Fed podjął decyzję w sprawie stóp procentowych

Zgodnie z oczekiwaniami analityków, amerykańska Rezerwa Federalna (Fed) pozostawiła stopy procentowe bez zmian. Główna stopa procentowa wynosi 0,25-0,50 procent.

Przypomnijmy, że w grudniu 2015 roku doszło do pierwszej od 2006 roku podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Od 2008 roku główna stopa procentowa pozostawała, po serii cięć, na poziomie 0-0,25 proc.

Fed stwierdził w komunikacie, że sytuacja w światowej gospodarce wciąż stwarza ryzyka dla gospodarki USA.

Fed zmodyfikował prognozę stóp procentowych. Sugeruje ona dwie podwyżki stóp procentowych w tym roku wobec czterech podwyżek, na które wskazywała poprzednia prognoza z grudnia.

Przed decyzją Fed komentowano:

Co zrobi FOMC?

Jeśli chodzi o konkretne działania, to odpowiedź tyleż lakoniczna, co i brutalna, brzmi - FOMC nic nie zrobi. To znaczy, że rynek właściwie nie spodziewa się, by dzisiaj obwieszczono drugą podwyżkę stóp procentowych (pierwszą notowano w grudniu).

Reklama

Zbyt niska jest inflacja, zbyt niepewna sytuacja w Chinach, czy np. na ropie, zbyt niejasne dane makro z samej gospodarki amerykańskiej. Wczoraj np. inflacja PPI za luty okazała się niższa od założeń, a sprzedaż detaliczna co prawda lepsza od przewidywań, ale równocześnie wydatnie obniżono rezultat styczniowy (z +0,2 proc. m/m do -0,4 proc. m/m). Oczywiście prawdą jest, że np. miejsc pracy w lutym powstało sporo, bo np. w sektorze prywatnym 230 tys. (a w styczniu nie 158 tys., jak pierwotnie podawano, lecz 182 tys.). Ale to nie wystarczy, by FOMC już teraz zacieśnił koszt pieniądza. Prawdopodobnie nie wystarczy, rzecz jasna.

Sprawdź bieżące notowania walut na stronach Biznes INTERIA.PL

Rozważany jest na rynku termin czerwcowy - i to jest rzecz bardziej możliwa. Dwie podwyżki w ciągu roku to byłoby swoiste "mieć ciastko i zjeść ciastko", bo przecież Fed tak naprawdę nie kwapi się do ostrej polityki. Zresztą, autentyczne zacieśnianie musiałoby oznaczać powrót stóp do poziomów kilkuprocentowych, więc o czym tu mówić. Fed może poskąpić trzech podwyżek, zaś w wizję czterech na ten rok raczej mało kto wierzy.

Na razie EUR/USD jest przy 1,11 i niezbyt ma ochotę do ruchu. W ciągu dnia poznamy jeszcze trochę danych makro z USA. Na przykład o 13:30 będzie to inflacja CPI za luty, a także dane z rynku pracy o budowach domów i pozwoleniach na nie. O 14:15 przedstawiona zostanie dynamika produkcji przemysłowej.

Dane te jednak nie powinny być przełomowe, bardziej będzie liczyć się nastrój na konferencji FOMC o 19:30. Istotne będą nawet drobne niuanse w słownictwie. Technika podpowiada, że eurodolar powinien odbić od obecnie testowanych dolnych ograniczeń kilkudniowej konsolidacji - i pójść w stronę 1,12. Tak się może stać, jeśli tylko Janet Yellen nie będzie zbyt jastrzębia.

Co u nas?

Spadła trochę tzw. chęć do ryzyka na rynkach, co objawia się m.in. w tym, że ropa ma poważny problem z powrotem do 38 - 39 dolarów za baryłkę (jeśli mowa o crude) i przebiciu tego poziomu. Teraz mamy 36,86 dolara. W efekcie wczoraj zagęściła się atmosfera na tzw. aktywach ryzykownych i walutach emerging markets.

Dla przykładu, EUR/PLN, który przedwczoraj testował 4,2712, wczoraj otarł się nawet o 4,30. Na szczęście dla kupujących euro (tj. chcących nabyć je tanio), teraz para jest przy 4,2860. Ogólna tendencja nadal jest spadkowa, więc korzystna dla złotego. Dziś być może rozstrzygnie się to, czy tendencja ta przetrwa, czy też aprecjacja PLN się wyczerpała.

Dość powiedzieć, że od 9 - 11 lutego nie było poważniejszej korekty, która osłabiałaby złotówkę. Jeśli dziś EUR/USD pójdzie w górę, czyli euro się umocni, to taka korekta na EUR/PLN mogłaby się rozwinąć. Po drugiej stronie możliwa jest natomiast jeszcze droga do 4,25 i 4,23, choć to pewnie byłaby już naprawdę końcówka trendu.

USD/PLN rezyduje przy 3,8620. Od kilku dni zaczyna się formować coś w rodzaju bardzo delikatnej fazy wzrostowej, co wpisuje się w powrót głównej pary w okolice 1,11 i niższe. Wsparciem jest teraz linia minimów przy 3,8350. Jeśli Janet Yellen w bardziej wyraźny sposób da do zrozumienia, że na razie o podwyżkach można zapomnieć, to teoretycznie - są w każdym razie takie głosy - USD/PLN mógłby zacząć przeć do 3,65 - 3,66.

Nie jest to jednak coś, co już teraz byśmy obstawiali, zwłaszcza jeśli wraz z wiosną miałaby nastąpić eskalacja napięcia "uliczno-politycznego" w Polsce, a w każdym razie - jeżeli odbiłoby się to jakimiś reperkusjami na Zachodzie (przypominamy np. o agencjach ratingowych, które są jeszcze w odwodzie). Co się tyczy danych makro, to o 14:00 poznamy dziś wskaźniki inflacji bazowej za styczeń i luty.

Tomasz Witczak, FMCM

---------

Złoty uzależniony od sygnałów z Fed

W środę uwaga rynków finansowych będzie koncentrować się przede wszystkim na wynikach posiedzenia amerykańskiego Fedu. Dotyczy to również rynku złotego.

Środowy poranek na krajowym rynku walutowym upływa pod znakiem lekkiego osłabienia złotego do euro, dolara i szwajcarskiego franka oraz umocnienia do funta. O godzinie 08:30 kurs EUR/PLN testował poziom 4,2935 zł, USD/PLN 3,8710 zł, CHF/PLN 3,9190 zł, a GBP/PLN spadł do 5,4540 zł.

Ta ostatnia para jest dziś najtańsza od maja ub.r. i aż o 63 gr tańsza niż na przełomie listopada i grudnia. Funt tradycyjnie traci w związku z utrzymująca się niepewnością przed czerwcowym referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (tzw. BREXIT), a także przed zaplanowaną na dziś publikacją danych z brytyjskiego rynku pracy (bezrobocie, wnioski o zasiłki) i przed prezentacją brytyjskiego budżetu na 2016 rok. Na gruncie analizy technicznej kurs GBP/PLN zmierza w kierunku majowego dołka na 5,42 zł, który to poziom stanowi obecnie cel dla strony podażowej. Dopiero tam można oczekiwać potencjalnego zwrotu.

Wczoraj uwaga rodzimych inwestorów skoncentrowała się na słabych danych inflacyjnych z Polski (w lutym deflacja była głębsza od prognoz, CPI -0,8 proc. r/r wobec oczekiwanych -0,7 proc. r/r i wobec -0,9 proc. r/r po korekcie w dół w styczniu) i na bardzo dobrych danych nt. styczniowego bilansu płatniczego (764 mln euro wobec prognozowanych 395 mln euro). Ostatecznie wygrał ten pierwszy raport, stając się pretekstem do niewielkiej realizacji zysków na złotym.

Wczoraj też KNF ujawnił swoje wyliczenia kosztów zaproponowanej przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy o pomocy dla tzw. frankowiczów. W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu mogą one obciążyć banki kwota aż 67 mld zł i doprowadzić do kryzysu finansowego. Tak mocna krytyka tej ustawy, która pokrywa się ze wcześniejszą krytyką ze strony NBP sprawia, że ponad wszelką wątpliwość trafi ona do kosza. Z punktu widzenia rynków finansowych oznacza do zdjęcie jednego z czynników ryzyka. A więc jest dobrą wiadomością.

Dziś inwestorzy poznają najnowsze dane o inflacji bazowej w Polsce (prognoza: 0,1 proc. r/r) oraz raport o płacach (prognoza: 3,8 proc. r/r) i zatrudnieniu (prognoza: 2,4 proc. r/r). Oczekujemy, że podobnie jak wczoraj, dane inflacyjne mogą mieć niekorzystną wymowę dla złotego, podczas gdy pozostałe dwa raporty mogą zaskoczyć na plus. Publikacje te jednakże nie wywołają dziś dużych emocji. Rynki będą bowiem czekały na wieczorne wyniki posiedzenia Fed. To główne wydarzenie dnia, tygodnia i tego miesiąca.

Wyniki posiedzenia Fed zostaną upublicznione o godzinie 19:00, natomiast pół godziny później rozpocznie się konferencja prasowa z udziałem Janet Yellen. Będzie to pierwsze w tym roku posiedzenie kwartalne Fed, czyli takie, któremu towarzyszyć będzie publikacja projekcji makroekonomicznych, projekcji przyszłych zmian stóp procentowych w USA oraz konferencja prasowa z udziałem szefowej Fed Janet Yellen. Będzie to też pierwsze kwartalne posiedzenie od grudnia 2015 roku, gdy zdecydowano o pierwszej od prawie dekady podwyżce stóp procentowych.

Rynek spodziewa się "gołębich" sugestii płynących z Fed. Tyle tylko, że to wcale nie jest takie pewne. Ostatnie dane nie dają zbyt wielu podstaw do tego, żeby amerykańskie władze monetarne istotnie zmieniły swoją ocenę kondycji tamtejszej gospodarki i spojrzenia na kwestię stóp. Po drugie, nawet gdyby takie podstawy były, to Fed raczej byłby wstrzemięźliwy w zmianie stanowiska, gdyż robiąc to automatycznie przyznałby, że w grudniu podnosząc stopy po prostu się pomyliły. Dlatego też wymowa komunikatu po posiedzeniu, ale też projekcji makro i stóp procentowych, może być bardziej jastrzębia niż to rynek zakłada. Jeżeli inwestorzy w nie uwierzą to dolar się umocni, złoty osłabi, Wall Street i inne rynki akcji zaczną spadać, a surowce tanieć.

I to jest jedno spojrzenie na posiedzenie Fed. Ten scenariusz, zakładający spadki cen akcji i surowców oraz umocnienie dolara byłby o tyle racjonalny, że na obu pierwszych rynkach rośnie prawdopodobieństwo realizacji zysków. Jeżeli coś może zakłócić ten scenariusz to tylko Janet Yellen. Wydaje się, że może ona chcieć nieco łagodzić jastrzębią wymowę wspomnianych wyżej publikacji, jednocześnie kierując uwagę inwestorów na publikowane w przyszłości dane makroekonomiczne, od których to Fed uzależni tempo przyszłych podwyżek stóp procentowych. Może się więc okazać, że tak naprawdę z dużej chmury będziemy mieli mały deszcz, a marcowe posiedzenie Fed nic nie wyjaśni. Dla rynków będzie to oznaczało, że efektem posiedzenia będzie skok zmienności, ale bez jednoznacznych rozstrzygnięć.

Marcin Kiepas, Admiral Markets

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: stopy procentowe | Fed | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »