Aktywiści i dziennikarze z Meksyku skarżą się na rządową inwigilację

Meksykańscy obrońcy praw człowieka i znani dziennikarze oskarżyli rząd, że szpiegował ich wykorzystując do tego izraelskie złośliwe oprogramowanie, które władze kupiły, by inwigilować terrorystów. Rzecznik prezydenta Enrique Pena Nieto odrzucił te zarzuty.

W poniedziałek amerykański dziennik "New York Times" napisał, że niektórzy aktywiści i dziennikarze byli szpiegowani za pomocą oprogramowania o nazwie Pegasus, którą izraelska firma NSO Group sprzedała meksykańskiemu rządowi. Wyszukane oprogramowanie instaluje się na smartfonach, a następnie może uzyskać dostęp do aparatu fotograficznego, mikrofonu i GPS zainfekowanego urządzenia, a także do treści SMS-ów czy do aplikacji takich jak Gmail, Facebook, Skype, WhatsApp itp.

Na poniedziałkowej konferencji prasowej dziewięciu dziennikarzy i działaczy ogłosiło, że do sądu trafiła już ich skarga przeciwko rządowi. Twierdzą, że z oprogramowania korzystało m.in. ministerstwo obrony.

Reklama

Jedną z rzekomo inwigilowanych jest dziennikarka Carmen Aristegui, znana ze śledztw dotyczących korupcji wśród członków władz. W 2014 roku pomogła ujawnić, że żona prezydenta Enrique Pena Nieto kupiła wartą 7 milionów dolarów nieruchomość od przedsiębiorcy budowlanego powiązanego z rządem.

Szpiegowany miał być także Carlos Loret de Mola z czołowej stacji telewizyjnej Televisa i prawnicy reprezentujący rodziny 43 społecznie zaangażowanych uczniów i studentów z miasta Igualau, którzy zaginęli w 2014 roku. Ich "zniknięcie" kładzie się plamą na wizerunku prezydenta.

W grupie inwigilowanych znalazł się też szef meksykańskiego instytutu na rzecz konkurencyjności Juan Pardinas, który walczy o wprowadzenie w kraju zaostrzonych przepisów antykorupcyjnych. - Jesteśmy nowymi wrogami publicznymi - powiedział na konferencji prasowej.

Rzecznik pałacu prezydenckiego Daniel Millan w oświadczeniu odrzucił oskarżenia i napisał, że nie ma dowodów na to, jakoby rząd był odpowiedzialny za rzekomą inwigilację opisaną przez "NYT". "Potępiamy wszelkie próby łamania prawa do prywatności" - dodał.

W 2015 roku agencja Reutera pisała, że meksykańskie władze składają coraz więcej próśb o wydanie zgody na inwigilację, co budzi obawy o brak kontroli w kraju, w którym szaleje korupcja, a siły bezpieczeństwa często są w zmowie z gangami.

Według "NYT" oprogramowanie kupione przez meksykański rząd od Izraelczyków było warte 80 milionów dolarów. Miało być ono jednak wykorzystywane jedynie do szpiegowania przestępców i terrorystów.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: rzecznik prezydenta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »