Budżet: Rozsądny na który nas stać

Planowany na 2007 rok budżet jest "rozsądny i pozbierany" - powiedziała wicepremier, minister finansów Zyta Gilowska. Ma ona nadzieję, że Sejm uchwali w najbliższych tygodniach projekty ustaw podatkowych.

Kwestie podatkowe i ich wpływ na przyszłoroczne dochody państwa, kwota planowanych wydatków na rolnictwo oraz problem rosnącego zadłużenia publicznego - to najczęściej poruszane tematy podczas sejmowej debaty nad projektem budżetu na 2007 r.

Debata rozpoczęła się od wystąpienia wicepremier, minister finansów Zyty Gilowskiej, która przekonywała posłów, że projekt budżetu jest realistyczny i oparty na "wierze w nasze możliwości". Zapewniła, że polska gospodarka jest w "znakomitym stanie". Przypomniała, że wzrost PKB wyniesie 4,6 proc., średnioroczna inflacja - 1,9 proc., a bezrobocie spadnie na koniec 2007 r. do ok. 14 proc.

Reklama

Według niej, przyjęcie kotwicy budżetowej, czyli 30 mld zł deficytu pozwoli w 2009 r. obniżyć deficyt instytucji publicznych do 2,8 proc. PKB. W 2007 r. będzie to 3,7 proc. PKB, a w 2008 - 3,3 proc. PKB. Jednak możliwości zadłużania są niewielkie, ponieważ w 2007 r. dług publiczny przekroczy tzw. pierwszy poziom ostrożnościowy, czyli 50 proc. PKB.

Gilowska przypomniała, że projekt jest przejrzysty dzięki włączeniu wszystkich środków z UE. Zaś po odjęciu środków związanych z UE, pozostałe wydatki wzrosną o ponad 11 mld zł w stosunku do 2006 r. Wymieniła m.in., że środki na obronność wzrosną o ponad 3 mld zł (w tym finansowanie samolotu wielozadaniowego), na zdrowie - ponad 5 mld zł oraz 1,6 mld zł na infrastrukturę lądową.

Posłowie oklaskami przyjęli zapowiedź Gilowskiej, że na rolnictwo, drugi po integracji z UE priorytet tego budżetu, przewidziano ponad 36 mld zł. O poparcie dla projektu budżetu "do wszystkich sił reprezentowanych w parlamencie" zaapelowała Aleksandra Natalli- Świat (PiS). Poparcie dla projektu budżetu na 2007 r. zadeklarowały podczas sejmowej debaty kluby PiS i RLN, zaś Samoobrona, PSL, LPR i SLD chcą poprawić projekt podczas dalszych prac sejmowych. O odrzucenie projektu wnioskowała Platforma Obywatelska.

Powiedziała, że dochody budżetu państwa oszacowano realistycznie, a prognozy dotyczące głównych wskaźników makroekonomicznych są ostrożne. Podkreśliła, że projekt zakłada istotny wzrost nakładów na bezpieczeństwo, w tym bezpieczeństwo wewnętrzne. Ma pozwolić na to program modernizacji policji. Nakłady mają być przeznaczone m.in. na zakup umundurowania i amunicji. Projekt budżetu uwzględnia zmiany w podatkach, w tym w podatku akcyzowym. Do najważniejszych zmian należy zaliczyć: podwyżkę akcyzy na benzynę o 25 gr na litr, podwyżkę akcyzy na papierosy o 13 proc. średniorocznie oraz podwyżkę akcyzy na piwo o 10 proc. Budżet zakłada wskaźnik waloryzacji rent i emerytur w wysokości 1,4 proc. który został wyliczony w sposób "łączony i jest wskaźnikiem, na który Polskę stać" - poinformowała w Sejmie wicepremier, minister finansów Zyta Gilowska.

"Staraliśmy się zaproponować wariant łączony, który z jednej strony odnosi się do wskaźnika wzrostu cen, a z drugiej do wskaźnika wzrostu wynagrodzeń. Przyjęliśmy za punkt wyjścia wzrost

cen dla gospodarstw domowych emeryckich w wysokości 1,2 proc. Dodaliśmy do tego 0,2 proc. zwyżki z tytułu wzrostu wynagrodzeń" - wyjaśniła Gilowska, odpowiadając na pytania posłów.

Gabriela Masłowska (RLN) uważa, że warto poprzeć projekt budżetu na 2007 rok, aby budżet nie stał się przyczyną obalenia rządzącej koalicji. Według niej, słusznie że wzrosną wydatki socjalne, gdyż oznacza to zwiększenie popytu, który jest czynnikiem napędzającym koniunkturę gospodarczą.

Zdaniem PO, projekt budżetu, to zmarnowana szansa na reformę podatków i finansów publicznych przy dobrej koniunkturze gospodarczej. Zbigniew Chlebowski (PO) zarzucił rządowi, że projekt prowadzi do "lawinowego" wzrostu długu publicznego, a poprzez plany podwyższania podatków, także do wzrostu cen. Wymienił m.in. planowany wzrost akcyzy na paliwa i piwo oraz odkładane wprowadzenie dwóch stawek podatku PIT do 2009 r.

Chlebowski zarzucił rządowi, że nie realizuje polityki "taniego państwa". "Nie zlikwidowaliście nic poza Rządowym Centrum Studiów Strategicznych" - argumentował. Dodał, że rosną wydatki m.in. na Kancelarię Prezydenta, Senatu i Sejmu, także na Krajową Radę Radiofonii i Telewizji.

Przychylnej oceny projekt nie zyskał także u SLD. Reprezentująca ten klub Anita Błochowiak mówiła, że projekt nie jest solidarny, prospołeczny, ani oszczędny. "Jest to budżet nie IV RP, ale PRL, jesteśmy nim rozczarowani" - powiedziała. Dodała, że rządowa propozycja, to projekt "zmarnowanej szansy", bo wydatki państwa, zwłaszcza na administrację, rosną szybciej niż wzrost gospodarczy.

Wątpliwości, czy poprzeć projekt budżetu zgłosiła w imieniu Samoobrony Renata Rochnowska (Samoobrona). Według niej projekt wymaga znaczącego przepracowania i od tego klub uzależnia jego przyjęcie bądź odrzucenie.

Jak wyjaśniała, brakuje obiecanej drugiej transzy dopłat do paliwa rolniczego i zamiast 1,3 mld zł projekt zakłada 600 mln zł. Według niej, brakuje też 500 mln zł na dopłaty do ubezpieczeń rolników.

Bogusław Sobczak z Ligi Polskich Rodzin powiedział, że Liga "z dużym niepokojem" przyjmuje projekt budżetu, w którym nie przewidziano środków na świadczenia rodzinne. Dodał, że ma nadzieję na zwiększenie środków na wynagrodzenia nauczycieli.

PSL zarzuca, że projekt nie odpowiada bieżącemu stanowi prawnemu, nie ma jeszcze ustawy o finansach publicznych. Projekt zawiera też zmiany podatkowe, które - zdaniem PSL - do końca roku nie mają szans na uchwalenie. Jan Łopata (PSL) zarzucił też rządowi zbyt optymistyczne oszacowanie wpływów budżetowych.

Rynki na razie ignorują politykę

Minister finansów spodziewa się też, że spowodowana sytuacją polityczną niepewność na rynkach finansowych, może potrwać najwyżej jeszcze miesiąc. "Najbliższy miesiąc, nie dłużej. Potem

powinny się uspokoić" - powiedziała. Zdaniem ekonomistów, poprawki proponowane przez obydwie partie są złe dla gospodarki. - Żądania LPR i Samoobrony nie są dobrą informacją dla rynków. Wprawdzie posłowie nie mogą zmienić 30-miliardowego deficytu, mogą jednak uczynić projekt nierealistycznym przez zwiększenie prognozowanych dochodów - tłumaczy w rozmowie z "Pulsem Biznesu" Piotr Kalisz, ekonomista Banku Handlowego.Na razie rynki ignorują polityczne zamieszanie, do którego zdążyły przywyknąć.- Gdyby inwestorzy mieli się tym przejmować, musieliby reagować co 15 minut - dodaje ekonomista BH.

Co w budżecie piszczy?

W projekcie przewidziano m.in. 1 mld zł na podwyżkę wynagrodzeń dla nauczycieli i podniesienie o 300 mln zł wydatków na naukę. 2,8 mld zł ma kosztować waloryzacja rent i emerytur. 1,2 mld zł więcej będzie kosztować ochrona zdrowia. Składka do UE wzrośnie w 2007 r. o 985 mln zł, a subwencje dla samorządów ulegną zwiększeniu o 863 mln zł. Rząd chce także znieść "podwójne becikowe" i przeznaczyć 400 mln zł na reaktywację funduszu alimentacyjnego. Projekt zakłada, że podatkowe i niepodatkowe dochody budżetu państwa wyniosą 212,14 mld zł, zaś środki z Unii Europejskiej i z innych źródeł, niepodlegające zwrotowi - 14,68 mld zł. W projekcie budżetu przyjęto, że wzrost PKB wyniesie w 2007 roku 4,6 proc. W 2008 r. PKB wzrośnie o 4,8 proc., a w 2009 r. - o 5 proc. W 2007 r. średnioroczna inflacja wyniesie 1,9 proc., a w 2008 i w 2009 r. ma wynieść 2,5 proc.

Dane makro

Założono także, iż na koniec 2007 r. stopa bezrobocia ma wynieść 14,1 proc., na koniec 2008 r. - 12,7 proc., a na koniec 2009 r. - 11,9 proc. Zgodnie z konstytucją, budżet powinien być uchwalony i przekazany do podpisu prezydenta w ciągu czterech miesięcy od przekazania do Sejmu. Jeżeli tak się nie stanie, prezydent może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu. Jeżeli ustawa budżetowa nie wejdzie w życie w dniu rozpoczęcia roku budżetowego, czyli 1 stycznia, rząd prowadzi gospodarkę finansową na podstawie projektu budżetu. Konstytucja mówi też, że Sejm nie może zwiększyć deficytu ustalonego w projekcie. Posłowie mogą tylko dokonywać przesunięć w dochodach i wydatkach.

Brak naprawy finansów

Zdaniem Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych (PKPP) Lewiatan, "generalnym błędem projektu budżetu na 2007 r. jest rezygnacja z naprawy finansów publicznych". "Mimo wysokiego tempa rozwoju kraju zwiększają się wydatki socjalne" - wyjaśnia Konfederacja, krytykując wzrost wydatków socjalnych o ponad 3 mld zł, czyli 4,2 proc., do 74,7 mld zł. Według Krajowej Izby Gospodarczej (KIG), projekt nie stwarza podstaw dla stabilnego rozwoju gospodarczego w kolejnych latach. Izba krytykuje wzrost wydatków socjalnych oraz wydatków na ubezpieczenia społeczne do poziomu 74,7 mld zł, co oznacza realny wzrost o 2,3 proc. w stosunku do obecnego roku.

Według KIG, KRUS powinien być finansowany w większym stopniu ze źródeł pozabudżetowych, np. w wyniku zróżnicowania stawek ubezpieczeniowych w zależności od dochodów rolników. "Pozytywnie należy ocenić natomiast fakt niedopuszczenia do jeszcze większego deficytu budżetowego, związanego z prosocjalnymi roszczeniami finansowymi poszczególnych ministerstw" - uważa Izba. Zdaniem prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP), budżet na 2007 rok "nie jest budżetem odpowiedzialności za ludzi i za państwo". Tak projekt ustawy określił 6 października prezes NBP Leszek Balcerowicz.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »