Motoryzacja: Nowy limity dla samochodów

Motoryzacja: Chiny po raz kolejny planują zaostrzenie standardów emisji spalin. Miasta już wprowadzają ostrzejsze limity dla samochodów poruszających się po ulicach. Tymczasem nasze ministerstwa nie będą kontrolować samochodów wyprodukowanych przez koncern Volkswagena.

Nowe mają zacząć obowiązywać do końca przyszłego roku. Zanieczyszczenie powietrza to w Chinach poważny problem. W dużych metropoliach przyczyniają się do niego głównie spaliny aut.

Jak napisał hongkoński dziennik "South China Morning Post", w Chinach wciąż wprowadzane są standardy, które określono w piątej zmianie limitów emisji dla aut. Restrykcyjne przepisy najpierw zaczęły obowiązywać w największych metropoliach Chin - Pekinie, Szanghaju, Kantonie i Nankinie. To tam zanieczyszczenie powietrza jest najbardziej uciążliwe.

Reklama

W tych miastach wprowadzono też limity w ilości rejestracji nowych aut oraz samochodów poruszających się po ulicach.

Standardy, które zaczną obowiązywać od przyszłego roku zakładają ograniczenie emisji niektórych niebezpiecznych substancji nawet o 30%. Do tego będzie musiał przystosować się głównie lokalny rynek motoryzacyjny. Nowe chińskie standardy mają bowiem odpowiadać tym, które w Unii Europejskiej obowiązują od 6 lat.

PAP

W chińskich fabrykach Volkswagena nie zaniżano pomiarów emisji spalin aut. Dwie spółki joint-venture, które na terenie Chin produkują auta tej marki wydały specjalne oświadczenie, starając się odciąć od spekulacji dotyczących skali procederu na świecie. W USA ujawniono, że produkowane na ten rynek auta niemieckiego koncernu emitowały nawet 40-krotnie więcej spalin, niż deklarował to ich producent.

Chiny to najważniejszy rynek zbytu niemieckiego koncernu. W ubiegłym roku sprzedano tu ponad 3 miliony 600 tysięcy aut Volkswagena, który tym samym

uplasował się na pierwszym miejscu listy zagranicznych koncernów samochodowych pod względem skali sprzedaży. Volkswagen ma w Chinach także dwie spółki joint-venture, do których należą lokalne fabryki VW. Teraz to właśnie one starają się przekonać, że amerykańska afera nie ma związku z autami, które schodzą z chińskich linii montażowych.

Własne śledztwo w sprawie emisji spalin aut koncernu rozpoczęły władze Korei Południowej.

IAR

_ _ _ _ _ _ _ _ _

Skandal z fałszowaniem danych o emisji spalin w samochodach marki Volkswagena rozszerza się z Ameryki na Europę. Brytyjskie media alarmują, że miliony tamtejszych kierowców mogą jeździć nielegalnymi samochodami.

Wszystkie nowe samochody w całej Unii Europejskiej od 1 września obowiązuje nowy standard emisji Euro 6. Ale niedawny raport związku Transport i Środowisko wskazuje, że tylko co 10 pojazd dieslowski spełnia stare normy zanieczyszczeń w spalinach, obowiązujące jeszcze od 2009 roku. Rzecznik związku powiedział dziennikowi "The Daily Telegraph", że przykład oszustw Volkswagena w Ameryce to zapewne czubek góry lodowej i tego samego można się spodziewać w Europie, również po innych markach diesli.

Brytyjskie Towarzystwo Producentów i Sprzedawców Samochodów twierdzi, że nie ma żadnych dowodów na to, by koncerny motoryzacyjne oszukiwały europejskich regulatorów. Ale telewizja SKY alarmuje, że nawet gdyby skandal ograniczył się tylko do Volkswagena, miliony brytyjskich kierowców czekałoby odesłanie pojazdów do przeróbek i wyższe podatki drogowe, których skala zależy od emisji. "Times" cytuje dane niemieckiego producenta, że co szóste sprzedawane w Wielkiej Brytanii auto to Volkswagen lub Audi.

_ __ _ _ _ _ _

Wielki skandal - Skandal związany z manipulacją wynikami pomiaru spalin w modelach diesla wywołany przez fimę Volkswagen (VW) jest bezprecedensowy. Konieczność odejścia ze stanowiska CEO firmy Martina Winterkorna nie jest odpowiedzą (w mojej opinii), ponieważ rynek może ocenić całą sytuację na podstawie jego decyzji właśnie, a nie na podstawie tego, iż taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Nie podejrzewam, aby CEO osobiście wiedział o tym, że urządzenie "defeat device" było zainstalowane i jest bardziej prawdopodobne, że tyczy się to jedynie niewielkiej liczby menedżerów produktu powiązanych z określonymi modelami czy silnikami aut. W udostępnionej wzmiance prasowej wspomina się, iż szef firmy, Pan Winterkorn, nie operuje jeszcze wszystkimi informacjiami - choć jestem pewien, że nie potrwa długo, aby wszystkie niezbędne informacje posiadł - potrzebnymi do określenia skali środków naprawczych. W ostatnich latach byliśmy światkami wycofywania z rynku modeli aut różnych producentów ze względów bezpieczeństwa, i choć ten skandal znacznie różni się od pozostałych, to jednak wszystkie zostały ocenione na podstawie odpowiedzi tych firm, jakie zostały podjęte w ich sytuacji. Prawdopodobnie to samo czeka teraz firmę VW. Potencjalnie największą szkodę, jaką może wyrządzić ten skandal, w największej skali na amerykańskim rynku, gdzie klienci kupują auta na podstawie parametrów dotyczących wpływu aut na środowisko, jest wpływ na zaufanie klientów do marki VW i modeli Diesla wszelkich innych producentów. Jeśli podawane parametry dotyczące wpływu na środowisko okażą się nieprawdziwe, a klienci poczują się oszukani, to może to wywołać problemy, a oszukany klient już nie zakupi ponownie auta marki VW oraz może oczekiwać kompensaty. Jednakże uwaga będzie skupiać się na skali danego problemu: czy skandal dotyczy jedynie rynku w USA? Jeszcze wczoraj podawano, iż problem może dotyczyć pół miliona aut, teraz natomiast mówi się już o 11 milionach pojazdów. Oczywistym jest, iż cała sprawa będzie miała wpływ i konsekwencje sięgające daleko poza jedynie firmę VW. Już teraz pojawiają się głosy z Korei Południowej, Francji czy Wielkiej Brytanii kwestionujące standardy dotyczące testów pomiaru emisji spalin. Jest to zaledwie część bardziej złożonego problemu. Nie istnieją bowiem globalne standardy testów pomiaru emisji spalin. Weźmy chociażby fakt, iż dopuszczalny poziom emisji tlenków azotu NOx może różnić się nawet do 2,5 raza w zależności od przyjętych norm w Europie i Wielkiej Brytanii w porównaniu z USA. Dodatkowo, dalsze różnice dotyczące dopuszczalnych norm emisji dwutlenku węgla CO2 jeszcze bardziej komplikują wymagania stawiane przed producentami aut. Oczywiście, nie jest to usprawiedliwienie, ale być może w jakiejś części wyjaśnia to problemy, jakie dotykają producentów pojazdów. Zatem, pierwsze pytanie jakie się nasuwa to, czy powstanie więcej zróżnicowanych standardów w skali światowej, co będzie niosło ze sobą skutki dla wszystkich producentów? Następnie możemy zadać sobie pytanie czy Diesel naprawdę jest tym modelem silnika jaki chcemy produkować i czy chcemy aby właśnie one były priorytetem dla producentów pojazdów?" Komentarz Frost & Sullivan Martyn Briggs, Principal Consultant

Polskie ministerstwa nie będą kontrolować samochodów wyprodukowanych przez koncern Volkswagen. Część aut posiada oprogramowanie, które pozwala fałszować poziom spalin. Powoduje to, że samochody te nie spełniają norm środowiskowych. Nasi urzędnicy odsyłają kierowców do producenta.

Auta ze sfałszowanym oprogramowaniem na pewno jeżdżą po polskich drogach. Nie wiadomo jednak ile ich jest. Polskie ministerstwa jednak nie kwapią się do kontrolowania volkswagenów i ustalenia które z nich emitują więcej spalin, niż powinny.

Przedstawiciele ministerstwa infrastruktury i rozwoju odsyłają do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W MSW urzędnicy wyjaśnili, że zajmują się bezpieczeństwem całego kraju. W związku z tym podległe im służby takie jak policja, nie będą się zajmować poszukiwaniem aut, które po polskich drogach nie powinny jeździć.

Na pytanie, kto w takim razie powinien się zająć tą sprawą, rzeczniczka ministerstwa Małgorzata Woźniak odpowiedziała, że to sam producent powinien wezwać posiadaczy aut i sprawdzić, jakie jest oprogramowanie. Koncern już zadeklarował, że zapłaci za niezbędną naprawę, która wyeliminuje oszustwo przy pomiarze spalin.

IAR

W Polsce jeździ około 100 tys. aut z silnikiem VW typu EA 189. To w tym silniku stwierdzono w USA oprogramowanie, które pozwalało fałszować testy emisji spalin. Z pewnością afera będzie dotyczyła także Polski - zapowiedział PAP ekspert Samar Dariusz Balcerzyk.

- Z naszych danych wynika, że w Polsce jeździ 100 tys. aut z silnikiem VW typu EA 189. Około 47 proc. z logo Volkswagena, 27 proc. Skody, a 23 proc. Audi. Pozostałe samochody należą do Seat - zapowiedział PAP ekspert ds. motoryzacji instytutu badań rynku motoryzacyjnego Samar.

Jak dodał, większość z nich to nowe samochody kupione w salonach w Polsce. "W aferze jest mowa o 11 mln aut na całym świecie, z czego 500 tys. dotyczy USA. Zatem w przypadku pozostałych 10,5 mln należy mówić o samochodach rozsianych po całym świecie. Z całą pewnością afera dotyczy także Polski" - podkreślił.

Z opublikowanej w środę analizy Samar wynika, że chodzi o bardzo popularny w Polscy 2-litrowy silnik Diesla. Najprawdopodobniej oprogramowanie to zostało zastosowane we wszystkich takich silnikach spełniających normę EURO5, czyli wyprodukowanych w latach 2009-2014.

Eksperci Samar informują też, że należy podejrzewać, iż przeprowadzona zostanie akcja naprawcza dla wszystkich pojazdów z silnikiem EA 189.

Rzecznik Prasowy Volkswagen Poznań Dagmara Prystacka powiedziała w środę PAP, że firma nie komentuje tej sprawy.

Władze USA ujawniły w piątek, że Volkswagen jest podejrzewany przez amerykańską federalną Agencję Ochrony Środowiska (EPA) o manipulowanie pomiarem spalin z silników dieslowskich, co może oznaczać dla producenta ogromne kary. We wtorek koncern przyznał, powołując się na wewnętrzne kontrole, że zakwestionowane przez EPA oprogramowanie było instalowane w jego samochodach także poza USA.

W związku z ujawnioną aferą w środę ze stanowiska szefa Volkswagena ustąpił Martin Winterkorn, który był tego dnia przesłuchiwany przez pięcioosobowy komitet wykonawczy koncernu.

- Jestem wstrząśnięty tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach - podkreślił Winterkorn, dodając, że jest zdumiony, iż w koncernie możliwe były uchybienia na taką skalę. "Jako szef zarządu biorę na siebie odpowiedzialność za ujawnione nieprawidłowości w silnikach Diesla" - napisał Winterkorn w oświadczeniu. Podkreślił, że robi to w interesie przedsiębiorstwa i że on sam nie ma sobie nic do zarzucenia.

Przewodniczący rady nadzorczej Volkswagena Berthold Huber powiedział, że gremium to do piątku nie podejmie decyzji w sprawie następcy Winterkorna.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel zażądała we wtorek szybkiego i pełnego wyjaśnienia sprawy manipulowania przez Volkswagena pomiarem emisji spalin.

PAP

PAP/IAR/INTERIA
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | smog | samochod | Szanghai
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »