W 2009 r. dostaniemy cios

Inflacja w 2009 roku może się wahać od 4,2 do 8,4 proc. Jeśli ma zacząć spadać, nie obejdzie się bez ingerencji rządu.

Polscy ekonomiści są zgodni - tak gwałtowny skok inflacji, jaki prognozuje w swej projekcji OECD, nam nie grozi, jednak konieczne są działania ze strony zarówno NBP, jak i rządu w celu przeciwdziałania jej dalszemu wzrostowi.

Eksperci OECD sugerują, że w przyszłym roku inflacja może skoczyć do 6 - 7 proc. - okresowo może się wahać w okolicach 4,2?8,4 proc. Ich przeświadczenie opiera się jednak na specyficznych założeniach - między innymi niższych niż teraz stopach procentowych, niezmienionym kursie walut od III kwartału 2007 i braku większej poprawy aktywności zawodowej Polaków.

Reklama

Tymczasem i bank centralny, i rząd rozpoczęły działania, które tę sytuację zmieniają. RPP podniosła stopy procentowe i zapowiada dalsze zaciskanie polityki fiskalnej, a rząd przygotował program 50+, który ma ułatwić powrót na rynek pracy młodym emerytom i rencistom, oraz system zachęt dla polskich emigrantów pracujących obecnie poza granicami Polski. Dzięki temu w kasie państwa pozostanie, lub dodatkowo wpłynie, 20?30 mld zł, a presja na ciągłe podnoszenie płac osłabnie.

Szczególnie ma w tym pomóc ułatwienie podjęcia pracy przez kobiety po urlopach macierzyńskich oraz młodych ludzi po szkołach. - W tej chwili tylko połowa osób w wieku produkcyjnym pracuje, a pozostali żądają podwyżek - uważa Ryszard Petru, główny ekonomista BPH.

- Dlatego konieczna jest deregulacja rynku pracy.

Jego zdaniem sytuację szybko poprawiłyby przepisy umożliwiające podjęcie w Polsce pracy przez obcokrajowców. Na razie bowiem wejście Polski do strefy Schengen bardzo utrudniło im swobodne przekraczanie granicy. W ślad za tymi wszystkimi rozwiązaniami powinny pójść zmiany podatkowe. Profesor Jerzy Osiatyński sugeruje wprowadzenie systemu ulg i odliczeń dla osób zakładających firmy i wchodzących lub też wracających na rynek pracy.

Z kolei Piotr Kalisz z CitiHandlowy uważa, że galopującej inflacji przeciwdziałałoby obniżenie podatków akcyzowych, np. na energię elektryczną, oraz brak podwyżek płac w niektórych branżach. Państwo mogłoby zapobiec rosnącej inflacji, rezygnując z części wpływów z podatku akcyzowego obciążającego energię elektryczną, które rocznie sięgają ok. 2,5 mld zł.

Na razie rząd nie zdradza chęci do żadnych dodatkowych kroków, choć przyznaje, że należy się spodziewać dalszego wzrostu inflacji. - Moim zdaniem, w najbliższych miesiącach może ona osiągnąć poziom 4?6 proc., ale w drugiej połowie roku zacznie spadać - wyjaśnia wiceminister finansów Stanisław Gomułka.

W jego opinii średnioroczna inflacja osiągnie 4,5 proc. wobec poziomu 3,5 proc., jaki rząd szacował w zaktualizowanym programie konwergencji. Nie ma natomiast jeszcze oficjalnych danych dotyczących jej wysokości w 2009 r. Wiceminister Gomułka nie chciał wypowiadać się na ten temat.

INTERIA.PL/Rzeczpospolita
Dowiedz się więcej na temat: cios | inflacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »