Polskę czeka baby boom?

W Polsce jest za mało dzieci. To wina fatalnej infrastruktury, naszego systemu podatkowego i źle ukierunkowanej pomocy państwa. Jeśli wkrótce nie zmienimy polityki rządu, to zabraknie nam rąk do pracy, a pozycja Polski w Europie dramatycznie spadnie.

Wiceszefowa PJN Elżbieta Jakubiak zapowiedziała, że na początku stycznia ugrupowanie przedstawi projekt ustawy podatkowej, uwzględniającej liczbę dzieci w rodzinie. Według niej, obecny system podatkowy, traktujący polską rodzinę jak jednego lub dwóch podatników, jest niesprawiedliwy.

Do tej pory system podatkowy polską rodzinę traktuje jak jednego lub dwóch podatników - czyli mama i tata są podatnikami, a cały dochód dzieli się albo przez dwa albo przez jeden w zależności od tego, czy to są pełne rodziny, czy nie. My uważamy, że to jest system niesprawiedliwy, (...) który pauperyzuje polską rodzinę - tłumaczy Jakubiak w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.

Reklama

To jest rewolucyjna zmiana

Są dane potwierdzające, że rodziny wielodzietne płacą więcej w podatkach pośrednich, w VAT, w tym wszystkim, co jest im potrzebne do utrzymania. Koszty utrzymania dziecka są policzalne i my chcemy, by państwo pamiętało o tych kosztach wydawanych na dziecko - zaznaczyła.

Według niej, obecny system nie uwzględnia "sprawiedliwości w płaceniu danin publicznych". Wiemy wszyscy, ile kosztują podręczniki do szkoły, ile się płaci VAT przy pieluszkach, jedzeniu, ubrankach, a potem ile kosztują studia, szkoły. Chcielibyśmy, by polskie państwo w końcu zrobiło zwrot (...) i powiedziało: tak, polska sytuacja demograficzna jest niedobra, musimy zmienić politykę - z socjalnej na rodzinną - powiedziała.

Model baby boom

Proponowany przez PJN projekt - mówiła posłanka - przyniesie rodzinom wielodzietnym "konkretne pieniądze w ich własnej kieszeni". Posłanka zaznaczyła, że model polityki fiskalnej uwzględniającej liczbę dzieci w rodzinie wprowadzono we Francji. To model, który Francuzom przyniósł baby boom. Nam też potrzebny jest baby boom - zapowiedziała .

Zaznaczyła, że proponowany przez PJN projekt to "wielka ustawa", która wymaga ekspertyz. Mam nadzieję, że uda nam się to zrobić po Nowym Roku, tak by przedstawić to łącznie z kosztami, które pociągnie za sobą ta ustawa. I zapowiadam, że ona nie będzie tania, ale to nie oznacza, że niemożliwa do realizacji - podkreśliła.

Dramat dla gospodarki?

Według niej, system proponowany przez jej klub jest "nieodzowny Polsce". Jak mówiła, jeśli Polacy z wyżu demograficznego, urodzeni w latach 80. nie będą chcieli mieć dzieci, budować rodzin wielodzietnych, Polska "będzie małym krajem, niezdolnym i niewydolnym gospodarczo".

Zawsze trzeba pamiętać także - tłumaczyła - że emerytury wypłacane są z pracy aktualnie pracujących. To element, o którym powinien myśleć minister finansów, minister polityki społecznej, również minister gospodarki. Polityka rodzinna powinna stać się elementem polityki gospodarczej państwa - dodała.

Zapowiedziała także, że jej klub będzie wspierał projekty już znajdujące się w Sejmie. Chodzi m.in. o tzw. subwencje do przedszkoli. W Polsce nie powstanie system przedszkoli (...) bez wsparcia rządowego. Proponujemy, by subwencją objąć nie tylko szkoły, ale również przedszkola. Taki projekt złożyli również parlamentarzyści Lewicy - powiedziała.

Zaznaczyła, że PJN chce dokonać zmiany w Polsce polityki społecznej na rodzinną. Dziś jeśli ktoś znajdzie się w sytuacji trudnej, wysyłany jest po zasiłek. My proponujemy nie zasiłek, ale wsparcie dla rodziny. Jak mówiła, chodzi m.in. o rodziny z dziećmi dotkniętymi niepełnosprawnością. Matka, ojciec opiekujący się dzieckiem niepełnosprawnym, traktowany jest dziś przez państwo jako osoba niepracująca. My chcemy, by stał się pracownikiem z pełnym ubezpieczeniem, bo to jest dobre dla niego i dla państwa - przekonywała.

Polska w depresji "urodzeniowej"

Skutki małej liczby rodzących się dzieci odczuje gospodarka, finanse publiczne, system emerytalny.

Mimo poprawy wskaźnika urodzeń (w ubiegłym roku urodziło się 425 tys. dzieci), W Polsce, jak określa to GUS, od 1989 roku obserwujemy obecnie depresję "urodzeniową" . W 2008 r. współczynnik dzietności wynosił 1,39, powinien jednak wynosić ponad 2,0. W danym roku 10 kobiet w wieku (15 - 49 lat) powinno mieć minimum 20 dzieci. Obecnie rodzi się ich 14. Demografowie krzyczą i ostrzegają - to ostatni moment na zmiany. W tej chwili w dorosłość wchodzą roczniki urodzone z wyżu lat 70. i 80. Jeśli nie zdecydują się na dzieci, przepadnie szansa na poprawę sytuacji.

Od kogo się uczyć?

Bardzo zbliżoną do Polski dzietność posiadają kraje: Republika Czech (1,28) , Słowacja (1,25), Słowenia (1,26). Najwyższą dzietność wśród krajów Unii w roku 2005 odnotowano we: Francji (1,94), Irlandii (1,88), Danii, Finlandii i Wielkiej Brytanii (1,8). Oznacza to, że w Polsce przeciętna dzietność jest niższa o około 0,3 dziecka na kobietę w porównaniu do poziomu 25 krajów Unii (gdzie współczynnik wynosi 1,52) i niższa o około 0,7 w porównaniu do Francji. Z obrazu Polski na tle krajów Unii Europejskiej jednoznacznie wynikają wskazania do działań w zakresie polityki ludnościowej.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »