Wyższy deficyt 2015: Więcej rodzin dostanie 500 zł na dziecko

Ministerstwo Finansów proponuje wzrost deficytu budżetowego w tym roku, aby ułatwić sobie manewry związane z dotrzymaniem obietnic z kampanii wyborczej PiS.

W chwili gdy wydawało się, że rynek finansowy pogodził się z zapowiadanym zwiększeniem deficytu w 2016 r. został zaskoczony informacją o zwiększeniu budżetowej dziury także w bieżącym roku.

- Każdy rząd ma prawo zrobić co zechce z budżetem, a ten jak widać nie tylko po finansach publicznych lubi działać szybko. Jeśli chce realizować swoje zapowiedzi z kampanii, które wymagają określonych środków, a dodatkowo dochody mogą byc niższe od planu, to rząd już dziś chce zwiększyć deficyt by szukać pieniędzy na nowe wydatki - mówi Interii Mirosław Gronicki, były minister finansów.

Reklama

- W przeszłości mieliśmy raczej do czynienia z sytuacjami odwrotnymi i przerzucaniem wydatków z jednego roku na kolejny - zauważa.

W piątek wieczorem resort finansów zapowiedział nowelizację ustawy budżetowej na 2015 r. i zwiększenie deficytu o ok. 3-4 mld zł z zaplanowanych przez poprzedników 46,1 mld zł. Uzasadniając taki ruch, MF wskazało na niższe dochody z VAT. " Dochody z podatku VAT za rok 2015 w dniu 26 listopada były niższe od przyjętych w ustawie budżetowej o 13,3 mld zł. Pozostałe podatki przyniosły nieco więcej wpływów niż zakładane, niemniej ogólny ubytek wynosi ok. 12 mld zł" - napisano w komunikacie resortu.

Ministerstwo dodało, że "od kilku lat zauważalny jest narastający problem poboru VAT. Problem z VAT ma charakter systemowy. Dlatego odbudowa VAT jako źródła dochodów to najważniejsze wyzwanie stojące przez nowym kierownictwem MF".

Wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki w rozmowie z TVN24 przyznał, że "rząd chce wypełnić zobowiązania wyborcze i jeżeli minister finansów tak policzył to tak należy zrobić". Jego zdaniem zwiększenie deficytu o 0,2-0,4 proc. PKB nie odbije się negatywnie na kondycji i postrzeganiu polskich finansów publicznych.

- W planie MF chodzi o dopchnięcie deficytu do 3 proc. PKB w 2015 r., żeby zwiększyć możliwości na 2016 r. i żeby przez próg dochodowy za bardzo nie okroić liczby rodzin, które mają korzystać z flagowego projektu PiS i będą otrzymywać 500 zł na drugie oraz kolejne dzieci - podkreśla Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku. - To działanie pokazuje, że możliwości manewru są mniejsze niż zakładał minister finansów, a nowych dochodów nie będzie tak dużo jak zapowiadano. Także pomysły na poprawę ściągalności podatków nie dadzą 20 mld zł w półtora roku, a najwyższej parę miliardów - dodaje Benecki.

Rzeczywisty stan budżetu

Dla przypomnienia, po październiku 2015 r. dochody budżetowe zrealizowano w ponad 80 proc. rocznego planu, w tym podatki pośrednie w niecałych 78 proc. W ciągu dziesięciu miesięcy bieżącego roku do państwowej kasy wpłynęło 238,9 mld zł wobec planowanych w tym okresie 244,8 mld zł. Rok temu o tej porze budżet zebrał 235,8 mld zł (84,9 proc. ówczesnego planu).

Gorszy o 6 mld zł wynik został jednak zneutralizowany zdecydowanie mniejszymi, bo o 11 mld zł od prognozowanych, wydatkami. Do końca października sięgnęły one 273,4 mld zł (79,6 proc. rocznego planu) wobec zakładanych po tym miesiącu 284,6 mld zł (263 mld zł przed rokiem; 80,9 proc. rocznego planu).

- To że słabiej będą szły dochody wiedzieliśmy dawno, ale nie jest tak słabo jak podaje MF w uzasadnieniu swoich planów, chodzi po prostu o uzasadnienie zwiększenie wydatków związanych z realizacją obietnic z kampanii - ocenia Gronicki.

Także deficyt po dziesięciu miesiącach 2015 r. nie zaskakiwał negatywnie - wyniósł 34,5 mld zł (74,8 proc. rocznego planu, czyli 46,1 mld zł). Tymczasem zgodnie z budżetowym harmonogramem miało to być więcej, bo 39,8 mld zł.

- Słysząc o pomyśle zwiększenia deficytu jeszcze w tym roku zdziwiłem się, to zaskakująca decyzja, bardziej jednak strategiczna niż wynikająca z obecnej sytuacji kasy państwa. Co prawda dochody są niższe od oczekiwań, ale o tym było wiadomo wcześniej, a dodatkowo w drugiej połowie roku sytuacja zaczęła się poprawiać - mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.

Rynek czeka, Bruksela niestraszna

Zdaniem Piotra Kalisza, inwestorzy na rynku finansowym przyjmą decyzję resortu finansów ze spokojem. - To stosunkowo niewielka zmiana - podkreśla Kalisz.

Zgadza się z nim Rafał Benecki. - Decyzja MF nie wywoła paniki czy nawet większej reakcji. Jesteśmy bowiem świadkami procesu racjonalizacji obietnic z kampanii. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że każda kolejna wypowiedź dotycząca rządowych zamiarów wygląda realniej niż to co padało w kampanii - ocenia główny ekonomista ING Banku. - A na 2016 r. jest wręcz w Komisji Europejskiej przyzwolenie na poluzowanie polityki fiskalnej. To efekt słabości wzrostu europejskiej gospodarki czy koniecznych wydatków zbrojeniowych np. we Francji. Komisja będzie trochę przymykac oko na zwiększenie deficytów - dodaje.

Kalisz zauważa, że ostatnie osłabienie złotego to efekt rosnącej siły dolara wobec euro i innych walut (w ciągu miesiąca kurs euro spadł z blisko 1,11 dolara do 1,06 dolara w piątek). - Niektórzy mówią, że złoty osłabł przez politykę. Ale na tle innych walut nie widać żeby polska waluta traciła mocniej. Inwestorzy są bardziej spokojni niż to się wydawało - zauważa główny ekonomista Citi Handlowego.

Na koniec ubiegłego tygodnia euro wyceniano na rynku na 4,27 zł, franka na 3,92 zł, a dolara na 4,03 zł. To odpowiednio o 4 gr, 2 gr i 5 gr więcej niż w ostatni poniedziałek.

Ekonomiści nie spodziewają się też, żeby podwyżka deficytu budżetowego i w konsekwencji gorszy wynik sektora finansów publicznych, spotkał się z krytyką Komisji Europejskiej.

- Jeśli deficyt miałby dojść do ok. 3,3 proc. PKB, to różnica nie jest duża. Tak długo jak będziemy oscylowali blisko 3 proc. PKB rząd będzie w stanie przekonać Komisję, że np. już w 2017 wynik będzie lepszy, zresztą ona daje zawsze czas na dostosowanie - zauważa Kalisz.

Paweł Czuryło

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »