Do piekła i z powrotem
Niespotykane wahania: notowania niektórych spółek najpierw spadły o 30, później zyskały ponad 30 procent. Takiej sesji jak wczoraj jeszcze na rynku akcji nie było: indeks WIG20 najpierw spadł o 4 proc., do 2750 pkt., ale na zakończenie wspiął się do 2913,1 pkt.
Sytuacja była tak nerwowa, że głos w sprawie zachowania kursów na warszawskiej giełdzie postanowił zabrać premier Kazimierz Marcinkiewicz. - Sytuacja jest dosyć prosta. Eksperci giełdowi, analitycy spodziewali się właśnie takiej przeceny, mamy z nią do czynienia. W moim przekonaniu nie będzie ona trwać długo - oświadczył.
Różnica między najniższą wartością indeksu WIG20 i poziomem zamknięcia wyniosła 5,9 proc. i była najwyższa w historii. W ten sposób rynek zachowuje się bardzo rzadko - odkąd w kwietniu 1994 roku powstał WIG20 tylko 10 razy zdarzyło się, żeby wartość indeksu wzrosła od minimum sesji do jej zamknięcia przynajmniej o 4 proc. Jeszcze mocniej zmieniały się notowania pojedynczych firm, szczególnie mniejszych. Rekordzistę był Skotan - najpierw kurs spadł o 30 proc. w odniesieniu do poniedziałkowego zamknięcia, po czym podskoczył od dziennego minimum do końca sesji o 37,5 proc.
Jak interpretować; takie zachowanie rynku?
Pierwsze wnioski dla posiadaczy akcji wydaję się optymistyczne - okazuje się, że średnia zmiana WIG20 w 10 sesji po tak istotnym wzroście w ciągu dnia to +2,5 proc. Z drugiej strony okres podwyższonej zmienności notowań jest charakterystyczny dla kształtowania punktów zwrotnych na rynku - dwa razy z gwałtownym wzrostem indeksu dużych spółek mieliśmy do czynienia w lutym 2000 roku, a więc miesiąc przed pęknięciem internetowej bańki.
Dużo mniej wątpliwości odnośnie do wymowy wczorajszej sesji byłoby, gdyby poprzedzał ją długotrwały spadek notowań. Trzykrotnie ponad 4-proc. wzrosty WIG20 w trakcie dnia zdarzały się na przełomie 2001 i 2002 roku, kiedy indeks dużych spółek oscylował wokół 1 tys. punktów. W ciągu 10 kolejnych sesji rósł o 8,2 proc. Uznanie 7-sesyjnego spadku w trakcie którego WIG20 obniżył się o 14,5 proc. za odpowiednik długotrwałej bessy wydaje się nieuzasadnione. W tej sytuacji wymowa wczorajszej sesji nie jest już tak optymistyczna - to nie musi być dołek korekty długoterminowego trendu wzrostowego.
Jak w tej sytuacji powinni zachować się inwestorzy?
Generalna zasada jest taka - im większa jest zmienność notowań, tym nasze zaangażowanie na rynku powinno być mniejsze - radzi Grzegorz Zalewski, ekspert DM BOŚ, obecny na rynku od 1993 roku. - To, jak zachowamy się na rynku w zależności od tego w którym kierunku podążą notowania, powinniśmy mieć przemyślane już przed rozpoczęciem inwestycji - dodaje Grzegorz Zalewski.
Ostatnie sesje udowadniają, że nie tylko w Warszawie inwestorzy skłonni są podejmować radykalne decyzje. Wczoraj indeks MSCI Emerging Markets, obrazujący koniunkturę na 26 "wschodzących" rynkach akcji, zyskał przed południem ponad 2 proc. W ciągu 10 wcześniejszych sesji spadł o 15 proc., najwięcej od sierpnia 1998 roku. Spadki na rynkach akcji są tak gwałtowne, bo miesiącami inwestorzy ignorowali narastające zagrożenia.
Pretekstem do wczorajszej zwyżki był wzrost notowań surowców - przede wszystkim miedzi i ropy.
Tomasz Jóźwik