ZAK: Innowacje to dla firmy chemicznej być albo nie być

Polska gospodarka ma stawiać na innowacyjność, by na niej budować konkurencyjną siłę. Przykład ZAK-u pokazuje, że innowacja produktowa może stanowić o być albo nie być zakładu.

Polska gospodarka ma stawiać na innowacyjność, by na niej budować konkurencyjną siłę. Przykład ZAK-u pokazuje, że innowacja produktowa może stanowić o być albo nie być zakładu.

Scenariusz, w którym zakłady chemiczne w Kędzierzynie zwalniają niemal połowę załogi, wydaje się złowrogą fikcją. A przecież bez nowej, niedawno otwartej instalacji plastyfikatorów mógł się on ziścić. W branży chemicznej innowacyjność to niekiedy sprawa biznesowego życia lub śmierci.

Gra o miliardy

Branża chemiczna w Polsce, choć skonsolidowana, wciąż jest jeszcze słaba, a przede wszystkim mało innowacyjna. Widać to wyraźnie przy porównaniach z globalnymi potentatami. Jak jednak mówi przysłowie, nie od razu Kraków zbudowano. Polska chemia przechodzi w ostatnich latach rewolucję technologiczną pozwalającą uznać, że oto po konsolidacji przyszedł czas na innowacje. Te ostatnie bowiem zdecydują, czy polskie firmy chemiczne będą mogły skutecznie rywalizować z największymi zagranicznymi konkurentami.

Reklama

Uśmiechy do kamer, docenianie roli konkurencji, możliwa współpraca - to jedna twarz światowej branży chemicznej. Druga, brzydsza, to lobbowanie za konkretnymi rozwiązaniami, próby usunięcia z rynku konkurencyjnych wyrobów, czarny PR. Nic dziwnego - w końcu chodzi o miliardy euro przychodów. Rywalizacja w branży chemicznej jest wyjątkowo silna. Stosowane są wszelkie dozwolone przez prawo metody. Na końcu jednak i tak najważniejszy jest wyrób, który musi być lepszy od oferowanego przez konkurencję.

W przypadku naprawdę kluczowych rozwiązań nie ma co liczyć na kupno licencji. Dostępne na rynku rozwiązania nie są tak nowoczesne, jak chciałby kupujący, a cena za dostęp do naprawdę wartościowej rynkowo technologii jest zaporowa.

Jak sobie poradzić z tym problemem, pokazał ZAK. Wchodząca w skład Grupy Azoty spółka przygotowała i wdrożyła nowoczesne rozwiązanie dotyczące plastyfikatorów. Czy bez niego firmę czekałaby zapaść? Nie można tego wykluczyć...

Chmury nad plastyfikatorami

Plastyfikatory to związki chemiczne o bardzo szerokim spektrum zastosowań - powszechnie wykorzystywane w przemyśle i gospodarce. To dzięki nim otuliny kabli nie łamią się, samochodowe wykładziny mają miękką powierzchnię, a guma się nie kruszy. Produkcja plastyfikatorów w ZAK-u ma już ponad półwieczną tradycję.

Pierwsze kilogramy związku wyprodukowano w Kędzierzynie już w 1963 r. (instalacja produkująca plastyfikatory była oparta na ftalanie dwuoktylu, co później okazało się kluczowe).

Przez długie lata instalacja funkcjonowała dobrze, a jej produkty znajdowały różnorakie zastosowanie - między innymi w "plastykowych" elementach urządzeń medycznych. Tymczasem linię produkcji udoskonalono, poprawiano efektywność i parametry, zmniejszano zużycie energii. Jednak już w poprzedniej dekadzie pojawiły się sygnały, że ftalan dwuoktylu może być szkodliwy dla zdrowia. Czy tak faktycznie jest? Wciąż brakuje przekonujących dowodów. Zresztą przy tej okazji pojawiły się spekulacje, że plotkę rozsiewa konkurencja. Ta po prostu miała własne rozwiązania, niewykorzystujące ftalanu. Zakaz jego stosowania oznaczałby możliwość wejścia na rynek, dotychczas zajęty przez wyroby ZAK-u. Czarny PR zrobił swoje, zapotrzebowanie na produkt zaczęło przygasać. ZAK musiał coś zrobić, aby z rynku nie wypaść.

Jak przyznaje prezes spółki Adam Leszkiewicz, bez nowego produktu spółka miałaby poważne problemy. Związek jest bowiem kluczowym elementem segmentu alkoholi oxo w spółce. Bez niego praktycznie pół zakładów nie miałoby co robić. Należy pamiętać, że segment oxo odpowiada aż za 46 proc. przychodów ZAK-u.

O tym, że nad plastyfikatorami z ZAK-u zbierają się ciemne chmury, było już wiadomo pod koniec ubiegłej dekady. Odpowiedzialna za kwestie handlowe ówczesna wiceprezes spółki Sabina Nowosielska w rozmowie z autorem przyznała, że widać poczynania części konkurentów, którzy chcą wyprzeć z rynku produkt ZAK-u. Pretekstem była rzekoma szkodliwość plastyfikatorów ftalanowych. Co ciekawe, związki były wykorzystywane w konstrukcji sprzętu medycznego, posiadały wszystkie wymagane atesty, co nie przeszkadzało w przypisywaniu im rzekomego szkodliwego oddziaływania.

- Gdy w 2009 roku pojawiły się pierwsze informacje, że ftalan dwuktylu może napotkać przeszkody, zrobiliśmy burzę mózgów. Już wcześniej pojawiały się w spółce i w Instytucie Ciężkiej Syntezy Organicznej "Blachownia" propozycje rozwiązań - wspomina Sabina Nowosielska (obecnie prezydent Kędzierzyna-Koźla).

Choć rozwiązanie problemów wcale nie było łatwe, to poradzono sobie z nimi w ekspresowym tempie. Z produkcji w warunkach laboratoryjnych zaczęto wytwarzać kilka ton, później kilkadziesiąt, a następnie kilkaset nowego plastyfikatora.

- Mieliśmy kilka pomysłów i koncepcji. Potwierdziły się nasze teoretyczne wyliczenia. Co więcej, produkt, który powstał, okazał się nawet lepszy niż zakładaliśmy - mówi Bogusław Tkacz, kierownik zespołu badawczego z Instytutu Ciężkiej Syntezy Organicznej "Blachownia", który opracował nowe rozwiązanie.

Z laboratorium na rynek

Od początku prac nad nowym plastyfikatorem zakład przygotował się do spożytkowania wyników badań, co sprawiło, że dalsze wydarzenia potoczyły się szybko. Dział handlowy ZAK-u zaczął od razu namawiać dotychczasowych klientów na przetestowanie nowego produktu. Gdy okazało się, że założenia potwierdzają się, w 2013 r. podjęto decyzję o budowie - kosztem 42 mln złotych - nowej instalacji. Po nieco ponad roku zaczęła ona produkcję. W kwietniu 2015 roku urządzenia produkowały już pełną parą.

Po jej otwarciu okazała się jedną z bardziej udanych w polskiej chemii. Waga i znaczenie innowacji wykraczają daleko poza zakłady w Kędzierzynie. Wprowadzone w ZAK-u rozwiązanie pokazuje bowiem, że dobra współpraca instytutu badawczego i zlecającego badania może zaowocować powstaniem innowacyjnego na skalę światową produktu.

Jak mówi prezes Grupy Azoty Paweł Jarczewski, nie stać nas, aby nie być innowacyjnymi. Polski i europejski przemysł chemiczny nie wygra kosztami produkcji czy też cenami surowców. Jedyną jego szansą jest innowacyjność. Grupa Azoty planuje w przyszłości wydawać coraz większe kwoty na badania. Sukces ZAK-u pokazuje, że warto.

Dariusz Malinowski

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »