Dynamiczny tydzień na GPW

Sytuacja na warszawskiej giełdzie zmieniała się w ubiegłym tygodniu bardzo dynamicznie. Początek był niemal dramatyczny. Poniedziałek był tylko preludium do wtorkowego koszmaru, gdy WIG20 zniżkował o 7,5 proc., a papiery największych spółek traciły po kilkanaście procent.

Sytuacja na warszawskiej giełdzie zmieniała się w ubiegłym tygodniu bardzo dynamicznie. Początek był niemal dramatyczny. Poniedziałek był tylko preludium do wtorkowego koszmaru, gdy WIG20 zniżkował o 7,5 proc., a papiery największych spółek traciły po kilkanaście procent.

Spadkowiczom przewodziły akcje banków, walory Pekao zniżkowały o ponad 18 proc. Wydawało się, że w środę będziemy świadkami trzeciej części dramatu. Jednak z odsieczą pospieszył nam prawdopodobnie spory kapitał zagraniczny oraz rząd, który zdecydował o dokonaniu interwencji na rynku walutowym. Gwałtowne umocnienie złotego spowodowało podobną reakcję inwestorów giełdowych. Spadki z pierwszej połowy dnia zostały szybko odrobione, a czwartek to niemal euforia zakupów przy bardzo wysokich obrotach.

O tym, że zwyżki mają bardziej charakter emocjonalny, niż racjonalny, świadczy to, że najbardziej drożały papiery tych spółek, które wcześniej zostały najsilniej przecenione, czyli banki. Piątek to już powrót do globalnej rzeczywistości. Pogorszenie nastrojów inwestorów w USA przeniosło się na resztę świata i odczuć musiała to również Warszawa.

Reklama

Europa

Europejskie rynki giełdowe przez cały tydzień poruszały się niemal zgodnie, w jednym kierunku. I bilans tego okresu nie był pozytywny, mimo, że część rynków starała się odwrócić niekorzystne tendencje. Próby te trwały jednak zaledwie dwa dni i skończyły się niepowodzeniem. Wyraźnie widać, że w ciągu tych dwóch dni przez giełdy Europy Środkowo-Wschodniej przetoczył się spory kapitał, pochodzący zapewne spoza tego regionu.

Piątkowa sesja wskazuje, że dokonywane przezeń inwestycje miały raczej charakter wybitnie krótkoterminowy. Choć nie można wykluczyć, że jest inaczej i mamy do czynienia z początkiem wchodzenia na ten rynek z nieco dłuższą perspektywą. Świadczyć może o tym fakt, że w czasie tej krótkiej i dynamicznej zwyżki, obroty były bardzo wysokie. W piątek mocno spadły. Krótkoterminowe zyski nie mogły więc być zrealizowane.

Dalsza wyprzedaż na kolejnych sesjach nie miałaby sensu, gdyż prawdopodobnie zredukowałaby je niemal do zera. To przemawia za scenariuszem stopniowego budowania pozycji na średni termin.

Na głównych giełdach europejskich tydzień przebiegał znacznie mniej emocjonująco a kierunek zmian był jednoznacznie określony.

USA

Giełda amerykańska, będąca wyznacznikiem kierunku zmian dla parkietów niemal całego świata, znajduje się w bardzo kiepskiej pozycji. Najważniejsze indeksy znajdują się na poziomie najniższym od siedmiu lat, czyli od dna internetowej bessy. Ich przełamanie mogłoby spowodować kolejną falę wyprzedaży akcji. Choć przemawiają za tym tylko przesłanki psychologiczne, czy wynikające z analizy technicznej, to nie widać czynnika fundamentalnego, płynącego z realnej gospodarki, który mógłby stanowić dla nich nie tylko przeciwwagę, ale i zdołał wyzwolić siłę, mogącą oddalić niebezpieczeństwo pogłębienia bessy.

Takim czynnikiem nie stało się podpisanie przez prezydenta USA ogromnego planu antykryzysowego. Mimo, że inwestorzy czekali z niepokojem na jego przyjęcie, zaczęli wątpić w jego skuteczność, gdy tylko został zatwierdzony. Można tylko liczyć, że tak duża doza pesymizmu nie ma szans utrzymać się przez dłuższy czas. Ale to też przesłanka jedynie o charakterze psychologicznym, a nie ekonomicznym.

Azja

Sytuacja na niemal wszystkich giełdach azjatyckich była bardzo podobna. Przez prawie cały tydzień dominowały spadki, które osiągnęły apogeum w piątek. Najbardziej ucierpiały indeksy w Korei i Hong Kongu, nieco mniej w Japonii, którą dotyka kryzys gospodarczy najgłębszy od czasów II wojny światowej. Gospodarki tych krajów są mocno uzależnione od koniunktury na świecie.

Mogą one na jej spowolnieniu ucierpieć najbardziej. Załamanie eksportu będzie trudne do skompensowania popytem wewnętrznym.

Wyjątkiem na tym kontynencie są Chiny. Mimo, że tamtejsza gospodarka również odczuwa wyraźnie skutki kryzysu, giełda radzi sobie świetnie. Indeks Shanghai B-Share, mimo, że podlega dość silnym krótkookresowym wahaniom, w dłuższym horyzoncie, a konkretnie od końca października ubiegłego roku, konsekwentnie rośnie. Choć powrót do poziomu z lutego ubiegłego roku wymagałby jego wzrostu o ponad 100 proc., to sytuacja wygląda o wiele lepiej, niż indeksów w Stanach Zjednoczonych.

Rosja

Rosyjski rynek akcji charakteryzował się tradycyjnie dużą zmiennością notowań. W poprzednim tygodniu indeks RTS bardzo silnie zwyżkował. Pierwsze sesje mijającego tygodnia to bardzo dynamiczny spadek, kasujący z nawiązką tamte wzrosty. Środa i czwartek to ponowna zwyżka i piątek zjazd w dół. Zachowanie niemal identyczne, jak na pozostałych giełdach regionu. Sytuacja dodatkowo silnie uzależniona od wahań cen surowców.

Goldfinance
Dowiedz się więcej na temat: papiery | GPW | sytuacja | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »