Dynie staną się naszą specjalnością?

Polska eksportuje i importuje coraz więcej dyń - wynika z danych resortu rolnictwa i GUS. W 2016 r. wyeksportowaliśmy ponad 2 tys. ton tych owoców, a ok. 2,7 tys. ton sprowadziliśmy do kraju.

Owoc hodowany od dawna w Ameryce Południowej cieszy się coraz większą popularnością w Polsce. Świadczą o tym dane przygotowane dla PAP przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Główny Urząd Statystyczny.

Wynika z nich, że w tym roku, jeszcze przed sezonem na dynie, za który uważa się okres od września do listopada, Polska wyeksportowała prawie 500 ton dyń i podobną ilość importowała (dane za okres od stycznia do lipca 2017 r.).

W 2016 r. Polska wywiozła ponad 2 tys. ton dyń, w 2015 - ponad 1,3 tys. ton, w 2014 - prawie 900 ton, w 2013 - ponad 550 ton.

Reklama

Importowaliśmy w ubiegłym roku ok. 2,7 tys. ton, w 2015 - ok. 670 ton, w 2014 - ponad 410 ton, w 2013 - ponad 230 ton.

Wartość eksportowanych w 2016 r. dyń wyniosła ponad 1,1 mln euro, a w tym roku (I-VII 2017) - ponad 450 tys. euro. W ubiegłym roku importowane owoce kosztowały nas ok. 850 tys. euro; w tym roku (I-VII 2017) - ponad 300 tys. euro.

Na rosnące znaczenie dyń zwracają uwagę m.in. mieszkańcy Nowej Huty, dzielnicy Krakowa. To tu od sześciu lat w połowie września odbywa się festiwal Zaklęte w dyni. Ostatnia edycja odbyła się - w niedzielę 17 września. Owoców na festiwal dostarczają mieszkańcy Branic, dawnej wioski, która należy do Nowej Huty dziś to zagłębie dyniowe.

.....................................

3-kilogramowy burak, 10-kilogramowa kalarepa, 366-kilogramowa dynia - to tylko niektóre osiągnięcia Piotra Holewy - działkowca z Raciborza (Śląskie), którego pasją jest uprawa gigantycznych warzyw. Sukcesy pana Piotra odbiły się echem nie tylko w kraju, lecz także w Europie. Na jego trzyarowej działce rosną olbrzymie ogórki, pomidory, dynie, kabaczki, kapusty, rzodkiewki czy kalarepy. Ku niebu pną się słoneczniki i kukurydze.

Od 2014 r. działkowiec zdobył blisko 20 tytułów mistrza Polski w uprawie m.in. największej kalarepy, marchewki, buraczka, tykwy, dyni, kabaczka, słonecznika czy kukurydzy.

Wszystko zaczęło się pięć lat temu, kiedy to ze zwykłych nasion panu Piotrowi wyrosły rzodkiewki ważące po 250-300 g. W 2014 r. pod jego troskliwym okiem wyrosła ważąca 10,2 kg kalarepa. Okazała się największą w Polsce, a pan Piotr zdobył tytuł mistrza Polski.

W 2014 r. pojechał też na konkurs dyń do wrocławskiego Ogrodu Botanicznego. Zabrał wówczas ze sobą dwa okazy ważące 366 kg i 295 kg. Zdobyły 8. i 9. miejsce w Polsce. Rok wcześniej poznał pasjonata dyń z Zdzieszowic, z którym cały czas utrzymuje kontakt oraz wymienia się doświadczeniem i nasionami. To właśnie Jan Styra zaproponował Holewie przystąpienie do europejskiego Stowarzyszenia Hodowców Gigantycznych Warzyw; od tego momentu zaczęła się uprawa warzywnika konkursowego.

W 2014 r. Piotr Holewa zajął 9. miejsce w Europie, w klasyfikacji ogólnej hodowców wielkich warzyw. Dwa lata później poprawił swój wynik, plasując się na 5. miejscu.

Jak jednak wyznaje, to nie nagrody są najważniejsze: - Najfajniejsze jest to grzebanie w ziemi. I emocje, kiedy warzywo z dnia na dzień jest coraz większe - zapowiedział PAP.

W tym sezonie Holewa ma w ogródku siedem konkursowych pomidorów, z czego jeden jeszcze wisi na krzaczku, podtrzymywany na specjalnie przygotowanym hamaku. W drugiej części działki prężą się ogromne ogórki, naprzeciwko potężne kalarepy, rozłożysta kapusta i prawie metrowy seler naciowy. W samym sercu działki króluje krzak kabaczka. "On teraz jest najważniejszy. Obecnie waży blisko 30 kg i jeszcze rośnie. Hoduję go specjalnie na konkurs. Miałem już jeden piękny, dorodny, ale niestety spękał" - wyznał działkowiec.

Jego jedyną piętą achillesową są arbuzy. Od dwóch lat próbuje uzyskać okazy w konkursowych rozmiarach, ale na razie się nie udaje. - Mam nasiona, z których powinny wyrastać arbuzy ważące do 100 kg. Mój na razie ma dopiero 18 kg, nie wiem czego mu brakuje, więc będę kombinować w przyszłym roku - zapowiedział.

Niezwykłe okazy okoliczni mieszkańcy będą mogli podziwiać już w ten weekend w Rudzie Kozielskiej na "Festiwalu Bani" oraz na miejskich dożynkach w dzielnicy Raciborza - Ocicach.

Pan Piotr uprawia działkę od 30 lat, od 14 lat jest na emeryturze. Dwa razy dziennie dogląda swoje uprawy. Jak mówi, najważniejsze jest przygotowanie ziemi pod uprawy, następnie odpowiednie nasiona. Nie są to jednak odmiany genetycznie modyfikowane, ale uzyskane przez miłośników wielkich warzyw. - Jeśli już komuś uda się uzyskać piękny okaz, to pozyskuje nasiona i upowszechnia je dalej - wyjaśnił Holewa.

Jak zapewnia, że nie stosuje chemii w swoich uprawach. Jego warzywa rosną na naturalnym oborniku i kompoście, który częściowo sam produkuje, albo kupuje w miejskiej kompostowni. Do walki ze szkodnikami stosuje środki roślinne.

Część gigantycznych okazów da się zjeść, inne są uprawiane z myślą o uzyskaniu nasion i nie byłyby smaczne.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: polska żywność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »