Koniec lata upłynął w cieniu polityki

"Zimna wojna handlowa" pomiędzy Rosją a światem stała się faktem. W wyniku nałożonych sankcji dotychczas podpisane umowy handlowe przestały obowiązywać. Na skutek rosyjskich sankcji najbardziej poszkodowanym sektorem rolno-spożywczym w Unii Europejskiej będzie polskie sadownictwo.

Rosjanie jako oficjalny powód wstrzymania importu polskich produktów podają "systematyczne naruszanie przez stronę polską międzynarodowych i rosyjskich wymogów fitosanitarnych przy dostawach polskiej produkcji roślinnej do Rosji".

Coraz więcej sankcji

Wraz z rosnącym udziałem w konflikcie zbrojnym wojsk rosyjskich na Ukrainie, Unia Europejska, podobnie jak Stany Zjednoczone, Australia, Kanada i Norwegia, nałożyły na Rosję sektorowe sankcje gospodarcze. Te obejmują w szczególności sektor bankowy, ograniczenia przepływu kapitału, zakaz handlu bronią i sprzętem wojskowym oraz wysokorozwiniętymi technologiami. Jednocześnie nałożono kolejne sankcje wizowe i finansowe na osoby i firmy ściśle związane z Kremlem.

Reklama

Sankcje wobec sektora bankowego obejmują zakaz sprzedaży obligacji i akcji na rynku unijnym przez banki kontrolowane przez rosyjski rząd. Żadna firma z Unii Europejskiej nie może wesprzeć w jakikolwiek sposób tych instytucji w obrocie papierami dłużnymi na międzynarodowych rynkach finansowych. Dodatkowo europejscy inwestorzy finansowi nie mogą skupować akcji i obligacji. Restrykcjami, według ostrożnych prognoz Amerykanów, może zostać objętych blisko 30 proc. instytucji z rosyjskiego sektora bankowego. Inwestorzy wycofują kapitał z Rosji, a to może znacznie spowolnić tamtejszą gospodarkę.

W kogo uderzą ograniczenia?

Nałożone sankcje uderzają szczególnie mocno w uzależniony od eksportu rosyjski rynek zbrojeniowy. Rosja eksportuje rocznie do Unii Europejskiej broń i sprzęt warte ok. 3,2 mld euro, Europa zaś sprzedaje broń do Rosji tylko za ok. 300 mln euro rocznie. Zakaz dotyczy tylko nowych kontraktów. Cieszy to szczególnie Francuzów, którzy tym samym mogą oficjalnie dostarczyć Rosji dwa wcześniej zamówione desantowe okręty typu Mistral.

Wprowadzone ograniczenia są wymierzone w długoterminowe projekty sektora energetycznego, który w większości bazuje na technologii krajów Unii Europejskiej. Ta eksportuje do Rosji za ok. 150 mln euro sprzęt wykorzystywany do eksploatacji ropy z dna morskiego, odwiertów na Arktyce i wydobycia gazu z łupków. Stanowi to około 10 proc. ogólnej sprzedaży europejskich technologii dla rosyjskiego sektora energetycznego. Przedsiębiorstwom z państw nakładających kolejne sankcje na Rosjan nie wolno także eksportować dóbr podwójnego zastosowania, które mogą być wykorzystane do celów militarnych, jak i w sektorze cywilnym, w tym przede wszystkim broni: chemicznej, biologicznej i nuklearnej. Całkowita sprzedaż do Rosji dóbr podwójnego zastosowania warta była w 2013 r. blisko 20 mld euro.

Wet za wet

Według zapowiedzi, państwa należące do NATO na najbliższym szczycie mają opowiedzieć się również za utworzeniem pięciu nowych baz wojskowych na terenie Europy Środkowej i Wschodniej oraz powołaniem oddziału szybkiego reagowania, w liczbie blisko 4 tys. żołnierzy. Planowane bazy mają powstać na Litwie, Łotwie, w Estonii, jak również w Polsce i Rumunii. W każdej z nich ma stacjonować od 300 do 600 żołnierzy.

W odpowiedzi na wprowadzony zakaz premier Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew ogłosił na początku sierpnia, że jego kraj wprowadza zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału ze Stanów Zjednoczonych, z Unii Europejskiej, Australii, Kanady i Norwegii. W ten sposób Rosja odpowiedziała na sankcje zastosowane wobec niej przez Zachód w związku z rolą Moskwy w konflikcie na Ukrainie. Rosyjski zakaz, począwszy od 7 sierpnia, ma obowiązywać przez rok.

Wraz z początkiem sierpnia br. Rosja nałożyła kolejne sankcje gospodarcze. Te objęły zakaz wwozu na terytorium Federacji Rosyjskiej blisko połowy produktów rolno-spożywczych Unii Europejskiej. Ich wartość szacuje się na ponad 5,2 mld euro. Z danych Europejskiego Urzędu Statystycznego wynika, że unijny eksport produktów rolno-spożywczych do Rosji wyniósł w roku ubiegłym ponad 11,3 mld euro. Najwięcej wysyłali: Niemcy, Holendrzy, Litwini i Polacy. Jednak w przypadku Polski jest to blisko 80 proc. całego eksportu rolno-spożywczego, wliczając w to także starty wynikające z embarga na wieprzowinę czy polskie owoce i warzywa.

Potencjał polskich sadów

Paradoksalnie trudności te mogą stanowić szansę rozwoju dla naszych rodzimych producentów na nowych rynkach. W tym samym czasie, kiedy Rosjanie ogłaszali światu zatwierdzone sankcje, w Stambule eksperci Światowego Stowarzyszenia Producentów Jabłek (The World Apple and Pear Association, WAPA) ogłosili wstępne prognozy dotyczące tegorocznych zbiorów owoców na świecie. Badania wykazują, że w Polsce sadownicy mogą zebrać nawet ponad 3,5 mln ton jabłek. To nawet 12 proc. więcej niż w roku ubiegłym. Prognozy nie są aż tak optymistyczne dla innych europejskich krajów. Szacunkowe dane mówią, że zbiory na Bałkanach mają być aż o jedną trzecią mniejsze. Podobnie w krajach nadbałtyckich.

W Chinach, których zbiory stanowią połowę światowych zasobów jabłek, przewiduje się zbiory mniejsze prawie o jedną dziesiątą. Producenci owoców mniejsze zbiory i wynikające z tego starty będą chcieli sobie zrekompensować wzrostem cen. Rosjanie do tej pory importowali ponad połowę jabłek z Polski. Wprowadzony zakaz skutkuje koniecznością szukania alternatywy, jaką wedle zapowiedzi będą owoce z Chin. W efekcie wprowadzone sankcje, plus zapowiedziane mniejsze zbiory jabłek na rynkach światowych, jak również brak opcji wymiany handlowej, paradoksalnie mogą uderzyć w samych Rosjan. Już teraz eksperci prognozują wzrost cen jabłek o 40 proc. w Rosji.

Reeksport przez Białoruś lub Kazachstan?

To oczywiście tematu nie wyczerpuje. Dużo mówiło się w ostatnim czasie o eksporcie polskich owoców do Stanów Zjednoczonych. Wydaje się to mało realne, biorąc pod uwagę fakt, że Stany Zjednoczone od lat nie dopuszczają świeżych owoców z krajów Unii Europejskiej na swój rynek. Tłumaczą to standardami sanitarnymi. Jednak bardziej prawdopodobne jest to, że te nadzwyczajne środki ostrożności mają na celu ochronę amerykańskich producentów i rolników. Wyjątkiem są Włochy, które jako jedyne spośród państw Unii Europejskiej mają możliwość wysyłki do Stanów Zjednoczonych włoskich jabłek i gruszek. Polska może eksportować brokuły i paprykę.

Wyjściem z patowej sytuacji dla każdej ze stron może okazać się reeksport polskiej żywności do Rosji przez Białoruś lub Kazachstan. Teoretycznie polska żywność mogła by trafić na rynek rosyjski okrężną drogą - wysłana na Białoruś lub do Kazachstanu - tam przepakowana i dalej eksportowana do Rosji. W praktyce jednak także i to wydaje sią mało prawdopodobne. Doświadczenie uczy, że Rosjanie potrafią dość wnikliwie sprawdzać pochodzenie eksportowanej żywności.

Wzajemne podbijanie i odwzajemnianie się sankcjami doprowadziło rządzących do sytuacji patowej. Przegra ten, który wykaże słabość i się cofnie. Przy czym w tej "zimnej wojnie" przegranymi będą poszczególni przedsiębiorcy z danych sektorów gospodarki. Historia uczy, że Amerykanom łatwiej jest prowadzić swoje działania w Europie. Tak też jest i w tym przypadku. Tym bardziej, że jak powszechnie wiadomo, Stany Zjednoczone mają niewielkie interesy w samej Rosji, natomiast Europa jest w dużym stopniu uzależniona od gazu, ale ma i dużą pozostałą wymianę handlu.

Donald Tusk przewodniczącym Rady Europejskiej

30 sierpnia 2014 r., podczas szczytu Unii Europejskiej w Brukseli, Donald Tusk został wybrany szefem Rady Europejskiej. O wyborze polskiego premiera na stanowisko przewodniczącego poinformował Herman Van Rompuy - obecny szef Rady. Donald Tusk będzie także przewodniczył spotkaniom państw należących do strefy euro.

W pierwszych słowach po ogłoszeniu go szefem Rady Europejskiej Donald Tusk zapewnił, że "nie wyobraża sobie Unii Europejskiej bez Wielkiej Brytanii", jednocześnie przyznając, że reformy zaproponowane przez Davida Camerona, są nie do zaakceptowania.

Nowo wybrany przewodniczący Rady wsparł Ukraińców i zapewnił ich co do dalszej pomocy Unii Europejskiej.

Donald Tusk swoje stanowisko obejmie od 1 grudnia 2014 r. Jego kadencja z możliwością reelekcji przewidziana jest na dwa i pół roku. Wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej to znaczące wzmocnienie pozycji Polski na arenie międzynarodowej, to gest, który łączy kraje stare z nowymi, przyjętymi do wspólnoty 10 lat temu. To także wyraźny sygnał dla Rosjan, szczególnie biorąc pod uwagę to, że Polska należy do tych członków Unii Europejskiej, którzy od początku kryzysu ukraińskiego opowiadali się po stronie rządu w Kijowie.

Tomasz Starzyk

Autor jest ekonomistą, specjalistą ds. analizy danych ekonomicznych, ekspertem Bisnode D&B Polska

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »