Azja napędza światową gospodarkę

Eksperci przewidują, że światowa gospodarka w 2011 r. nieco zwolni. Poziom PKB szacuje się na ok. 4,2 proc. Aczkolwiek fenomenem są tu Chiny i inne kraje azjatyckie, w których ciągle istnieje silne gospodarcze przyspieszenie. W opinii fachowców to właśnie Azja będzie siłą napędową światowego wzrostu.

Azjatyckie tygrysy dynamizują rozwój gospodarczy. Nawet w okresie kryzysu Chiny utrzymały wysokie wskaźniki PKB, sięgające 9 proc. Mamy więc do czynienia z wielkim paradoksem, polegającym na sytuacji, w której połączenie komunistycznych, antydemokratycznych instytucji z niektórymi mechanizmami wolnorynkowymi daje wymierne efekty.

Jednak niezależnie od tej okoliczności Chiny starają się kreować szybki gospodarczy rozwój. Zdaniem ekspertów w Państwie Środka wzrost jest już czynnikiem trwałym. Władze prowadzą niebywale ekspansywną politykę. W okresie kryzysu na wspieranie inwestycji rząd przeznaczał miliardy dolarów. Jest więc kwestia interwencji państwa, inicjowania pozytywnych bodźców ekonomicznych.

Ale - co ciekawe - wzrost gospodarczy w Chinach jest już strukturalnie ugruntowany, a jedną z kategorii zwiększających go jest sektor prywatny. Istotną zmienną jest również mentalność krajów azjatyckich, w szerszym rozumieniu kultura, nastawiana w swych aksjomatach na rozwój, agresywne podejście do życia w ogóle, w tym także do gospodarki. Dążenie do najwyższych wskaźników, wysoki poziom wydajności pracy.

Reklama

Podobnym przykładem są Indie, gdzie gospodarka w roku 2011 rozwijała się w tempie 9,7, a w najbliższej przyszłości ten poziom niewiele się obniży. Azja wyrasta zatem na kontynent o niebywałej dynamice gospodarczej, enklawę wzrostu i zwyżkujących inwestycji.

Inna miara

Kraje rozwinięte nie podlegają już takiej samej matrycy poznawczej. Tu należy stosować inną miarę. Gospodarki, które już osiągnęły pewien poziom progresji, stają się tylko do pewnego stopnia impregnowane na dynamizowanie pozytywnych trendów gospodarczych. Są to systemy gospodarcze już nasycone i nie wyzwalające tak wielkiego wzrostu. Dlatego z natury tempo rozwoju państw rozwiniętych jest wolniejsze. W 2010 r. nastąpiło swoiste "odbicie od dna", po największym w powojennych dziejach świata kryzysie ekonomicznym. Stany Zjednoczone i czołowe państwa europejskie podjęły interwencję na ogromną skalę, w poszczególne gospodarki wpompowano miliardy dolarów i euro. Co prawda dało to pewne efekty, ale należy pamiętać, że pomimo względnego uspokojenia widmo powrotu drugiej fali kryzysu nie zostało jeszcze ciągle zażegnane. Stąd sukcesy są połowiczne. Przykłady Grecji czy ostatnio Irlandii pokazują, że w globalnym mechanizmie gospodarczym wciąż tyka duże zagrożenie. A liderzy gospodarki światowej Stany Zjednoczone i wiele państw europejskich będą się musiały uporać z narastającym problemem strukturalnym, jakim jest dług publiczny. Tymczasem zadanie to nie będzie łatwe. Europę Zachodnią oraz USA czeka długofalowe zaciskanie pasa. Za nadmierną politykę konsumpcyjną prowadzoną w poprzednich latach należy zapłacić. Teraz nadszedł okres lat chudych, gorszych pod względem tempa gospodarczej prosperity. Najlepiej do wyobraźni przemawiają liczby - prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego dowodzą, że deficyt budżetowy Stanów Zjednoczonych sięgnie 10 proc. PKB, a dług publiczny aż 110 proc. To może mieć istotny wpływ na szybkość rozwoju gospodarczego, stanowić swoisty ekwipunek przeszłości ciągnący najbardziej rozwinięte gospodarki w dół.

Kto zyska najwięcej?

Prognozy mówią, że wzrost gospodarczy liczony w PKB osiągnie w 2011 r.: w przypadku Chin - 9,6 proc., USA - 2,3, Niemiec - 2,0, Japonii - 1,5. Średnia światowa będzie się plasować na poziomie 4,2, a średnia w strefie euro - 1,5. Polska wygeneruje wzrost w wysokości 3,7, chociaż prof. Stanisław Gomułka prognozuje go wyżej, w przedziale od 4,0 do 4,5 proc. Widać więc, że gospodarki krajów europejskich pomimo przełamania kryzysu i uspokojenia sytuacji na rynkach finansowych są jednak ciągle niepewne. Ogólne rzecz biorąc, w roku 2011 światowa gospodarka będzie rozwijać się wolniej niż w roku poprzednim, uzyskując pułap 4,8 w stosunku do 4,2.

Niemal wszyscy światowi eksperci podkreślają konieczność reform, przede wszystkim w sektorze finansów publicznych, w celu minimalizowania długo publicznego. Ustabilizowana musi zostać również sytuacja gospodarstw domowych. Dlatego potrzebna jest odpowiedzialna polityka oszczędnościowa. Czas kulminacji gospodarczej koniunktury niestety się skończył. Teraz trzeba zaciskać pasa.

RM

Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »