystać z koniunktury. Tym bardziej, że destylaty uzyskane z zacieru z trzciny cukrowej lub winnych wytłoczyn są znacznie tańsze niż trunki pędzone z ziemniaków i zboża. Różnica może wynosić - w przeliczeniu na naszą walutę - nawet kilkadziesiąt groszy na butelce. Dla producentów rozlewających miliony butelek spirytualiów różnica nawet kilku groszy ma spore znaczenie.

Rozszerzenie definicji obniżyłoby rangę wódki - twierdzą polskie zakłady spirytusowe. Wódka z winogron ma się przecież tak do wódki z żyta, jak grappa do "czystej". Niestety, dla mieszkańców Europy Zachodniej są to niuanse trudne do uchwycenia.

Dlaczego tak bardzo zależy nam na wąskiej definicji wódki?

Leszek Wiwała, dyrektor biura Polskiego Przemysłu Spirytusowego:

Chodzi o pryncypia i równe traktowanie podmiotów. Dlaczego mamy się godzić na "wódkę z winogron", skoro nie do pomyślenia jest trunek "whisky z jabłek"? Bądźmy konsekwentni. Wąska definicja ma chronić, tak bliskie Unii, produkty wytwarzane w sposób tradycyjny. Chcemy, by te zasady były stosowane uczciwie w stosunku do wszystkich wyrobów.

Eugeniusz Twaróg

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zagrożeni | wódka | zboże | trunek | Andrzej Lepper
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »