Wpływowy cenzor internetu potępiony przez chińskie biuro, którym kierował

Chińskie biuro ds. cyberprzestrzeni zarzuciło w środę swojemu byłemu szefowi Lu Weiowi, że splamił wizerunek biura i podkopał wysiłki partii w celu zarządzania siecią. Lu kierował biurem przez trzy lata i był twarzą drakońskiej cenzury internetu w Chinach.

U szczytu kariery Lu sterował blokadą internetu w najludniejszym kraju świata, a o jego względy zabiegali magnaci branży, tacy jak szef Facebooka Mark Zuckerberg. Magazyn "Time" umieścił go wśród 100 najbardziej wpływowych ludzi 2015 roku.

We wtorek partyjna komisja dyscyplinarna poinformowała, że Lu podejrzewa się o "poważne naruszenia dyscypliny", co zwykle eufemistycznie oznacza korupcję.

Komisja określiła Lu jako "pierwszego tygrysa" złapanego od zakończenia XIX zjazdu rządzącej niepodzielnie Komunistycznej Partii Chin, który odbył się w październiku. Prezydent Xi Jinping zapowiedział na nim kontynuację kampanii antykorupcyjnej przeciwko "tygrysom i muchom", czyli łapówkarzom dużego i małego kalibru.

Reklama

W oświadczeniu po środowym spotkaniu biura ds. cyberprzestrzeni Lu nazwano "typową osobą o dwóch twarzach" i zarzucono mu, że "poważnie zanieczyścił" środowisko polityczne tej jednostki. Biuro "wyciągnęło głęboką nauczkę" i "gruntownie oczyści się ze złych wpływów Lu" - napisano.

Według agencji Reutera Lu, który kierował biurem w latach 2013-2016, był postacią nietypowo barwną, jak na chińskiego urzędnika. Hongkoński dziennik "South China Morning Post" zauważa, że wypowiadał się bezpośrednio i bez ogródek, broniąc cenzury internetu, którą konsekwentnie zaostrzali podlegli mu pracownicy biura.

Od początku lat 90. Lu piął się po szczeblach kariery w państwowej agencji informacyjnej Xinhua, by w 2001 roku stać się jej wicedyrektorem. Następnie pracował w wydziale propagandy władz Pekinu, a w 2013 roku objął biuro ds. cyberprzestrzeni, utworzone na fali kampanii zaostrzania cenzury przez partię rządzoną przez Xi.

W 2014 roku Lu odwiedził USA. W Waszyngtonie spotkał się z krytyką amerykańskich urzędników, ale na zachodnim wybrzeżu przedstawiciele branży internetowej zgotowali mu cieplejsze przyjęcie - podał wówczas "New York Times". Lu spotkał się tam m.in. z Zuckerbergiem, dyrektorem Amazona Jeffem Bezosem, szefem Apple'a Timem Cookiem i dyrektorem eBaya Johnem Donahoe.

Nowojorski dziennik zauważa, że szef Facebooka, który od 2009 roku jest w Chinach zablokowany, pokazał wówczas wpływowemu cenzorowi książkę prezydenta Xi pt. "Rządzenie Chinami", którą trzymał u siebie na biurku.

Mimo tego rodzaju zabiegów i częstych wizyt Zuckerberga w Chinach Facebook wciąż jest w tym kraju niedostępny. W mediach regularnie pojawiają się spekulacje na temat możliwego otwarcia chińskiego internetu na ten czy inny zagraniczny serwis, ale w praktyce lista zablokowanych stron nie zmniejsza się, lecz wydłuża.

Taką politykę kontynuuje następca Lu na stanowisku szefa biura ds. cyberprzestrzeni Xu Lin, który w przeciwieństwie do swojego poprzednika nie rzuca się w oczy. W tym roku, a więc już za czasów Xu, w Chinach zablokowano np. należący do Facebooka komunikator WhatsApp, a we wtorek z chińskich baz aplikacji na smartfony zniknął również komunikator Skype. Firma Apple przyznała, że usunęła go na życzenie chińskich władz.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: biura | biuro | internet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »