Żywili Polaków szwedzkimi ochłapami

Mięso pochodzące ze Szwecji, wyprodukowane w latach 80., nie zawiera zarazków chorobotwórczych i prawdopodobnie nie doszło do zatrucia pokarmowego po jego spożyciu - poinformowano PAP w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie.

Mięso zostało sprowadzone do Polski w 2007 r. Produkt miał postać pozbawionego cieczy proszku mięsnego. Jego odbiorcami było 12 firm produkujących żywność na południu i w centralnej Polsce.

Jak poinformowała PAP rzecznik krakowskiego Sanepidu Anna Armatys, inspektorzy nie odnaleźli w żadnej z firm handlujących szwedzkim proszkiem mięsnym tego produktu. Według handlowców mięso zostało zużyte do wyrobów garmażeryjnych.

Inspektorzy zbadali natomiast dwie puszki z mięsem, do którego dotarli dziennikarze TVN. - Analiza mikrobiologiczna i fizykochemiczna wykazała brak zarazków chorobotwórczych i metali ciężkich w produkcie, co mogłoby dyskwalifikować żywność do spożycia - poinformowała Armatys.

Inspektorzy prowadzący kontrolę u importera i głównego dystrybutora stwierdzili jednak szereg uchybień formalnych. Firma nie zgłosiła do Państwowej Inspekcji Sanitarnej faktu prowadzeniu obrotu żywnością. Grozi jej z tego powodu duża kara finansowa.

Armatys dodała, że polskie służby sanitarne zwróciły się do służb szwedzkich o zweryfikowanie dokumentów w tej sprawie. Szwedzi potwierdzili, że produkt jest przydatny do spożycia dla ludzi do 2010 r.

Czytaj także:

Będą rozdawać mleko

16 groszy za kilogram to skandal

Jajecznica i schabowy królują na torach

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: mięso | inspektorzy | PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »