Za 5,99 funta na godzinę!

Pracownicy z krajów nowo przyjętych do Unii Europejskiej łagodzą napięcia na brytyjskim rynku pracy, ułatwiają pracodawcom znalezienie osób o określonych kwalifikacjach i zapobiegają odgórnej presji na płace - wynika z raportu organizacji REC (Recruitment and Employment Confederation) zrzeszającej agencje pośrednictwa pracy.

Organizacja ocenia, że po 1 maja ub.r. ok. 130 tys. pracowników z ośmiu państw postkomunistycznych - nowych członków UE zarejestrowało się do pracy w Wielkiej Brytanii; z tego 40 proc. szuka lub znalazło zatrudnienie za pośrednictwem agencji zatrudnienia.

Z danych MSW (Home Office) wynika, że 56 proc. z zatrudnionych z nowych państw UE stanowią Polacy. Ok. 40 proc. zarejestrowanych przed 1 maja 2004 roku pracowało w W. Brytanii na czarno, a po 1 maja zalegalizowało pobyt.

Imigranci z nowych państw członkowskich najczęściej pracują w hotelarstwie, gastronomii, domach opieki i szpitalach oraz jako pomoc domowa.

Reklama

"Imigranci zarobkowi pomagają wypełnić wolne miejsca pracy i zapobiegają niekontrolowanemu wzrostowi płac w niektórych sektorach gospodarki, które wskutek tego stałyby się niekonkurencyjne" - powiedział prasie dyrektor generalny REC Gareth Osborne z okazji opublikowania raportu.

"Bez imigrantów inflacja płac w niektórych sektorach gospodarki, zwłaszcza w przemyśle wytwórczym, spowodowałaby wyparcie brytyjskich produktów z niektórych rynków (jako niekonkurencyjnych cenowo - red.)" - dodał.

Z przeglądu przeprowadzonego ostatnio przez czołową agencję rekrutacyjną Manpower wśród 2,1 tys. firm wynika, że co piętnasta zatrudnia pracowników z nowych krajów UE.

Imigracja, zwłaszcza w kontekście polityki azylowej, jest jednym z ważnych wątków trwającej w W. Brytanii kampanii wyborczej, ale żadna z partii nie głosi hasła zamknięcia rynku pracy dla obywateli z nowych państw UE.

Imigracji zarobkowej broni w swoim manifeście wyborczym Partia Pracy Tony'ego Blaira, oceniając liczbę wolnych miejsc pracy w brytyjskiej gospodarce na 600 tys., co odpowiada 2 proc. ogółu siły roboczej.

Jednak przewodniczący wpływowego, prawicowego ośrodka badań nad migracją - Migrationwatch, Andrew Green uważa, że na dłuższą metę duży napływ imigrantów zarobkowych nie wychodzi gospodarce na dobre, ponieważ zwalnia pracodawców z obowiązków szkolenia rodzimych pracowników i inwestycji w technologie prowadzące do bardziej efektywnego wykorzystania pracownika.

Napływ imigrantów zarobkowych - uważa Green - wymusza na rządzie zwiększenie wydatków na infrastrukturę, finansowanych z kieszeni podatnika.

Green zwraca również uwagę na rządowe dane, z których wynika, że 80 proc. imigrantów zarobkowych z krajów Europy Centralnej i republik bałtyckich zarabia mniej niż 5,99 funta na godzinę, a więc na granicy minimum płacowego, co dowodzi, że są traktowani przede wszystkim jako tania siła robocza.

Zdaniem Greena, dopuszczając pracowników z nowych państw członkowskich, rząd powinien podjąć działania prowadzące do ograniczenia imigracji z innych rejonów świata.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: funt brytyjski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »