Z hotelu możesz wyjść całkiem goły
Amerykański zespół SpiderLabs (część firmy Trustwave) po wnikliwych badaniach przypadków kradzieży danych z kart kredytowych (haking) stwierdziła, iż w USA 38 procent takich zdarzeń ma miejsce w branży hotelarskiej. W usługach finansowych zdarza się ich 19 procent, handlu detalicznym 14,2 procent, w restauracjach i barach 13 procent.
Dlaczego hotele? Bowiem bywają tam najbogatsi Amerykanie i dostępność danych jest najwyższa za pomocą najprostszych metod. Dlaczego kierownictwa nie przeciwdziałają podnosząc standard zabezpieczeń? Nie mają pieniędzy na drogie systemy (zapory, kodowanie) i szkolenie pracowników bowiem ich branżę dotknął głęboki kryzys. Tymczasem hakerzy wyrywają dane tysięcy kart klientów włamując się do hotelowych komputerów i robią to stale od lat...
W czerwcu z systemu prestiżowej sieci Destination Hotels and Resorts ukradziono dane z 700 klienckich kart. Z każdej karty znikało po 2-3 tys. USD. W sumie kupa forsy. Inna sieć - Wyndham Hotels (spółka-matka jest notowana na giełdzie) wysłała nawet do klientów list, ze w 31 jej hotelach od 7 listopada do 23 stycznia br. haker-specjalista skradł dane z kart. Stopień bezpieczeństwa podniesiono. O stratach nie napisano. Wiadomo co hakerzy robią z pieniędzmi - wydają je potem na zakupy, np. w sklepach Apple lub muzyki w internetowym systemie iTunes Store. Najpierw testują kartę małymi wydatkami, potem obciążają większymi. Jeśli właściciel nie zorientuje się w stratach, zostanie ogołocony.
- - - - -
SpiderLabs w czerwcu 2009 r. poinformował, że w naszej części Europy w niektórych bankomatach odkryto złośliwe oprogramowanie (malware) służące do podkradania danych klientów. Oprogramowanie pozwala na nagrywanie danych z paska magnetycznego karty i zapamiętywanie PIN-u oraz późniejsze wgrywanie danych z paska na kartę hakera. Droga do wyprowadzenia pieniędzy klienta stoi wtedy otworem.
(opr. KM)
