Loty najważniejszych osób bez ubezpieczeń

Loty najważniejszych osób w państwie nie są ubezpieczane, tak jak zwykłe loty cywilne. Jest tak zarówno w Polsce, jak i w innych państwach - twierdzą eksperci. Według MON, zazwyczaj to dysponent maszyny, w tym wypadku Kancelaria Prezydenta, odpowiada za ubezpieczenie lotu.

Rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej Janusz Sejmej powiedział, że dysponentem samolotu była Kancelaria Prezydenta, a zwyczajowo to właśnie dysponent ubezpiecza ludzi, którzy lecą w takim samolocie. Dodał, że decyzja w tej sprawie należy więc odpowiednio do Kancelarii Prezydenta, premiera, marszałka Sejmu lub Senatu.

- Gdy np. przed tygodniem pracownicy MON lecieli do Afganistanu, każdego z nich resort ubezpieczył na życie na kwotę ok. 250 tys. zł - powiedział Sejmej. Zaznaczył, że nie wie na pewno, czy uczestnicy lotu do Smoleńska zostali w ten sposób ubezpieczeni.

Reklama

Kancelaria prezydenta nie udzieliła w środę informacji, czy lot był ubezpieczony. Pracownik Biura Finansowego Kancelarii powiedział, że "nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na to pytanie".

Rzecznik prasowy Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jarosław Rybak powiedział, że jego zdaniem oczywiste jest, iż osoby latające w podróże służbowe są ubezpieczone, ale zaznaczył, że gdy sam odbywał takie podróże, nigdy nie pytał, czy ma jakiekolwiek ubezpieczenie związane z lotem.

Samolot bez OC i AC?

Ekspert ubezpieczeniowy w spółce Colemont Polska Michał Chmielewski powiedział, że według jego informacji, prezydencki samolot, który w ostatnią sobotę rozbił się pod Smoleńskiem nie miał ani ubezpieczenia OC, ani AC. - Oznacza to, że nie ma ubezpieczyciela, który pokryłby szkody poniesione przez rodziny ofiar katastrofy - wyjaśnił.

- Jeżeli zaś chodzi o zniszczenie samolotu, który należał do 36. pułku specjalnego, to jego majątek należy do Skarbu Państwa i to on poniósł stratę - dodał.

- Sądzę, że gdyby nawet rząd, Kancelaria Prezydenta czy Sejm chciały ubezpieczyć samoloty, którymi latają prezydent, premier oraz marszałkowie Sejmu i Senatu, to raczej niemożliwe byłoby znalezienie w Polsce ubezpieczyciela, który objąłby je ochroną - zaznaczył Chmielewski. Jego zdaniem należałoby takie ubezpieczenie reasekurować na rynkach międzynarodowych i byłoby ono znacznie wyższe od innych ubezpieczeń lotniczych.

Ekspert rynku ubezpieczeń Krzysztof Lutostański potwierdził, że samoloty przewożące najważniejsze osoby w państwie standardowo nie są ubezpieczane. Zaznaczył, że zwykłe samoloty cywilne, na podstawie prawa lotniczego, muszą mieć OC na wypadek szkód wyrządzonych w związku z lotem osobom trzecim, a także ubezpieczenie AC i NW, dotyczące szkód "na osobie i mieniu pasażerów".

- W myśl art. 2 prawa lotniczego obowiązek ten nie dotyczy jednak samolotów specjalnych, choć nie ma przeszkód, żeby i one miały odpowiednie polisy - wyjaśnił ekspert. Dodał, że w sytuacji, gdy takich polis nie było, to rodziny osób, które poniosły śmierć w katastrofie pod Smoleńskiem, mogą dochodzić odszkodowania w sądzie cywilnym.

Lutostański zaznaczył, że osoby lecące w prezydenckim samolocie do Katynia mogły mieć własne polisy na życie. Podkreślił jednak, że należałoby sprawdzić ich zapisy, gdyż mogły być w nich wyłączenia odpowiedzialności w razie wypadku lotniczego. - Takie wyłączenia się zdarzają i są zgodne z prawem - dodał.

Rodziny mogą wystąpić o odszkodowanie

Według radcy prawnego w kancelarii prawnej D.Dobkowski Andrzeja Maja, jeżeli ofiary katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem nie miały ochrony ubezpieczeniowej, to ich rodziny mogą domagać się odszkodowania od właściciela samolotu, czyli Skarbu Państwa. Dodał, że ponosi on odpowiedzialność na zasadzie ryzyka, chyba że miałyby miejsce okoliczności wykluczające tę odpowiedzialność, np. siła wyższa, albo wina konkretnych osób.

Maj zaznaczył, że można uznać, iż przynajmniej część osób, które leciały do Katynia była w tym czasie w pracy - pełniła obowiązki reprezentacyjne stanowiące część ich obowiązków służbowych. - Ich rodziny mogą zatem dochodzić od pracodawców ofiar odszkodowań z tytułu wypadku przy pracy - dodał.

Również radca prawny w kancelarii Chałas i Wspólnicy Bartłomiej Sobieraj uważa, że lot do Katynia można uznać za podróż służbową takich osób jak prezydent, posłowie, pracownicy kancelarii prezydenta, funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, piloci czy stewardessy. - Ich rodziny mogą wystąpić do ZUS o odszkodowania. Gdyby ZUS nie chciał ich wpłacić, mogą zwrócić się o rozstrzygnięcie sporu do sądu pracy - powiedział. Zaznaczył jednak, że każda taka sprawa będzie musiała być rozpatrywana indywidualnie.

Sobieraj jest również zdania, że "w braku ubezpieczenia lotu, odpowiedzialność odszkodowawczą za śmierć w katastrofie pod Smoleńskiem powinien ponieść Skarb Państwa, chyba że śledztwo wskaże innych odpowiedzialnych za tę katastrofę".

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »