Czarne chmury nad złotym

Euro na koniec minionego tygodnia kosztowało 3,978 zł.Przekroczenie tej bariery w odczuciu wielu fachowców powinno zaowocować dalszym wzrostem wspólnej waluty

Euro na koniec minionego tygodnia kosztowało 3,978 zł.Przekroczenie tej bariery w odczuciu wielu fachowców powinno zaowocować dalszym wzrostem wspólnej waluty

W ubiegłym tygodniu euro podrożało o ponad 3 grosze, do 3,978 zł. Przez miesiąc złoty stracił do wspólnej waluty 17 groszy, czyli 4,5 proc. To i tak niewiele w porównaniu ze znacznie mocniejszym spadkiem w tym samym czasie wielu walut z rynków wschodzących. Najbardziej w tym czasie w dół szły notowania tureckiej liry, południowoafrykańskiego randa oraz brazylijskiego reala. Skalę wyprzedaży tych walut można było tłumaczyć wcześniejszą silną aprecjacją oraz niskimi notowania- mi dolara, z którym są znacznie mocniej związane niż pieniądz polski, czeski czy węgierski. Istniała również szansa, że przesilenie okaże się krótkotrwałe. Jednak mocno spadającym walutom nie udało się do tej pory odzyskać formy, co sugeruje, że zadyszka przybiera trwalszy charakter. To grozi wycofywaniem kapitału z tych miejsc, gdzie straty nie przybrały jeszcze dużych rozmiarów.

Reklama

Maleją różnice w stopach

Podnoszenie kosztów pieniądza staje się coraz powszechniejszym zjawiskiem. W ostatnich dniach stopy procentowe wzrosły między innymi w strefie euro, Turcji, Korei i RPA. Coraz trudniej na świecie znaleźć kraje z niższymi stopami niż w Polsce. Wyższe niż u nas są m.in. w Stanach Zjednoczonych, Australii, Wielkiej Brytanii czy Nowej Zelandii i Kanadzie. Równocześnie po ostatniej podwyżce przez Europejski Bank Centralny polskie stopy są już tylko o 1,25 pkt proc. wyższe niż w eurolandzie. Taka sytuacja ogranicza atrakcyjność bezpiecznych lokat w Polsce, przez co stwarza presję na złotego. Dopóki utrzymywały się nadzieje na kolejne cięcia stóp, a klimat wokół inwestycji na rynkach wschodzących pozostawał korzystny, była ona znacznie mniejsza. Teraz zamiast obniżki kosztów pieniądza może pojawić się podwyżka (zwłaszcza jeśli zbiory będą słabe), a emerging markets przeżywają najtrudniejsze chwile od wielu lat.

Jednocześnie łatwo zauważyć, że od 2004 r. kolejne fale wzrostu euro do dolara przekładają się na umocnienie złotego, i odwrotnie. Wraz ze spadającym euro złoty tracił wiosną i jesienią 2005 r. oraz w pierwszych miesiącach tego roku. Najlepiej patrzeć na wykres obrazujący notowania koszyka walut do złotego. Zakończenie trzytygodniowej konsolidacji kursu EUR/USD w ostatni czwartek zapowiada nadejście lepszych czasów dla dolara. W kontekście powyższych obserwacji realizacja takiego scenariusza stanowi poważne zagrożenie dla złotego.

Zmienia się główny trend

Zbieranie się czarnych chmur nad złotym potwierdza analiza techniczna, ciesząca się dużą popularnością wśród inwestorów na rynku walutowym. Na przełomie marca i kwietnia wykres EUR/PLN przedostał się ponad dwuletnią liniź trendu spadkowego. Następnie kurs wspólnej waluty przedostał się ponad 12-miesięczną średnią kroczącą, która od wiosny 2005 r. przez rok trzykrotnie skutecznie blokowała zwyżkę euro. Od połowy maja jesteśmy świadkami stabilizacji ponad tą średnią, co można interpretować jako zbieranie sił przed atakiem na ostatnią barierę chroniącą przed głębszą zniżką złotego. Stanowi ją kwietniowy szczyt przy 3,98 zł. Jej przekroczenie dopełni proces odwracania dotychczasowego trendu spadkowego euro do złotego i otworzy drogę przynajmniej do wyrównania maksimum z wiosny minionego roku. Wypadało na wysokości 4,3 zł.

Krzysztof Stępień

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: notowania | Czarne | waluty | chmura | Czarne chmury | NAD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »